Jak się okazuje, nauczyciele podglądają internetowe profile swoich uczniów na Facebooku. Zamieszczanie przez nastolatków prywatnych zdjęć w serwisach społecznościowych nie należy do rzadkości. Internetowe albumy są przesiąknięte imprezowymi zdjęciami młodych z alkoholem czy papierosami w ręku. Co na to belfrowie? Czy sieciowa inwigilacja uczniów powoli staje się normą? I wreszcie, czy za umieszczanie takich fotografii w Internecie grozi wyrzucenie z placówki?
Portale społecznościowe cieszą się wciąż niesłabnącą popularnością wśród uczniów różnych szkół. Nastolatkowie coraz częściej wychodzą z założenia: "Nie masz konta na Facebooku - nie istniejesz". Profile w serwisach dają nam wiele możliwości, ale jak się okazuje - mogą nam też zaszkodzić.
Louise Losos, dyrektor szkoły Clayton High School, zrezygnował ze swojej funkcji po tym, jak został oskarżony o szpiegowanie uczniów na Facebooku. Utworzył fałszywe konto, podszywając się pod uczennicę Suzy Harriston. Konto było na tyle wiarygodne, że na Facebooku fikcyjna postać uzbierała aż 300 znajomych, z czego większość stanowili uczniowie wspomnianego liceum. Dyrektor śledził posty podopiecznych, przeglądał ich zdjęcia i komentarze. Sprawa wyszła na jaw za sprawą jednego z uczniów, który wykrył szpiega. Sytuacja ta wywołała w Stanach dyskusję o prywatności poza murami szkoły. Czy to etyczne, żeby belfer przeglądał profile swoich uczniów? - zastanawiano się w USA. A jak jest w Polsce? Czy możemy zostać wyrzuceni ze szkoły za zdjęcie z alkoholowej domówki, dzięki naszemu nauczycielowi? Co z naszą prywatnością?
W Polsce podobnie
Joanna, uczennica Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Garwolinie: - Tak, posiadam swoje konto na Facebooku. Kiedyś również miałam podobne na Gronie. Co tam zamieszczam? Przede wszystkim zdjęcia, choć nie robię tego nagminnie. Mam tam kilka z imprez, ale nie widać na nich alkoholu. Podejrzewam, że gdybym tak zrobiła to wyrzuciliby mnie ze szkoły. Zresztą już kiedyś słyszałam o takim przypadku.
Michał, absolwent XXVII LO im. Tadeusza Czackiego w Warszawie: - Kiedy chodziłem do liceum, posiadałem już profile na Facebooku i nk. Normą było dodawanie zdjęć z osiemnastek i innych imprez. Niektórzy nauczyciele sami mieli konta, więc podejrzewam, że mogli na te fotki przypadkiem natrafić. Ale nikogo z tego powodu nie wyrzucono.
Karolina, absolwentka LXXV LO im. Jana III Sobieskiego w Warszawie:
- Pamiętam czasy Grona. Z klasą mieliśmy swoje prywatne forum, na którym poruszaliśmy różne tematy. Pisaliśmy o sytuacjach, o których nie powinien nikt wiedzieć, spoza naszego środowiska. Niestety nasza wychowawczyni dotarła do tego forum i kazała nam wszystko skasować. Wzywani byli nasi rodzice.
Jak się okazuje, problem w Polsce istnieje, choć mało kto o nim mówi. Uczniowie sami przyznają, że niejednokrotnie widzieli profile swoich belfrów w mediach społecznościowych. Co dziwne - jak zapewniają - zdarzało się tak, że nauczyciele sami wysyłali do nich zaproszenia z prośbą o dodanie do listy znajomych. Nauczyciele nie przyznają się do takich czynów: - Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby kontrolować swoich uczniów poza szkołą, ale zdarzało mi się, żeby obejrzeć profil na Facebooku jednego z moich uczniów - przyznaje w rozmowie z naTemat nauczyciel języka angielskiego z garwolińskiego liceum, proszący nas o anonimowość.
Szkoły nie przyznają się do tego, żeby naruszały prywatność swoich uczniów: - U nas tego nie ma. Nie jesteśmy CIA, w związku z tym żadnych oficjalnych zarządzeń ze strony dyrekcji, dotyczących obserwowania naszych uczniów poza liceum, nie ma i zapewne nie będzie - mówi Piotr Piszczyk, wicedyrektor II LO w Poznaniu. Czy
rzeczywiście nic nie jest na rzeczy? Sekretarka XI LO im. Mikołaja Reja w Warszawie, po nakreśleniu tematu, powiedziała jedynie, że dyrektor nie będzie z nami rozmawiał na ten temat, bo "u nas takich rzeczy nie ma".
Takie rzeczy jednak są
O ingerowaniu szkoły w życie prywatne przekonała się jedna z uczestniczek programu "Top Model". Po emisji programu w 2011 roku i powrocie do codzienności, Weronika Lewicka, uczestniczka pierwszej edycji programu, przez swoje półnagie zdjęcie w telewizyjnym show została zmuszona do odejścia ze szkoły. Nie była to zwykła szkoła, bo prowadzona przez siostry zakonne: - Udział w programie i udział w nagiej sesji zdjęciowej spowodował to, że Siostra Dyrektor powiedziała, że bardzo by chciała, żebym opuściła szkołę – mówiła uczestniczka programu w Dzień Dobry TVN. - Powiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić, ponieważ jestem w maturalnej klasie i bardzo bym chciała ukończyć szkołę. Wyszło inaczej. Zostałam skreślona z listy uczniów - dodaje modelka.
Czy rzeczywiście szkoła może wyrzucić ucznia za zdjęcie, które nie podoba się radzie pedagogicznej i jest ono dostępne w sieci? To zależy. Prawo nie przewiduje wprost możliwości stosowania kary zawieszenia w prawach ucznia. Tym bardziej w tego typu sytuacjach. W takim wypadku jedynym rozwiązaniem dyrektora jest sankcja, polegająca na skreśleniu z listy uczniów oraz ewentualnie przeniesienie do innej szkoły.
Każda placówka ma też własny statut, w której zawarte są rodzaje nagród i kar stosowanych wobec uczniów. Nauczyciele, jeśli stwierdzą, że zachowanie ucznia narusza któryś z jego punktów, mogą zawsze się do niego odwołać i wymierzyć karę. Czy jednak zdjęcie z piwem jest wystarczającym powodem na tego typu krok? Dla
jednych dyrektorów tak, dla drugich - niezupełnie. W praktyce wygląda to tak, że wszystko zależy od dyrektora szkoły i rady pedagogicznej. To ich decyzja jest tutaj kluczowa.
Wyrzucić za fb? Absurd!
Barbara Stawarz, psycholog, krytycznie odnosi się do naruszania prywatności uczniów: - Nauczyciele nie powinni wtrącać się do życia osobistego swoich uczniów. Odpowiadają za to, jak się zachowują oni w szkole. Poza nią - rodzice są odpowiedzialni za to, jak zachowuje się ich córka czy syn. Nie wyobrażam sobie, że wyrzucić kogoś ze szkoły za sprawą Facebooka - mówi Barbara Stwarz.
Pani psycholog jednocześnie wspomina własną młodość, gdzie - jak mówi - tego typu sytuacje również miały miejsce: - Pamiętam, że jak chodziłam do liceum to dyrektor wpadł na pomysł sprawdzania klubów. Na osoby, które były w nich po godzinie 22, czekała kara - mówi psycholożka.
- Pamiętam, jak zdarzyło mi się być w pubie ze znajomymi i spotkać tam naszą polonistkę - mówi Michał, absolwent XXVII LO im. Tadeusza Czackiego w Warszawie. - Następnego dnia wszyscy nauczyciele wiedzieli, ile wypiliśmy piw - dodaje, śmiejąc się do słuchawki telefonu.
U nas tego nie ma. Nie jesteśmy CIA, w związku z tym żadnych oficjalnych zarządzeń ze strony dyrekcji, dotyczących obserwowania naszych uczniów poza liceum, nie ma i zapewne nie będzie.
Barbara Stawarz
psycholog
Nauczyciele nie powinni wtrącać się do życia osobistego swoich uczniów. Odpowiadają za to, jak się zachowują oni w szkole. Poza nią - rodzice są odpowiedzialni za to, jak zachowuje się ich córka czy syn. Nie wyobrażam sobie, że wyrzucić kogoś ze szkoły za sprawą Facebooka.