Laureat nagrody Nike, wieloletni dyrektor Laboratorium Dramatu, dramatopisarz, krytyk i reżyser. Tadeusz Słobodzianek, człowiek, który wstrząsnął warszawskim środowiskiem teatralnym. W kuluarach nazywany carem Slobodanem, znany ze swojej konfliktowej natury i trudnego charakteru. Od września będzie dyrektorował trzem warszawskim teatrom: Dramatycznemu, na Woli i scenie Przodownik. Kim jest władca repertuarów?
Tadeusz Słobodzianek to postać dość tajemnicza. Środowisko opowiada o nim niechętnie, teatry z którymi współpracował milczą, przemawiają więc za niego osiągnięcia. Związany z teatrem Piotra Tomaszuka Wierszalin, od 7 lat dyrektor Laboratorium Dramatu, a od dwóch Teatru na Woli. Laureat nagrody Nike za dramat „Nasza klasa”, nagrody Kościelskich i Paszportu Polityki. Człowiek zaangażowany na wszelkich polach. Pisze, reżyseruje i uczy. W wolnych chwilach publikuje i rządzi. To ostatnie chyba wychodzi mu najlepiej. W środowisku znany jest ze swojego konfliktowego charakteru, niechęci do kompromisów i twardej ręki. Do tej pory trzymał w niej dwie mało znaczące sceny, od października jednak wejdzie w posiadanie Dramatycznego, perełki na mapie stołecznych teatrów. W konkursie prześcignął trzech kandydatów, w tym Pawła Łysaka, który był faworytem zespołu. Czy wyjdzie mu to na dobre?
– Tadeusz Słobodzianek jest uznanym dramatopisarzem – mówi Paweł Demirski, dramaturg związany z Dramatycznym. – W całym wydarzeniu nie razi mnie fakt, że to on został dyrektorem Dramatycznego, ale skandaliczny sposób, w jaki został wybrany. To był policzek dla środowiska. Okazało się, że warszawskimi teatrami rządzi gust kilku urzędników i to do nich należy ostatnie zdanie. Nie wiem, czy obsadzanie go w roli komisarza trzech scen jest dobrym pomysłem, nie dlatego, że sobie nie poradzi, ale dlatego, że Teatr Dramatyczny stanie się po prostu sceną Laboratorium Dramatu. Brak różnorodności warszawskich teatrów jest problemem tego miasta – dodaje Demirski. Problem rzeczywiście nie leży chyba w samej, dość kontrowersyjnej postaci Słobodzianka, w końcu jest on osobą kompetentną i zasłużoną dla sztuki, ale w decyzji urzędników, którzy zdecydowali się powierzyć mu aż trzy teatry.
Kłopot z władzą zauważa też Agnieszka Jakimiak, dramaturżka i krytyczka teatralna. – Sytuacja, w której jedna osoba, niezależnie od tego kim jest, zarządza trzema scenami i dodatkowo jeszcze opiekuje się Warszawskim Spotkaniami Teatralnymi jest niezbyt komfortowa. Mam poczucie, że siła polskiego teatru opiera się na pluralizmie. To, co stanowi o jego jakości, to różnorodność. Kiedy kilka, zupełnie odmiennych scen, trafia pod władzę jednego człowieka, to trudno, żeby zachowały swój indywidualny charakter. Wątpliwości budzi też sam program, w którym wymienieni zostali artyści, z którymi wcześniej nie zostało to skonsultowane, w dodatku wybór tych nazwisk nie tworzy jakiejkolwiek przemyślanej konstelacji. Zamiast ciekawej linii programowej, otrzymaliśmy listę twórców, która ma usatysfakcjonować wszystkich ludzi teatru i nie wzbudzać kontrowersji. Sam Słobodzianek ma bardzo wyrazisty język wypowiedzi. Do tej pory sceny, na których pracował, istniały przez jego osobę – tymczasem kreowanie wizerunku kilku scen wymaga dopuszczenia do głosu różnych stylistyk.
Faktycznie. Połączenie mieszczańskiego Teatru na Woli, niszowej sceny Przodownik i lewicującego Dramatycznego raczej nie obejdzie się bez łez. Tym bardziej, że sam Słobodzianek podkreśla, że zależy mu na zmianie charakteru sceny. „W swoim programie, nowy dyrektor, opowiada się za angielskim modelem teatru, który silnie bazuje na dramaturgii przeciwko niemieckiemu, w którym dominuje reżyser” – pisze na swoim blogu Wojciech Majcherek, krytyk teatralny i szef redakcji teatru w TVP Kultura. „To jest punkt dyskusyjny pod jednym względem. W angielskim systemie praktycznie nie ma teatrów ze stałymi zespołami aktorskimi. Słobodzianek wprost pisze, że to jest model bardziej ekonomiczny i na dzisiejsze czasy. Nie wiadomo, co to w praktyce oznacza dla przyszłości Teatru Dramatycznego?”, Do tej pory Słobodzianek pracował w teatrach bez stałego zespołu aktorskiego, trudno więc powiedzieć, co się w tej sytuacji stanie ze zgranym zespołem Dramatycznego. Czy będzie musiał podzielić się na trzy sceny, czy może zostanie rozwiązany?
Decyzją Rady Miasta Słobodzianek zajął nie tylko Dramatyczny, ale również objął opieką Warszawskie Spotkania Teatralne, które od dłuższego czasu organizował Maciej Nowak z ramienia Instytutu Teatralnego. Odebranie mu festiwalu interpretowane jest w środowisku jako kara dla Nowaka, za zorganizowanie protestu artystów. Ile w tym prawdy, nikt nie wie. Faktem jednak jest, że Słobodzianek wchodzi do życia teatralnego z rozmachem. Póki co, udało mu się nadepnąć na odcisk środowisku i zniechęcić do siebie kilku twórców, których umieścił w swoim programie bez konsultacji. Co będzie się działo się dalej, trudno powiedzieć. Teatr Dramatyczny nie chce komentować nominacji. Tadeusz Słobodzianek też stroni od mediów. Czyżby krzywda była obopólna?