Do księgarni trafiło "Chamstwo w państwie". Kontrowersyjny muzyk rozmawia z Barbarą Burdzy o polityce. Opowiada o tym, co denerwuje go w polskim społeczeństwie, z czego kpi i czego się boi. A boi się konsekwencji rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Na pytanie Barbary Burdzy, czy cieszy go dojście PiS do władzy, Maleńczuk odpowiada, że jest przerażony. – Miałem zupełnie inne plany. Wydawało mi się, że tłuste koty z Platformy nie zejdą z kanapy i że na niej dalej będą siedzieć, a ja dla nich dalej będę grał uproszczony jazz. Miałem taki pomysł. Uproszczony jazz dalej gram, ale już nie dla tych kotów, i gratuluję społeczeństwu skrajnej nieodpowiedzialności wyborczej – mówi w książce.
Artysta cieszy się jednak, że Paweł Kukiz i Piotr Liroy-Marzec postanowili zostać politykami. – Może coś ciekawszego powstanie niż kradziony rap w przypadku Liroya i ludowy punk rock w przypadku kolegi Kukiza, podszyty opcją niemiecką – stwierdza Maciej Maleńczuk.
W obecnej sytuacji politycznej najbardziej przeszkadza mu atmosfera inwigilacji. Ma poczucie, że na koncertach nie może już sobie pozwolić na mówienie tego, co uważa, ponieważ przychodzą na nie ludzie, którzy potem na przykład zrywają plakaty promujące występ. Coraz częściej od organizatorów słyszy prośby o bardziej delikatny przekaz, bo ktoś z PiS będzie na widowni.
Maleńczuk nie jest zadowolony z tego, że Antoni Macierewicz jest ministrem obrony narodowej. Twierdzi, że jest zupełnie nieprzygotowany do tej roli. – Uważam go za szaleńca, wystarczy rzut oka na tę twarz – to wariat. Nie wiem, czy za takie opinie idzie się do więzienia, ale ten sardoniczny uśmiech przyklejony do jego twarzy, kiedy mówi o naprawdę poważnych sprawach, mnie naprawdę przeraża – wyznaje Maleńczuk.
Maleńczuk opowiada o tym, co czuł kiedy Polską rządzili bracia Kaczyńscy. Uważa, że sytuacja, w której Lech i Jarosław ustalili, że będą rządzili krajem, jest niedopuszczalna. – Dla mnie to było po prostu kuriozalne, tak nie można, żeby sobie ustalenia z piaskownicy przenosić na cały kraj, w końcu, k***a, my też tu jesteśmy. Niech wam się nie wydaje, wy dwaj, co ukradliście księżyc, że ukradniecie mi też kraj – wspomina muzyk.
Mimo to, tak jak miliony Polaków, Maleńczuk dostrzega w Jarosławie Kaczyńskim „geniusz”. – Mimo kompletnego braku aparycji, wzrostu, ani on przystojny, ani pociągający, ale jednak to właśnie on stał się symbolem tego narodu. Całkiem możliwe, że ten naród po prostu taki jest – mały, mściwy, z zawężonymi horyzontami.
Maleńczuk otwarcie przyznaje, że nie lubi prezydenta Andrzeja Dudy. – Plastuś. Mam ochotę otworzyć „Plastusiowy pamiętnik”. Wk****a mnie to, że jest z Krakowa, wk****a mnie, że jest kibicem Cracovii, wk****a mnie to, że się tak ostentacyjnie modli, wszystko u niego doprowadza mnie do szału – irytuje się w rozmowie z Barbarą Burdzy.
Artystę denerwują również Polacy. – Ciągła ofermowatość, niedopatrzenia, niedopilnowanie, nieuwaga. Polacy nigdy nie byli precyzyjni, precyzja to nie jest nasza główna cecha narodowa, tak jak punktualność, dokładność. Te wszystkie cechy są nam obce, jesteśmy jak słoń w składzie porcelany, Polacy są niezgrabni, niezdarni i zapominalscy – wylicza.
źródło: Maciej Maleńczuk, "Chamstwo w państwie", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2016. Premiera 27 kwietnia