
Mila Jovovich wydała nowy singiel "Electric Sky" - łącząca electro i pop piosenka o miłości. Ma ona rozpocząć promocję najnowszej płyty Jovovich, która pojawi się na rynku w sierpniu. Sama autorka mówi, że jej utwór brzmi jak "mieszkanka New Order z Daft Punkiem i Joni Mitchell z Yo Gabba Gabba". Skoro Milla Jovovich próbowała już w życiu wszystkiego, to dlaczego za śpiewanie zabrała się tak późno? Wcale nie późno.
"Electric Sky" to powrót Milli Jovovich za mikrofon po niemal 20 latach. Gdzieś w zamierzchłej przeszłości aktorka wydała płytę, na której porównywana była do bardzo popularnej wówczas Kate Bush. Na swoim singlu, który zwiastuje wydanie nowej EP-ki zapowiadanej na nadchodzące lato, Milla idzie tym razem w ślady Kylie Minogue, Scissor Sisters i Gossip. Numer to surowy electroclash z domieszką mocno syntetycznego, surowego glam-popu, opierającego się na hipnotycznej linii basu i wijącym się wężykiem, elektronicznym aranżu. Nie ma tu Auto-Tune, nie ma przytłaczających syntezatorów ani bajerów robiących z muzyki karykaturalnego Transformersa - jest za to elegancja, klasa i szyk, jak z pokazu mody na wybiegu w Mediolanie.
Pierwsza nimfetka
Niektórzy rodzą się z talentem, a inni muszą wykazać się samodyscypliną i determinacją. Wiem, że należę do tej drugiej kategorii, ale łatwo się nie poddaję. Pochodzę z rodziny rosyjskich imigrantów.
Mówiono, że karierę skończę przed trzydziestką, a tymczasem popatrz, mam lat 35 lat i rozmawiamy o moim nowym filmie!
Rolę w "Piątym elemencie" Milla Jovovich zdobyła dzięki spontanicznemu małżeństwu. Dwa lata po występie w "Powrocie do błękitnej laguny", zagrała w "Uczniowskiej balandze". Na planie filmu poznała Shawna Andrewsa i tracąc czasu na zastanawianie się, wyszła za niego za mąż. Małżeństwo szybko unieważniła matka aktorki, która jako główny powód podała wiek naprawdę młodej panny młodej. Później spakowała jej walizki i wysłała Millę do Europy. Miała tam odpoczywać. Wyszło zupełnie inaczej.
Kawałek jest idealnej długości – ledwo 2:30, więc nie jest łatwo się nim znudzić, bo kończy się niemal tak samo szybko, jak się zaczął – przez co zachęca do tego, żeby wrócić po więcej. Za długość z pewnością pokochają go stacje radiowe, dla których krótkie numery są błogosławieństwem. Do klubów utwór w oryginalnej formie może wydawać się za krótki – ale to jedynie pozory. Na szczęście dla DJów ten numer to też niezła gratka, bo jego budowa pozwala na łatwą zabawę elementami i brzmieniem, i łatwe zrobienie z niego wersji pod klubowe parkiety. Ostatnio zastanawiałem się, co może być hitem nadchodzących miesięcy – jeśli dzisiejszą muzyką rządzi jeszcze jakakolwiek logika, to właśnie Milla rozwieje w tej kwestii wszystkie wątpliwości. Bo to po prostu kawał dobrej muzyki, która w dzisiejszych czasach zdarza się niezwykle rzadko.
"Electric Sky" daje nadzieję na naprawdę dobry singiel. Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość. Nućmy więc, póki co:
All I see is your eyes
With you in my life
Caught in your electric sky"