Z Millą Jovovich jest już tak, że gdziekolwiek się pojawi, wywołuje zachwyt. Nieważne też co robi - gra, pozuje, czy… śpiewa. Teraz zajmuje się tym ostatnim. Kilka dni temu na rynku pojawił się jej nowy singiel "Electric Sky", który ma promować planowaną na sierpień płytę. Wyszło trochę elektronicznie, trochę popowo i naprawdę dobrze. Bo Milla to kobieta kameleon, która zrobiła rewolucję w branży mody, filmowym biznesie i światku muzycznym. A to wszystko z uśmiechem na twarzy.
Pierwsza, której udało się skonfrontować New Order z Daft Punk
Mila Jovovich wydała nowy singiel "Electric Sky" - łącząca electro i pop piosenka o miłości. Ma ona rozpocząć promocję najnowszej płyty Jovovich, która pojawi się na rynku w sierpniu. Sama autorka mówi, że jej utwór brzmi jak "mieszkanka New Order z Daft Punkiem i Joni Mitchell z Yo Gabba Gabba". Skoro Milla Jovovich próbowała już w życiu wszystkiego, to dlaczego za śpiewanie zabrała się tak późno? Wcale nie późno.
To nie pierwszy wokalny popis tej współczesnej kobiety renesansu. Jej pierwsza płyta, "The Divine Comedy", pojawiła się na rynku w 1994 roku. Pamiętając jej słabe role filmowe, za które zamiast uznania, zdobywała nominacje do Złotych Malin, krytycy spodziewali się kiepskiej muzyki pop. Milla spłatała im figla. Miks stylu Kate Bush, Sinead O'Connor, This Mortail Coil i Cocteau Twins zaowocował świetnymi kompozycjami z użyciem instrumentów z całego świata. Nie było się do czego przyczepić. "The Divine Comedy" została oceniona bardzo wysoko i przyniosła jej sporą popularność.
Za Jovovich poszły inne modelki. W 1994 roku płytę wydała też Naomi Campbell. Karen Elson w 2010 roku nagrała solową płytę "The Ghost Who Walks". Agyness Deyn użyczyła swojego głosu do wstępnego monologu w teledysku Rihanny "We Found Love".
Pierwsza nimfetka
Milla Jovovich kocha modę, w końcu siedzi w tej branży od lat. Osobisty urok zauważyła w niej mama i postanowiła go wykorzystać. Po przyjeździe z małą Millą do USA, robiła wszystko, by portfolio dziewczynki znalazło się w odpowiednim miejscu i czasie. Udało się. Już jako dziewięciolatka Milla wystąpiła w pierwszych kampaniach reklamowych. Niedługo po tym rozpoczęła współpracę z Herbym Rittsem - mistrzem fotografii artystycznej. Nimfetka opanowała okładki pism o modzie i wybiegi. Wtedy za zdjęcia młodocianych modelek nie zwalniano jeszcze z pracy.
Pierwsza i jedyna, której we wszystkim ładnie
Pierwsze skojarzenie z Millą Jovovich to jednak jej niezwykła, kultowa już stylizacja z "Piątego elementu". Krótkie rude włosy i ledwo zasłonięte bandażowym body ciało przeszły do historii kina i popkultury. Milla pojawiała się na okładkach "Vogue" czy "Harper's Bazaar",brała udział w kampaniach reklamowych dla takich gigantów jak Dior, Donna Karan, Armani czy Versace. Doświadczenie wykorzystała w 2003 roku, kiedy założyła wraz z Carmen Hawk własną linie odzieżową Jovovich-Hawk. Ale na co dzień nie jest tak ekstrawagancka.
Aktorka stawia na prostotę i luz - często można zobaczyć ją w prostych czarno-białych kreacjach, męskich marynarkach czy zestawieniu tunika plus legginsy. Jeśli już eksperymenty, to tylko takie, które polegają na odsłanianiu ciała. Nigdy natomiast nie uznawała jednak granic we fryzurach: włosy długie, krótkie, z grzywką, czy bez - ładnemu we wszystkim ładnie.
Pierwsza modelka na srebrnym ekranie
Milla zapoczątkowała trend na romanse modelek z branżą filmową. Głośno o aktorce zrobiło się przy okazji „Powrotu do błękitnej laguny”, kontynuacji hitu z Brooke Shields z 1980 roku. Już oryginał wzbudził poruszenie. W remake'u Milla także poszła na całość. Występ ten przyniósł jej nominację do Złotej Maliny, a także… uwielbienie. Nie tylko wśród męskiego grona odbiorców. Młodziutka, egzotyczna i niewinna Milla wzbudzała pożądanie, ale i sympatię.
Pierwsza alienka, którą da się lubić
Rolę w "Piątym elemencie" Milla Jovovich zdobyła dzięki spontanicznemu małżeństwu. Dwa lata po występie w "Powrocie do błękitnej laguny", zagrała w "Uczniowskiej balandze". Na planie filmu poznała Shawna Andrewsa i tracąc czasu na zastanawianie się, wyszła za niego za mąż. Małżeństwo szybko unieważniła matka aktorki, która jako główny powód podała wiek naprawdę młodej panny młodej. Później spakowała jej walizki i wysłała Millę do Europy. Miała tam odpoczywać. Wyszło zupełnie inaczej.
Oprócz nagrania wspomnianej wcześniej płyty "The Divine Comedy", spotkała Luca Bessona. Ten zaproponował jej występ w „Piątym elemencie”, filmie który miał ugruntować jego pozycję w Hollywood po udanym „Leonie zawodowcu”. Milla wystąpiła z Brucem Willisem otrzymała miano najładniejszej i najsłodszej alienki w historii kina.
Mimo że od premiery filmu minęło już 15 lat, Milla Jovovich wciąż ma silną pozycję w rankingach urody. Za "Piąty Element", żeby tradycji stało się zadość, nominowano ją do Złotej Maliny. Kolejna zaś współpraca z Bessonem, tym razem przy filmie o Joannie d'Arc także zaowocowała nominacją do tej mało prestiżowej nagrody.
"Electric Sky" daje nadzieję na naprawdę dobry singiel. Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość. Nućmy więc, póki co:
"With you I’m blind
All I see is your eyes
With you in my life
Caught in your electric sky"
Wracajmy do "Piątego elementu" i wertujmy stare magazyny, z czasów, kiedy okłądki należały tylko do Milli. A sierpień zarezerwujmy dla niej. Swoją płytą znów pokaże wszystkim, że jest jedyna w swoim rodzaju.
Reklama.
Joachim Nawrot
Dynamitri, dziennikarz muzyczny
"Electric Sky" to powrót Milli Jovovich za mikrofon po niemal 20 latach. Gdzieś w zamierzchłej przeszłości aktorka wydała płytę, na której porównywana była do bardzo popularnej wówczas Kate Bush. Na swoim singlu, który zwiastuje wydanie nowej EP-ki zapowiadanej na nadchodzące lato, Milla idzie tym razem w ślady Kylie Minogue, Scissor Sisters i Gossip. Numer to surowy electroclash z domieszką mocno syntetycznego, surowego glam-popu, opierającego się na hipnotycznej linii basu i wijącym się wężykiem, elektronicznym aranżu. Nie ma tu Auto-Tune, nie ma przytłaczających syntezatorów ani bajerów robiących z muzyki karykaturalnego Transformersa - jest za to elegancja, klasa i szyk, jak z pokazu mody na wybiegu w Mediolanie.
Milla Jovovich
Niektórzy rodzą się z talentem, a inni muszą wykazać się samodyscypliną i determinacją. Wiem, że należę do tej drugiej kategorii, ale łatwo się nie poddaję. Pochodzę z rodziny rosyjskich imigrantów.
Milla Jovovich
Mówiono, że karierę skończę przed trzydziestką, a tymczasem popatrz, mam lat 35 lat i rozmawiamy o moim nowym filmie!
Joachim Nawrot
Dynamitri, dziennikarz muzyczny
Kawałek jest idealnej długości – ledwo 2:30, więc nie jest łatwo się nim znudzić, bo kończy się niemal tak samo szybko, jak się zaczął – przez co zachęca do tego, żeby wrócić po więcej. Za długość z pewnością pokochają go stacje radiowe, dla których krótkie numery są błogosławieństwem. Do klubów utwór w oryginalnej formie może wydawać się za krótki – ale to jedynie pozory. Na szczęście dla DJów ten numer to też niezła gratka, bo jego budowa pozwala na łatwą zabawę elementami i brzmieniem, i łatwe zrobienie z niego wersji pod klubowe parkiety. Ostatnio zastanawiałem się, co może być hitem nadchodzących miesięcy – jeśli dzisiejszą muzyką rządzi jeszcze jakakolwiek logika, to właśnie Milla rozwieje w tej kwestii wszystkie wątpliwości. Bo to po prostu kawał dobrej muzyki, która w dzisiejszych czasach zdarza się niezwykle rzadko.