"Agent - Gwiazdy" - program, który ogląda ponad milion widzów.
"Agent - Gwiazdy" - program, który ogląda ponad milion widzów. Fot. mat. promocyjne TVN

Psychologiczna gra, okazja do wypromowania się i zmiany wizerunku? A może idealny program rozrywkowy? Bez względu na to, czym jest, "Agent - Gwiazdy" ma swoją widownię. W marcu, po emisji kilku odcinków, wynosiła 1,9 mln osób. Jak na polskie realia to sporo. Wystarczyło zabrać grupę mniej lub bardziej znanych postaci do Afryki, by lawina ruszyła. I naprawdę wciągnęła – aż do finału.

REKLAMA
Let's play
Reguły są proste, 14 uczestników– 7 kobiet i 7 mężczyzn – mają wykonać serię określonych zadań. Za każde, fizyczne bądź umysłowe, otrzymają konkretną sumę pieniędzy. Albo i nie, jeśli zadziała tytułowy Agent. Wytypowany przez producentów ma przeszkadzać innym, a jednocześnie nie dać się wykryć. Na odcinek składają się dwa, trzy zadania, którym 14-ka poświęca sporo pracy i energii. Raz działają wspólnie, raz oddzielnie. Muszą też odpowiedzieć na pytania dotyczące Agenta. Co epizod, grupa kurczy się o jedną osobę.
Kiedy w 2000 r. TVN wykupiło licencję "Agenta", dokonała się prawdziwa rewolucja. Program był pierwszym reality show w polskiej telewizji. Jednym z uczestników zaś Bartosz Arłukowicz, późniejszy minister zdrowia w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Zgłoszenie wysłał z nudów. Postawił na udawanie "kreta", w finale utwierdził w tym swoją przeciwniczkę i wygrał rywalizację.
logo
Bartek ze Szczecina, czyli przyszły minister zdrowia wygrał 2. edycję "Agenta". Fot. TVN
"Agent" miał rzesze wielbicieli, torując karierę prowadzącemu Marcinowi Mellerowi. 14 lat później pałeczkę po nim przejęła Kinga Rusin. Nie wracała do starych nagrań, chciała pozostać sobą. W ramach przygotowania obejrzała tylko najnowsze, zagraniczne realizacje. "A i tak to, co zastałam na planie w RPA, przeszło moje najśmielsze oczekiwania!" – mówiła w rozmowie z "Vivą".
Byle do celu
Lotnisko Okęcie, tam spotykają się gwiazdy zaangażowane do nowej odsłony show. Środkiem hali kroczą Hubert Urbański, Monika Mrozowska, Joanna Jabłczyńska i Antek Królikowski, obok idą Tomasz Oświeciński, Sylwia Szostak czy Dominika Tajner - Wiśniewska. Tamara Gonzalez Perea i Michał Szpak ściągają uwagę strojami. Ona – kolorowy, blogowy ptak, on – gość z długimi włosami chwalący manicure. Z boku trzymają się projektant Maciek Sieradzky, modelka Kamila Szczawińska i raper Vienio.
Johannesburg. Zdezorientowani uczestnicy, jeszcze z bagażami, rozpoczynają grę. W nieciekawej dzielnicy telefon od Rusin odbiera Oświeciński. Ze skupieniem słucha, na czym polega pierwsza misja grupy. W tym czasie Rafał Maślak i Joanna Jabłczyńska otwierają koperty, by zaraz dowiedzieć się, że stracili duże pieniądze. Ale to nie oni później odpadają. Zgadując, kto skoczy z kilkusetmetrowych kominów, zachowują miejsca. Z programem żegna się Królikowski i... szybko wraca.
Producenci wiedzą, jak utrzymać napięcie. Takie chodzenie po ścianie budynku podnosi ciśnienie, ale to nie clou "Agenta". Ważniejsze od walki z fizycznymi słabościami jest psychiczne łamanie przeciwników. Hasło, które chętnie powtarza młody aktor, "Najważniejsze, że jesteśmy razem", brzmi jak żart.
logo
Sojusznicy - Antek Królikowski i Tomasz Oświeciński. Fot. materiały TVN
Mydlenie oczu to podstawowa taktyka. Ci bardziej wyrafinowani powoli budują zasadzki. Celem jest finał i wspólna kasa. Pytanie, czy Machiavelli byłby dumny widząc, co wyprawia Antek, by to osiągnąć. Zdaje się, że w połowie serii ma już wszystkich w garści. Trzyma z Tomkiem i równie przebiegłą Tamarą. Ta trójka działa na nerwy pozostałym – długo nie mogą ich rozdzielić, bo to oni dzielą, głównie informacjami. Zapisane w notesach są cenne jak złoto.
Wszystkie chwyty dozwolone
Któraś z uczestniczek żali się, że o przyjaźni w "Agencie" nie ma mowy. Tak jak o zaufaniu. W RPA działa taktyka "Jesteśmy razem, ale wiedz, że wbiję ci nóż w plecy". Włącza się drapieżczy instynkt przetrwania. Wie o tym Tamara, wie Antek. Dlatego uśmiechają się, gdy słyszą od kogoś "Do widzenia". Spokojny Sieradzky, usłużna Sylwia, sympatyczna Kamila, energiczny Michał. Ich już nie ma. Nie ma też Tomka, Vienia, Rafała – mistera Polski, "żony Hollywood", Moniki, głównej "podejrzanej", Dominiki, ani Joanny.
Kto jest agentem? Hubert, bo malkontenci i „ślamazary” mają najwięcej do ukrycia. Granie niedojdy zmniejsza ryzyko wpadki, gdy wszystko, co robi już nią jest. Ataki złości są jak zasłony dymne, podobnie zresztą bezradność, z którą Urbański musiał się urodzić. Z nieukrywanym poczuciem wyższości i tupetem udaje mu się prześlizgnąć do finału.
logo
Hubert, czyli agent? Fot. TVN
Agentem jest Tamara, mistrzyni sojuszy, wykorzystująca pozorne słabości w relacjach z męskimi sojusznikami. Zawsze perfekcyjna, zapamiętana jako ta, która ciągnęła za sobą dwie wielkie walizki. W jednym odcinku potrafi pokazać się w kilku różnych strojach. Nie przejmuje się kąśliwymi uwagami, przechodzi dalej. Do jej dziennika chciał się dorwać każdy. Wie sporo i ma doskonały zmysł obserwacji.
logo
Tamara, największe zaskoczenie. Fot. TVN
Ale Antek nie wydaje się gorszy, przecież wrócił do programu. Jako aktor potrafi kłamać bez mrugnięcia okiem, a mącenie zdaje się jego ulubioną rozrywką. Przykładem jest doskonała scena kłótni z Oświecińskim. Nie gorsza od manipulacji przy kręcącym się kole, gdy splątani uczestnicy musieli wybrać: wolność lub immunitet.
logo
Kto jest agentem? Odpowiedź 17 maja. Fot. TVN
10 maja dowiemy się, kto weźmie pieniądze do domu. Agent ujawni się tydzień później. Internauci mają swoje typy, jedni czują, że wiedzą, drudzy prowadzą pogłębione analizy. Czasem wystarczy im iskra w postaci punktu z CV, ankieta bez nazwiska obecnego w grze zawodnika i mina przegranego. O dziwo, wśród nieznających "kreta" jest Kinga Rusin. Najwyraźniej woli niespodziankę. Bez niej nie byłoby "Agenta" z ponad milionową publicznością, dziesiątkami lajków i postów na Twitterze. Kto powiedział, że nie potrzebujemy właśnie takiej rozrywki?