
Litwa. To dla Lecha Kaczyńskiego był jeden z najważniejszych tematów i celów zagranicznych wizyt. Oczko w głowie, coś, na czym bardzo mu zależało. Po jego śmierci relacje z Litwą ochłodziły się, za co niemal rok temu Andrzej Duda mocno krytykował swojego poprzednika. Z jego ust padły wtedy szumne zapowiedzi budowy tych relacji od nowa, na wzór Lecha Kaczyńskiego. Gdzie one są? – można teraz zapytać. Bo do dziś nawet zaczątków tej budowy nie widać. To pierwsza taka prezydentura – przez tyle miesięcy wciąż bez oficjalnej wizyty w Wilnie.
Patrząc z perspektywy tych kilku lat należy stwierdzić, że polityka rządów Platformy Obywatelskiej i prezydenta B. Komorowskiego wobec Litwy zabrnęła donikąd. Poważne, strategiczne rozmowy na linii Warszawa-Wilno w zasadzie nie są prowadzone. Dzieli nas przepaść w porównaniu z latami prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, kiedy udawało się, krok po kroku w wielkim trudzie, ale jednak skutecznie, upominać o prawa Polaków na Wileńszczyźnie przy jednoczesnych przyjaznych relacjach z rządem litewskim. Czytaj więcej
W pierwszym roku swojej prezydentury Lech Kaczyński gościł na Litwie aż cztery razy. Za każdym razem spotykał się z ówczesnym prezydentem Valdasem Adamkusem. Co prawda realia były zupełnie inne, a ten czwarty raz miał miejsce w listopadzie 2006 roku i teoretycznie Andrzej Duda trochę czasu jeszcze ma, by go dogonić, ale na razie niewiele na to wskazuje. Jesienią na Litwie są wybory parlamentarne i żadna partia nie chce grać polską kartą, by nie być posądzona o propolskie nastawienie. Do końca roku nic się raczej w tej kwestii nie zmieni.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
