Ekipa "złych".
Ekipa "złych". Fot. Materiały AKS "Zły"

Oni chcą zmienić ludzi i polską piłkę nożną. W ich drużynie grają imigranci, uchodźcy oraz "słoiki". Na spotkaniach mówią o homofobii w świecie piłki. Nazywają się pierwszym demokratycznym klubem w Polsce, gdzie głos zwykłego członka stowarzyszenia jest tak samo ważny, jak zarządu. Swoją działalność finansują z produkcji piwa i składek. I na przekór nazywają się Alternatywnym Klubem Sportowym „Zły”

REKLAMA
– Moja miłość do piłki? Ja wychowałam się na boisku. Mój dziadek był prezesem klubu „Piast Nowa Ruda” i zabierał mnie do klubu. Z chłopakami grałam też na podwórku – śmieje się Karolina Szumska, prezeska klubu AKS „Zły”, na co dzień pracuje w firmie telekomunikacyjnej.
Klub powstał w ubiegłym roku w Warszawie. Tworzą go „słoiki”, imigranci, cudzoziemcy i grono warszawiaków. Narodził się przy piwie w warszawskich knajpkach przy okazji kibicowania. No i na trybunach. Niedawno piłkarze AKS rozegrali swój pierwszy sparing w warszawskiej lidze.
– Przed wyjściem na murawę powiedziałem piłkarzom, że mają dać z siebie wszystko. Że chcę zobaczyć w nich wolę walki. Aby pokazali szacunek dla klubu i herbu – opowiada trener męskiej drużyny „Złych” – Antonio „Toto” Shehadi, który pochodzi z Izraela.
Karolina Szumska po meczu ochrypła od okrzyków, zagrzewania drużyny.
– Siedziałam z piłkarzami na jednej ławce! – śmieje się. – Sędzia na kolejnym meczu już chyba mi nie pozwoli.
Gruzin zaczynał w „Zniczu”
– Pierwszy mecz był testem dla nas. Sprawdzeniem się kondycyjnie i technicznie. W sumie byłem zaskoczony, że po zaledwie czterech miesiącach treningów stworzyliśmy drużynę, która pokazała siłę i wolę walki – komentuje Giorgi Komoshvili z pochodzenia Gruzin, od niedawna ma również obywatelstwo polskie. Na co dzień tłumacz przysięgły.
Do Polski przyjechał, gdy miał 5 lat. Sprowadził go wraz z rodziną ojciec, który w 1989 r. po upadku ZSRR wyjechał za praca z rodzinnego kraju. Jechał do Niemiec, ale trafił do Polski.
– Na podwórku razem z siostrą budziliśmy wśród rówieśników prawdziwą sensację. Poznawaliśmy słowa, zwroty, a potem biegliśmy do ojca, aby nam wyjaśnił co znaczy – uśmiecha się.
Rodzice zapisali go do klubu „Znicz Pruszków”. Niedługo później postanowili wrócić do Gruzji.
– Dla mnie to nie był powrót do ojczyzny, tylko jakby wyjazd do nowego kraju. Nie pamiętałem już Gruzji. Na początku była bariera… językowa. Dobrze, że przed wyjazdem w weekendy ojciec zmuszał mnie i siostrę do nauki gruzińskiego – dodaje.
W Tibilisi grał w młodzieżowej drużynie „Dynama”. Do Polski przyjechał już na studia.
– A miłość do piłki pozostała. Gdy pocztą pantoflową rozeszła się wieść o „Złym” postanowiłem grać w tym klubie. My mamy ambicje być nie tylko amatorskim klubem – przekonuje Giorgi.
Myślał o „Legii”, zapalił się do „Złych”
Izraelczyk „Toto” Shehdii potwierdza ambitne plany klubu. Dwa razy w tygodniu katuje swoją zbieraninę. Tymczasem mógł być w warszawskiej „Legii”. Z futbolem ma do czynienia od najmłodszych lat, jego rodzice mają szkółkę piłkarską. Przeszedł nawet testy do młodzieżowej reprezentacji narodowej Izraela.
– Niestety, wtedy zachorowałem na białaczkę. Udało mi się pokonać chorobę, nawet wróciłem do treningów, ale organizm był już słabszy. Za namową rodziców zrobiłem certyfikat trenerskie. W myśl przepisów powinienem mieć minimum 24 lata, aby starać się o certyfikat. Dla mnie zrobiono wyjątek i w jednej ławce kształciłem się z reprezentantami naszej kadry narodowej – wspomina.
Do Polski trafił na studia. Wybrał ten kraj, bo tanio i zielono.
– I bardzo fajny – przekonuje.
Chciał trenować w „Legii”. Po próbach dostał propozycję, ale bezpłatnie. Teraz kokosów też nie zbija, ale…
– Przyszli do mnie zapaleńcy z AKS-u. Powiedzieli jaki jest pomysł. Mnie się bardzo spodobał – twierdzi Shehadi.
Mają dość takiego futbolu
Zarząd AKS wyjaśnia, że są pierwszym demokratycznym klubem. Nawet zarząd tłumaczy się, że jest zarządem, bo musiał się utworzyć na potrzeby rejestracji stowarzyszenia. Każdy może zostać członkiem ”Złego”, ale… jego głos będzie tak samo ważny, jak reszty. Klub skupia blisko sto osób i prowadzi dwie drużyny – męską i kobiecą. Wśród piłkarzy jest m.in. Gruzin, Ukrainiec, Macedończyk, Francuz, Wietnamczyk, u dziewczyn na bramce stoi Szwajcarka. No i oczywiście Polacy.
– Od znajomych usłyszałem właśnie o idei tego klubu. Dlatego tutaj przyszedłem. Trochę nie dowierzałem więc pojawiłem się na spotkaniu. Oni mnie przekonali. Zaangażowałem się, bo mam dość tego, co się dzieje w polskiej piłce. Afer o kasę, upadających klubów i wieloletniego, bezskutecznego czekania na sukces jakiejś polskiej drużyny w „Lidze mistrzów” – opowiada Piotr Maniszewski.
On pochodzi z Radomia. Na co dzień zajmuje się ubezpieczeniami, a w klubie odpowiada za sekretariat oraz działaniami marketingowymi. Pomaga też sekcji sportowej.
– Kluby demokratyczne to już rozwiązanie popularne w Europie – wtrąca Karolina Szumska.
Piłka wraca do korzeni
„Zły” wzoruje się na FC United of Manchester. Angielski klub powstał w 2005 roku, gdy grupa kibiców nie chciała się pogodzić z rządami rodziny amerykańskich miliarderów, którzy wykupili wówczas Manchester United. Obecnie jego zbuntowany odpowiednik ma 5 tys. członków. Ze swoich składek wybudowali stadion. Inwestycja pochłonęła ponad 6,5 mln funtów. Natomiast bilet nie kosztuje majątku, jak w większości meczy „normalnych” klubów. Obiekt może pomieścić ponad 4 tys. kibiców. Z reguły na każdym meczu wypełniony jest po brzegi, bo w Wielkiej Brytanii nastała moda na zbuntowanych.
Piwo im służy
„Zły” również ma ambicje utrzymywać się ze składek. Co w warunkach polskich, zarząd AKS-u też przyznaje, jest trudne.
– Stąd różne pomysły. Hitem okazało się nasze piwo. Zgłosiła się do nas firma, której spodobała się nasza idea. Dostarczyli piwo, my etykiety. I „Złe” trafiło do warszawskich piwiarni. Część zysków ze sprzedaży wspiera naszą działalność – tłumaczy Rafał Lipski z AKS-u.
Teraz Lipski jest w drodze do Hamburga, gdzie po raz kolejny spotykają się z członkami tamtejszego klubu HFC Falke. Założyli go byli kibice słynnego Hamburger SV, którzy rozczarowani polityką i komercjalizacją klubu odeszli i założyli swój własny.
Rafał Lipski: – Wkrótce jedziemy też do Paryża. To będzie duże wydarzenie. W przededniu Euro’2016 odbywa się tam jedyna w swoim rodzaju konferencja środowisk kibiców piłkarskich, którzy podeszli świadomie do kwestii napływu uchodźców do Europy i podjęli różnorodne formy ich integracji poprzez futbol.

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl