
– Dla mnie człowiek, który donosi do obcego państwa to jest zdrajca i tak naprawdę powinien wisieć na stryczku – powiedziała w wywiadzie dla katolickiego Radia Nadzieja posłanka PiS. Po fali negatywnych komentarzy doszła do wniosku, że po tygodniu od emisji musi sprostować swoją wypowiedź. Bernadeta Krynicka twierdzi, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu, a ona podła ofiarą politycznej nagonki.
REKLAMA
W sprostowaniu, które poseł Krynicka zamieściła na Facebooku, wyjaśnia, że została zapytana, czy złożyłaby donos przeciw Polsce. Odpowiedziała, że oczywiście nie, bo człowiek, który robi takie rzeczy jest zdrajcą narodu. Bernadeta Krynicka stwierdziła, że uważny słuchacz zrozumiałby, że jej słowa o wieszaniu zdrajców odnosiły się do historii, a nie do współczesnej Polski.
– Wszystkie bodaj narody europejskie od zawsze dbały o swoje racje i interesy w ten sposób, że osobom działającym na ich szkodę wymierzano surowe kary. W naszym kręgu kulturowym była to nawet kara śmierci, co było wyrazem najwyższej pogardy społeczeństwa wobec osób szkodzących interesowi ogółu – wyjaśniła. Po czym przyznała, że jej wypowiedź "mogła być odebrana jako dość emocjonalna".
Jak pisaliśmy w naTemat, słowa Krynickiej o wieszaniu to kolejny głos o tym, jak zdaniem polityków PiS należy karać wszystkich domniemanych zdrajców. Wcześniej Anna Kołakowska, radna PiS z Gdańska, chciała złapać i golić do łysego posłankę PO Agnieszkę Pomaskę. Przyczyną było podarcie przez posłankę najnowszej sejmowej uchwały.
źródło: Facebook.com
