Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Reklama.
Podopieczni Franciszka Smudy, tuż po meczu, narzekali na tropikalne warunki, z którymi musieli się zmagać podczas spotkania z Grekami na Stadionie Narodowym. Jednocześnie przyznali, że nie można tym faktem usprawiedliwiać swojej postawy podczas drugiej części meczu, bo - jak stwierdzili - problem dotyczył również i Greków. 
Kolejne mecze przy odsłoniętym dachu
Ciężka atmosfera widoczna była już na treningu. Termometr wtedy, jak donosi Michał Pol na swoim blogu, wskazywał 25 stopni C, podczas gdy na zewnątrz kropił deszcz, a zamknięty dach sprawił, że wewnątrz stadionu było niezwykle parno. Ku zdziwieniu kibiców, UEFA zadecydowała, że wszystkie mecze w Warszawie odbędą się przy zasuniętym dachu: - Rzeczywiście były takie plany, jednak po wczorajszym spotkaniu stwierdzono, że wszystkie następne mecze na Stadionie Narodowym będą rozgrywane przy rozsuniętym dachu - zapewnia w rozmowie z naTemat Juliusz Głuski, rzecznik prasowy EURO2012 Polska Sp. z o.o. Jak dodaje rzecznik, decyzja UEFA może ulec zmianie, ale tylko wtedy, gdy pogorszą się warunki atmosferyczne.

Parno wszędzie, mokro wszędzie - co to będzie?
Niewątpliwie wczoraj pogoda przed meczem Polska - Grecja nie należała do najlepszych. Ulewa, która przeszła nad Warszawą na kilkanaście minut przed rozgrywkami, w zderzeniu z wysoką temperaturą, sprawiła, że na zewnątrz panowały tropikalne warunki. Odczuli to piłkarze, którzy grali przez 90 minut z Grekami: - To prawda. Było bardzo duszno, każdy to odczuwał, a na dole było to czuć jeszcze bardziej. Nie ma co tutaj szukać wymówek. Ciężkie warunki były, ale dla obu zespołów. Dawaliśmy sobie z tym świetnie radę w pierwszej połowie. Później było gorzej - zauważa w rozmowie z Eurosportem Rafał Murawski, pomocnik w kadrze Franciszka Smudy.
Także Robert Lewandowski przyznał, że odczuł wysoką temperaturę na boisku. I wcale nie chodziło tu o emocje i o stres, a o pogodę: - To nawet kibice czuli na trybunach, a
my musieliśmy jeszcze biegać. Czuliśmy się trochę jakbyśmy nie byli w Polsce, a w innym kraju, gdzie jest 40 stopni - komentował piłkarz dla Eurosportu.
I niewątpliwie miał rację. Z każdą kolejną minutą meczu można było dostrzec coraz więcej kropli potu na twarzach piłkarzy. - Na stadionie było naprawdę bardzo duszno. Było to czuć również na trybunach - komentuje Sandra, która uczestniczyła w meczu otwarcia w Warszawie. - Nie dziwię się, że piłkarze w drugiej połowie nie radzili sobie z Grekami - dodaje.
Tropikalne warunki wpłynęły na zawodników?
W mediach wrze. Dziennikarze od rana próbują dopatrywać się winy kiepskich warunków atmosferycznych w słabej grze Polaków po pierwszych 45 minutach meczu. O komentarz do tego poprosiliśmy piłkarza Sebastiana Milę: - Nie wydaje mi się, żeby trudne warunki wpłynęły na grę zawodników. To nie odbiło się na wynik spotkania. Piłkarze muszą być przygotowani do grania w każdych warunkach atmosferycznych - mówi zawodnik Śląska Wrocław. - Pamiętam swój mecz w Emiratach Arabskich. Wysokie temperatury nie wpływają dobrze na piłkarzy, którzy w takich sytuacjach po prostu szybciej się męczą - dodaje.
- Przypominam sobie mecz z Kostaryką na Mistrzostwach Świata w 2006 roku. Był upał, a kiedy wychodziliśmy na boisko, murawa była jeszcze mokra. Wszystko parowało - mówi w rozmowie z naTemat Bartosz Bosacki, były obrońca reprezentacji Polski. - Mecze tej rangi mają to do siebie, że gra się przy każdej pogodzie. Wtedy, mimo że nie było łatwo, pokazaliśmy, że można wygrać i w trudnych warunkach. Takich meczów w mojej karierze była cała masa - dodaje piłkarz.
Jak zauważa, Grecy mogą być przyzwyczajeni do gry w wysokich temperaturach, ale - jak dodaje - nie powinniśmy tutaj upatrywać braku zwycięstwa naszej reprezentacji. Obaj piłkarze zgodnie twierdzą, że przyczyna tkwi zupełnie w czymś innym. W czym - nie chcą zdradzić.