Discopolo rządzi! Wyszło z niszowych dyskotek. Teraz ma głos...
Discopolo rządzi! Wyszło z niszowych dyskotek. Teraz ma głos... Fot. Marek Gwiazdowski, Zespół MIG

Warszawka z Krakówkiem za rękę pójdą na Open'era. Obejrzą też wykonawców z Sopotu albo debiuty z Opola. I na placu Zbawiciela, czyli placu Hipstera, będą drwić z discopolowej muzy. Tymczasem należą do śmiesznej mniejszości, kolorowo-brodatego skansenu. Polska bawi się pod scenami takimi jak w mazowieckiej wiosce – Iłowie!

REKLAMA
– Wymarzona, tak jak z mojego snu. Taka śliczna, że aż brakuje tchu – Agnieszka Świcińska nuci piosenkę zespołu MIG – ci chłopcy z okolic Płońska są jej ulubionymi wykonawcami.
W Łobżenicy Agnieszka prowadzi „ciuchland”. Razem z mężem wychowują trójkę dzieci. Z jej miasteczka do Iłowa, gdzie co roku odbywa się discopolowe „Pożegnanie Lata”, jest ponad 260 km. Co roku jednak do tej mazowieckiej wsi jeździła cała rodzina na discopolową przytupówę. Zapewnia, że chociaż podróż była męcząca, to żadne z jej nastoletnich dzieci nie narzekało.
– Jechaliśmy dzień wcześniej przed koncertami, aby zająć jakiś hotel. No i – stanąć w kolejce po bilety. Raz czekaliśmy ponad godzinę. Warto było, bo wyszalałam się za wszystkie czasy. Mieliśmy podeptane stopy, a nawet siniaki na nogach. Taki był ścisk! – śmieje się.
Teraz wybierają się na inną imprezę, ale oczywiście popularnej na wsiach muzy, festiwal w Szczecinku. Jest bliżej, a atmosfera i tłumy jak w Iłowie.
– U nas w domu wszystko robi się w rytm tej muzyki – dodaje.
Kocha ich większość
– Gdybym miała wybrać festiwal typu Open'era czy bawić się na discopolowej imprezie, to bym się nie wahała. 90 proc. polskiego społeczeństwa kocha discopolo. Wykonawcy z dużych festiwali chcieliby mieć tyle koncertów, co my – opowiada Małgorzata Główka z CamaSutry.
Rozmowę przerywa trzask w telefonie. Małgosia jest w drodze na kolejny występ. Luźny weekend to dla niej tylko trzy koncerty w weekendzie. W ubiegłym roku dziewczyny CamaSutry występowały w Iłowie. Zdaniem liderki zespołu tzw. polski dance, inaczej discopolo, przestał być obciachem. Wszedł na salony. Przybywa imprez, festiwali, a ostatnio popularne stały się gale.
– Przebijamy się w publicznej telewizji – komentuje Główka.
Tylko 50 km od pl. Zbawiciela, a już jest mnóstwo klubów dla miłośników discopolo. Powiat sochaczewski i Iłów uchodzą za stolicę tej muzyki. Rejestracje aut z tego powiatu, czyli WSC, dominują na parkingach przed placem iłowskiego koncertu. Złośliwcy tłumaczą skrót i opinię o ich użytkownikach jako – Wczoraj Sortowali Cebulę.
Żadne wesele nie byłoby weselem
– Sama kiedyś miałam złe zdanie o tej muzyce. Wydawało mi się, że to utwory bez ambicji i przekazu. Może było tak na początku, ale też jest taka prawda, że bez hitów discopolo nie udałoby się żadne wesele czy event – przekonuje wokalistka CamaSutry.
Szacunku do „wiejskiej muzy” nabrała, gdy się zaangażowała w jej tworzenie. Zobaczyła, ile pracy i wysiłku trzeba włożyć, aby ułożyć dobry utwór.
– Teraz na scenach pojawiło się mnóstwo nowych wykonawców. Konkurencja jest ogromna, poprzeczka też wysoko. Sądzę, że discopolo będzie się rozwijać i długo jeszcze utrzyma na czerwonym dywanie. Ciężko pracujemy, aby się utrzymać. Jestem dumna, że żaden z naszych utworów nie był przeróbką starego, każdy jest inny, nowy – zapewnia.
W ubiegłym roku CamaSutra występowała w Iłowie. Koncert się udał. Po występie okazało się, że nie ma pokrowca na stroje.
– DJ zapomniał spakować. Musieliśmy wracać się z trasy. Scena oczywiście już została zwinięta. Trzy godziny czekaliśmy, aż przyjedzie osoba, która zabezpieczyła pokrowiec. W tym czasie DJ-owi się oberwało – śmieje się Małgorzata Główka.
Ona nigdy się nie zestarzeje
– Jestem twoją niewolnicą. Nocą rozpustnicą, bez ciebie nie ma mnie – piosenka Etny wydobywa się przez uchylone okno auta.
Jak zwykle popołudniem auta z „ziomkami” stoją za stacją paliw w Iłowie. Co niektórzy pociągają piwo z butelek. Etna występowała w tej wsi na ubiegłorocznej edycji. Koncerty odbywają się na miejscowym stadionie. Zawsze na koniec sierpnia, na jedną noc, zjeżdża się około 10 tysięcy osób. To więcej niż mieszkańców w Iłowie. Ta wieś liczy sobie około 1000 mieszkańców.
– Nasz prezes pochodzi z Iłowa i on pierwszy zorganizował tam koncert. Teraz już ma 19. edycję. Jeszcze większą imprezę, bo dwudniową organizujemy w Ostródzie – przekonuje Dominika Świętek z „World Media”, organizatora iłowskiego koncertu.
To dla Iłowa najważniejsze wydarzenie w roku. Najlepszy zarobek w roku. Przez jeden dzień sklepy przeżywają oblężenie. Rolnicy też zyskują. Na łąkach i ogrodach powstają żywiołowo płatne parkingi. Korki ciągną się kilometrami. Przez chwile Iłów jest znów miastem, jak przed 500 laty.
– Kiedyś słyszałem, że ten koncert się zestarzeje. To nieprawda. To my się zestarzeliśmy, a nie ta muzyka. Chłopcy, którzy organizowali ten koncert, wyrośli na poważnych mężczyzn, a my już na dziadków – śmieje się Roman Kujawa, wójt Iłowa.
Chopin też by jeździł do Iłowa
– Ale impreza bawić nam się chce, przy tej muzyce ciała ruszają się, dzisiejszej nocy nic nie liczy się – śpiewają ulubieńcy Agnieszki Świcińskiej.
Czy śmiać się z tych słów? Tej muzyki? Bywalców koncertów w Iłowie i podobnych miejscach? Pobyt na discopolowej przytupówce może mieć nieoczekiwany finał i sens.
– Przy okazji wyjazdu do Iłowa odwiedziliśmy miejsce urodzenia Chopina. Żelazową Wolę. To powinien zobaczyć każdy Polak. Tak przynajmniej ja uważam – komentuje Agnieszka.

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl