Gest serca. Brawo! Dobry człowiek, niech inni ministrowie idą jego śladem! – peany pod adresem Zbigniewa Ziobry słychać jak Polska długa i szeroka. Decyzja o przekazaniu 500 zł dla chorego chłopca została doceniona, spodobała się bardzo, ale jednak wzbudziła też niemałe kontrowersje. Nie. Absolutnie nie z powodu niepełnosprawnego dziecka, któremu każda pomoc się przyda. Z powodu ministra, który w świetle jupiterów pokazał, że nie wszystko w państwie działa, jak należy.
Wszystkie oczy skierowane były na Stąporków pod Kielcami. Mnóstwo kamer i aparatów wycelowanych w ministra Ziobrę i małego, 7-letniego chłopca, któremu postanowił pomóc. Sam uznał z żoną, że tych pieniędzy nie potrzebują, ale wniosek został złożony – jako rodzice dwójki dzieci państwo Ziobro mieli do tego prawo i z niego skorzystali.
Wielu internautów już tu jednak zadaje pytanie, czy tak być powinno. Bo przecież teoretycznie 500 zł przysługuje, ale tylko na własne dziecko. Jeśli ich nie potrzebował, po co składał wniosek? Czy te pieniądze w ogóle można komuś przekazać? A czy przypadkiem nie jest to już darowizna? Podobnych pytań rzuconych w eter jest mnóstwo, a gest ministra niekoniecznie spodobał się również na szczytach władzy. Wiceminister rodziny tak skomentował:
Politycy i bogaci niech idą jego przykładem
Najbardziej w sieci razi jednak to, że minister pobrał pieniądze od państwa, czyli od podatników i – bez względu na szczytny cel – dalej je rozdaje. Pokazując innym politykom, że powinni zrobić tak samo. Wręcz apelując do nich o to, jakby wcześniej – jeśli była taka potrzeba – podobnych niuansów 500+ nie można było doprecyzować ustawowo. – Początkowo nie chciałem tego faktu nagłaśniać, jednak potem stwierdziłem, że może za moim przykładem pójdą także inni politycy z różnych ugrupowań, a także inne zamożne osoby – powiedział w Stąporkowie.
Na to zresztą liczy burmistrz 6-tysięcznego miasta Dorota Łukomska. Też zachęcając innych, by poszli śladem ministra.
I tylko patrzeć, aż zaraz nastąpi wysyp godnych Zbigniewa Ziobry naśladowców. I powstanie wielki 500-plusowy zamęt. Bogaci będą pobierać, a potem przekazywać dalej. Chyba nie o to w tej ustawie chodziło. A jeśli tak, może trzeba było stworzyć inną? Albo z niezłożonych wniosków stworzyć fundusz pomocy tym, którzy z powodu wykluczenia przez PiS-owska ustawę, z 500+ nie mogą skorzystać, a którym te pieniądze bardzo by się przydały? "Wstyd za takie lansowanie. Jeśli chce dać to powinien o tym wiedzieć on i ta rodzina", "On przeczy polityce swojej partii – pokazuje, że w kraju są biedne (i chore) dzieci, które nie dostały, oraz zamożni obywatele, którzy, nie wiedzieć czemu, dostali..." – to, pomijając brawa i zachwyt, komentarze z portalu wpolityce.pl
Gmina ma swoje kontakty na szczycie
7-letni Filip miał szczęście, że spotkał ministra Ziobrę. A także, że urodził się w gminie, w której rządzi Dorota Łukomska. Młoda, prężnie działająca burmistrz, która w chwili wygranych wyborów w 2009 roku miała zaledwie 28 lat i w tamtym czasie była najmłodszym włodarzem w Polsce. Zanim to jednak nastąpiło, pracowała w Sejmie, w w sekretariacie posła Przemysława Gosiewskiego. Do dziś – jak uważa się w regionie – ma silne związki ze środowiskiem senatora Jacka Włosowicza, wcześniej europosła Solidarnej Polski, który w Stąporkowie miał nawet swoje biuro poselskie. – Jestem przekonany, że zna również ministra Ziobrę – mówi jeden z lokalnych dziennikarzy.
31 maja Dorota Łukomska zamieściła na Facebooku zdjęcie młodzieży ze Stąporkowa w Pałacu Prezydenckim, a także swoje z prezydentem Andrzejem Dudą. Z informacją "Serdeczne podziękowania dla Pana Ministra Andrzeja Dery za umożliwienie grupie ze Stąporkowa, zwiedzania Pałacu Prezydenckiego". Jest także reklama bezpłatnych porad prawnych, których udziela biuro poselsko-senatorskie Zbigniewa Ziobry i Jacka Włosowicza w Kielcach. A także wspomnienie katastrofy smoleńskiej.
To ona zawalczyła o Filipa. Ma zresztą opinię osoby, która uwielbia dzieci i zawsze jest chętna do pomocy. Mieszkańcy mówią o świetlicach, o remontach szkół, o tym, że nie przejdzie obojętnie, gdy komuś dzieje się krzywda. – Nie widzę nic złego w tym, gdyby miała wykorzystać swoje kontakty, by komuś pomóc – mówi jeden z nich. A jak było? Jak to się stało, że minister Ziobro trafił właśnie do Stąporkowa? Sam o tym opowiedział:
Błysk przed kamerami
Musimy to ministrowi przyznać – swoją decyzją zachwycił wielu ludzi. Ale miejmy nadzieję, że roztoczy teraz większą pieczę nad chłopcem, że będzie interesował się jego losem i nie skończy tylko na pokazówce pełnej uśmiechów i serdeczności. Bo że ostatnio jakby zaczął błyszczeć przed kamerami zauważają nawet prawicowi publicyści.
– Ja bym zalecał ministrowi Ziobrze, żeby zrobił sobie post od kamer i post od dziennikarzy. To naprawdę bardzo dobrze zrobi i jemu, i rządowi – tak zareagował Łukasz Warzecha, publicysta "wSieci" na kasację w sprawie ekstradycji Romana Polańskiego skierowaną przez Ziobrę do Sądu Najwyższego. I dalej: – Mam wrażenie, że tym razem powtarza swoje dawne błędy. I wielka szkoda, bo akurat resort sprawiedliwości ma na koncie dużo ciekawych propozycji i dużo konkretnych zmian w prawie i spokojnie mógłby się chwalić innymi rzeczami niż rozpoczęcie po raz kolejny wojny o Romana Polańskiego.
Interwencja za interwencją
Te propozycje są, efektów jeszcze wielkich nie widać. Za to "Minister Ziobro interweniuje" – takie hasło to niemal myśl przewodnia ostatnich tygodni jeśli chodzi o doniesienia związane z Ministerstwem Sprawiedliwości. Osobiste zaangażowanie ministra w indywidualne, ludzkie sprawy jest tu wybitnie ponadprzeciętne. Z jednej strony ociepla twarz Zbigniewa Ziobry, ale z drugiej pokazuje, że system wciąż nie działa tak idealnie, a dobrej zmiany tak bardzo jeszcze nie widać, jak niektórzy wmawiają. Dobre gesty ministra są dobre. Ale czy już zmieniają system? W grudniu była zapowiedź wielkiego rejestru gwałcicieli i pedofilów, który ma być dostępny w internecie. Jeszcze nie jest, a eksperci oceniają, o czym pisała kilka dni temu Wirtualna Polska, że nie wpłynie on na liczbę przestępstw seksualnych.
Oto samobójstwo 57-letniego mężczyzny, który miał nakaz eksmisji. Mieszkaniec Krakowa strzelił sobie w głowę, gdy do jego mieszkania wszedł komornik. Minister był wstrząśnięty, nakazał śledztwo. Już wcześniej zawiesił komornika z Lublina, który źle przeprowadził eksmisję. Ale ile takich ludzkich historii kryje się za dziesiątkami nakazów eksmisji w całej Polsce? Ile przemocy w rodzinie, z którą obecny rząd niewiele robi?
Zbigniew Ziobro sam mówił, że Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest niezgodna z polską konstytucją. – W tej konwencji nie chodzi o walkę z przemocą, ale o wprowadzenie ideologii homoseksualnej, ideologii feministycznej – tych zgniłych prądów myślenia w Unii Europejskiej, które chcą rozbić naszą tradycję – mówił jeszcze przed wyborami. A w maju jego resort nie udzielił wsparcia Łódzkiemu Centrum Praw Kobiet. "Ministerstwo Sprawiedliwości napisało, że CPK zawęża pomoc do określonej grupy (czytaj: kobiet), a resortowi zależy na pomocy kompleksowej" – informowała łódzka "Gazeta Wyborcza" pisząc "Kobiety na bruk".
Również Fundacja Dzieci Niczyje, która pomaga ofiarom przemocy, po raz pierwszy nie otrzymała wsparcia Ministerstwa Sprawiedliwości.
A z drugiej strony minister ratował samotną matkę sześciorga dzieci, którą skazano na 5 dni więzienia za to, że nie zapłaciła 100 złotych grzywny za niezarejestrowanie samochodu w terminie. Brawo. Tylko do ilu takich historii nie będzie w stanie dotrzeć z osobistą interwencją?
Ile dzieci, do których kamery nigdy nie dotrą, potrzebuje jeszcze pomocy?
To dzięki refleksowi i szybkiej reakcji pani burmistrz. To ona natychmiast po mojej oficjalnej deklaracji przekazanej w mediach poinformowała mnie, że w kierowanej przez nią gminie, znajduje się blisko czterdzieści rodzin, które borykają się z chorobami, niepełnosprawnością dzieci oraz problemami finansowymi. Wskazała na Filipka, którego zna niemal od jego narodzin. Zdecydowaliśmy z żoną, że to jemu będziemy pomagać.Czytaj więcej