Niby pierwszy mecz, ale dla obu drużyn to był trochę "mecz ostatniej szansy". Czemu? Bo kolejne grają już z piłkarskimi potęgami i o zwycięstwa będzie bardzo trudno. Chorwaci mają teraz ogromną szansę wyjść z grupy, zwłaszcza w kontekście remisu na PGE Arena. Irlandczycy? Przykro to mówić, bo walczyli pięknie i mieli mnóstwo sytuacji, ale ich szanse na awans są teraz minimalne.
"Hello, hello, I'm in a place called vertigo" - śpiewał Bono, chyba w tym momencie najbardziej znany Irlandczyk na świecie. Jeśli wokalista U2 byłby dziś na meczu w Poznaniu, mógłby spokojnie powtorzyć te słowa. Mecz Irlandyczków z Chorwatami mógł chwilami naprawdę przyprawić o zawrót głowy.
Któż mógł przypuszczać, że te dwie drużyny stworzą takie widowisko. Może ktoś mógł, ale nie ja. Powiem szczerze nie zabierałem się do oglądania tego meczu ze stuprocentowym entuzjazmem. Irlandczycy strzelali w eliminacjach tylko półtora gola na mecz. Chorwaci awansowali dopiero po barażach, w grupie lepsi od nich okazali się sięrmiężni Grecy. Tymczasem był to mecz ciekawszy od popołudniewego spotkania Wlochów z Hiszpanami.
Nie lepszy, a ciekawszy właśnie. Tam mieliśmy bajeczne sztuczki Pirlo, dryblingi Iniesty i płynne akcje Hiszpanów. W Poznaniu otrzymalismy walkę od pierwszej do ostatniej minuty, akcje od bramki do bramki, 4 gole, kilka sędziowskich kontrowersji i prawie 30 strzałów na obie bramki. Uff, sporo tego...
Chorwaci wygrali. Byli lepsi piłkarsko, mieli trochę szczęścia - gdyby Given zlekceważył strzał głową Mandzukica i niczym Mariusz Pawełek, odprowadził piłkę wzrokiem "The Boys in Green" nie straciliby trzeciego gola. Ironia futbolu. Irlandczycy nadrabiali ambicją i przygotowaniem fizycznym (pomysleć, że narzekali przed Euro na zbyt ciężkie treningi).
Żal Irlandczyków tym bardziej, że ich kibice pokazali dzisiaj co znaczy głośny, żywiołowy doping. Zrobili nawet słynne "let's do the Poznan". Euro bez tych 30 tysięcy wariatów może być trochę mniej kolorowe. Dlatego trzymam za nich kciuki w meczu z Hiszpanami.
Mój kolega napisał w czasie meczu na Facebooku: "Irlandia - Chorwacja czyli w końcu trochę normalności na euro; piłkarze Irlandii grają z numerkami od 1 do 11, cały stadion na stojąco i jest nawet jakiś doping". Mogłoby to Euro być takie "normalne" do samego końca.
I jeszcze jedna, dość zabawna historia. W drużynie Irlandii na murawie pojawili się piłkarze o nazwiskach Long i Cox. Oto komentarz na jednym z twitterów: "Long Cox in action. Can it provide penetration?"