To zdjęcie, które za kilkadziesiąt lat będzie uznawane za kultowe. O.S.T.R, Organek i Dawid Podsiadło przed koncertem w warszawskich Łazienkach.
To zdjęcie, które za kilkadziesiąt lat będzie uznawane za kultowe. O.S.T.R, Organek i Dawid Podsiadło przed koncertem w warszawskich Łazienkach. Fot. O.S.T.R./ Facebook.com

Polska muzyka rozrywkowa jest na wysokim poziomie - dowodem na to jest impreza Męskie Granie. Ten cykl koncertów od siedmiu lat zaciera granicę między alternatywą a mainstreamem. Alternatywa przenosi się do radia, na piknik i to jest dobre. Męskie Granie to po prostu przegląd artystów, którzy kiedyś byli alter, teraz są pop. A w dobrej jakości popie nie ma niczego złego.

REKLAMA
Kiedy w 2010 roku odbyła się pierwsza edycja Męskiego Grania, na koncertach w sześciu miastach w sumie bawiło się 30 tysięcy słuchaczy. Sześć lat później bilety na to wydarzenie wciąż rozchodzą się jak świeże bułeczki, a koncerty można oglądać również dzięki streamowi w sieci. Zainteresowanie jest ogromne. To może oznaczać, że polski słuchacz radia ma dość tego, co leci w nim na co dzień - mowa tutaj oczywiście o tych najbardziej popularnych stacjach.
We wtorek w Łazienkach Królewskich rozpoczęła się siódma edycja Męskiego Grania, które można już chyba nazwać festiwalem objazdowym. W tym roku twarzami wydarzenia są trzej panowie: raper O.S.T.R, Dawid Podsiadło i Organek. Wszyscy są obiektywnie bardzo dobrymi muzykami, a ich wkład w polską kulturę jest ogromny. Co najważniejsze - rzesze Polaków chcą ich słuchać! Męskie Granie Orkiestra to połączenie zaskakujące i oczywiste równocześnie - bo panowie są ekspertami w tym, co robią, są najbardziej rozpoznawalni, sprzedają najwięcej płyt.
Pamiętam pierwsze albumy O.S.T.R, kiedy wywiady z nim można było przeczytać w magazynie "Ślizg”, a teledyski można było obejrzeć na płytach, które były dodawane do tej gazety. Jako nastolatka byłam w nim zakochana, a w dobie ograniczonego internetu (godzina dziennie z modemem telefonicznym) piątkowe wieczory spędzałam na przeglądach pobranych na dysk teledysków.
Ulubione: „Ile jestem w stanie dać” z płyty „Masz to jak banku”, „Kochana Polsko” z Tabasko, „Rap po godzinach” z „Jazzu w wolnych chwilach i „Niebo” z „Albumu producenckiego” Emade. Przez kilka miesięcy, co tydzień. "Ostry" był dla mnie mistrzem, chociaż jako 15-latka pewnie nie wszystko rozumiałam. Zachwycałam się jego flow - dla wielu irytującym, dla mnie absolutnym.
Teraz przyznaję bez bicia, że moje zainteresowanie Ostrowskim skończyło się na „Złodziejach zapalniczek” POE, a do najnowszej płyty „Życie po śmierci” nie mogę się przekonać, chociaż przykro mi, że mój idol z młodości miał ogromne problemy ze zdrowiem.
logo
Męskie Granie co roku przyciąga tysiące fanów muzyki. Fot. Dawid Antecki / Agencja Gazeta
Dawida Podsiadło obserwuję od samego początku - czyli od X Factora. Po pierwsze - zawsze mnie bawił. Po drugie - od początku wiedziałam, że powinien wygrać, bo „takich ludzi nam potrzeba”. Po trzecie Podsiadło wygląda śmiesznie, przez co jest bardzo telewizyjny, i mogłam na niego patrzeć i patrzeć. Wszytko, co od niego wyszło, było dobre albo znośne.
Nawet piosenki, które mogą pełnić funkcję elevator music, piosenki reklamowe, hity radiowe - żadna nie wyprowadziła mnie z równowagi, nigdy słuchając ich nie miałam poczucia żenady. Kiedy byłam na krótkim koncercie zespołu Curly Heads, byłam podekscytowana. Można się było tym zespole zakochać. Nie słucham ich na co dzień, ale koncert był bardzo przyjemny. A „Trójkąty i kwadraty” to jedna z niewielu piosenek, których nie "przerzucam" słuchając radia w samochodzie - bo jest miła i prosta. Tak samo jak „No”.
Płyta „Comfort&Happiness” to bardzo udany debiut, nie ma co narzekać. Nawet jej najbardziej irytujący utwór „W dobrą stronę” jest lepszy niż większość utworów z muzyki radiowej. Podsiadło to fabryka hitów, wielki talent i chodząca charyzma, mimo że sprawia wrażenie ekstremalnie skromnego człowieka. A Curly Heads to moje muzyczne "guilty pleasure". Być może przez ten koncert, a może po prostu „Ruby Dress Skiny Dog” to dobra płyta.
logo
Zbigniew Wodecki i Macio Moretti podczas Męskiego Grania 2015 - to dowód na to, że publiczność chce czegoś więcej niż radiowa papka. Fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta
O Organku powiedziała mi…mama! Nie mam telewizji, jeśli chcę coś obejrzeć - wchodzę na VOD. Moja mama oglądała odcinek „Kuby Wojewódzkiego” z Organkiem w roli głównej i się zachwyciła. Pod choinkę zażyczyła sobie jego płytę, a ja podchodziłam do tego artysty sceptycznie, mimo że na początku nie poświęciłam mu nawet pięciu minut.
Coraz częściej pojawiał się w rozmowach w naszym domu, w końcu przyszedł moment, w którym podczas rodzinnej podróży samochodem posłuchaliśmy tego świątecznego prezentu. I po kilku minutach doszłam do wniosku, że to jest naprawdę dobre. Szczególnie jak na artystę popularnego, puszczanego w radiu. Bo przecież „Głupi” to niespotykany wcześniej w polskim popie hołd oddany kulturze dzikiego zachodu. Organek wpisuje się w trend wkraczania muzyki country do mainstreamu, plus rock’n’roll, blues, klasyka rocka i popkultura. I dobre teksty - wzruszające i zabawne. Kolejny hit generator.
"Ostry" był kiedyś alternatywą, już nią nie jest, chociaż rap wciąż jest gatunkiem niszowym. Podsiadło swoje życie medialne zaczął z grubej rury, od razu flesze, od razu przytulanie z Wojewódzkim. Jednak muzyka, którą robi, gdyby nie jego sława, nie byłaby pewnie tak chętnie puszczana w radiach.
Organek, debiutant, który skradł serca matek, córek, ojców, synów, gimnazjalistów i licealistów, może nie byłby tak popularny, gdyby polscy odbiorcy pop nie byli osłuchani w alternatywie, która od kilku lat przedziera się do mainstreamu. Wszyscy artyści związani z Męskim Graniem wpisują się w tę tendencję. Kiedyś mało znani, na ich koncertach bywały garstki słuchaczy.
Popem jest szanowane przez fanów alternatywy Lao Che, popem jest Taco Hemingway - którego lubią nawet inni raperzy, popem jest Łąki Łan, niegdyś głównie dla koneserów. Popem jest też zapewne Zamilska, utalentowana dj’ka experimental/techno znana na całym świecie, której można posłuchać na Męskim Graniu w Katowicach.
Niby muzyka popularna , ale jednak bardziej ambitna i alternatywna. To oznacza, że nasz kraj jest pełen bardzo utalentowanych muzyków. Słychać to na kameralnych koncertach w klubokawiarniach i na dużych letnich festiwalach. A Męskie Granie jest takim nowym Opolem, czyli przeglądem polskiej piosenki.

Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl