Profesor Pazdan. Jak obrońca Legii zatrzymał Niemców, choć nikt się tego nie spodziewał
Michał Mańkowski
17 czerwca 2016, 12:08·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 czerwca 2016, 12:08
Nie Lewandowski, nie Milik, nie Błaszczykowski, ani nie Krychowiak. Po czwartkowym meczu z Niemcami najczęściej powtarzanym nazwiskiem przez polskich kibiców jest... PAZDAN. I dzieje się to jak najbardziej zasłużenie, bo polski obrońca rozegrał doskonały mecz i – śmiało można powiedzieć – zatrzymał niemiecki czołg.
Reklama.
A to wcale nie było takie oczywiste. W inauguracyjnym dla Polaków meczu z Irlandią Północną Michał Pazdan zagrał dobrze, ale bez fajerwerków. Raczej nie można było nazwać go najpewniejszym punktem polskiej obrony, gdzie wtedy prym wiódł Łukasz Piszczek. Jeden ze znajomych po pierwszym meczu napisał "wszystko spoko, ale za każdym razem, gdy przy piłce był Pazdan, serce podchodziło mi do gardła".
Coś jest na rzeczy, bo takie opinie sprawiły, że przed meczem z Niemcami to właśnie o Pazdana kibice martwili się wyjątkowo mocno. Porównywano go nawet do Jakuba Wawrzyniaka, innego polskiego obrońcy, który zasłynął już z tego, że potrafi coś koncertowo zepsuć, przez co tracimy bramkę. To właśnie przez niego kiedyś zremisowaliśmy z Niemcami, gdy w ostatnich minutach meczu straciliśmy bramkę.
Pazdan łatki "Wawrzyniaka Euro2016" nie dał sobie przypiąć. Ba, po wczorajszym remisie obwołano go najmocniejszym punktem polskiej reprezentacji całego meczu. Już nawet satyryczny ASZdziennik pisze, że "Niemcy przystali przyjeżdżać do Polski, bo boją się, że dostępu do bramek broni Pazdan".
Trudno się nie zgodzić, bo choć w ataku byliśmy skrajnie nieskuteczni (zwłaszcza w drugiej połowie), to w obronie byliśmy nie do przejścia. Jeśli Niemcom udało się już oddać strzał, sytuację ratował będący w świetnej dyspozycji Łukasz Fabiański.
Michał Pazdan to postać bardzo dobrze znana kibicom warszawskiej Legii. To właśnie w jej barwach od 2015 gra polski kadrowicz. Wcześniej przez trzy lata był związany z Jagiellonią Białystok, a najdłuższy epizod w swojej karierze spędził w Górniku Zabrze – aż pięć lat.
W reprezentacji Polski pojawił się pierwszy raz już w 2007 roku, kiedy zwrócił na niego uwagę Leo Benhakker. Mimo to, w kadrze zanotował na razie dopiero 19 spotkań. Dlaczego? Po erze "Leo" selekcjonerzy raczej nie dawali mu za wielu szans. W końcu Adam Nawałka, szukając wzmocnień w naszej defensywie, postawił na obrońcę Legii. Nawet gdyby miał to być "tylko ten jeden mecz", Pazdan udowodnił, że było warto. Zremisowaliśmy z Niemcami 0:0, co daje nam szanse na historyczny awans z fazy grupowej.
Pazdan ma już doświadczenie na wielkiej imprezie, choć trzeba to wziąć w cudzysłów. Benhakker powołał go co prawda na Euro 2008, ale piłkarz cały turniej przesiedział na ławce.
I choć dziś wszyscy piszą o nim "bohater" lub "profesor Pazdan", lata temu Benhakker nazwał go... "piranią". Wystarczy przypomnieć sobie kilka zagrań z meczu z Niemcami, by wiedzieć dlaczego. Był zawsze tam, gdzie chcieli przedrzeć się Niemcy, a jego – choć widowiskowe – były przepisowe.
Już przed Euro mówiło się, że Pazdan może zmienić Ekstraklasę na ambitniejszą ligę. Sam zainteresowany nie chciał dokonywać tak drastycznych zmian przed Euro 2016, ale nie wyklucza tego w najbliższej przyszłości. Prywatnie – jak podaje "Dziennik Zachodni" jest już żonaty i ma syna. Na co dzień jeździ BMW3, a w Legii zarabia ok. 200 tys. euro rocznie. Jakby tego było mało, po godzinach analizuje inne mecze.
Pozostaje mieć nadzieje, że mur, który postawił Pazdan, będzie stał na miejscu przez wszystkie kolejne spotkania. Piszę "wszystkie", bo mamy nadzieje, że będzie ich jeszcze sporo.
Reklama.
Udostępnij: 302
Michał Pazdan
Jedno, drugie dobre zagranie i człowiek czuje się pewnie. Jak rozmawiam z innymi obrońcami, to my tak mamy. Czułem po sobie, że nawet na rozgrzewce wygląda to dobrze. A fizycznie wszyscy wyglądaliśmy na perfekcyjnie przygotowanych. Na pewno chwała nie tylko obrońcom, ale całej drużynie.Czytaj więcej