Sądząc po komentarzach pod tekstami o Brexicie, marzeniem dużej części Polaków jest wyjście Polski z Unii Europejskiej. Członkostwo przynosi nam same straty, więc trzeba zrzucić brukselskie jarzmo. "Niepodległość" i "suwerenność" to słowa odmieniane przez wszystkie przypadki. Polsce byłoby rzekomo zdecydowanie lepiej samej. W końcu zawsze tak dobrze wychodziliśmy na byciu samotną wyspą między Europą Zachodnią, a Rosją, prawda?
"Smutny dzień" to chyba najczęściej powtarzana przez polityków ocena wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Czy Polska powtórzy brytyjski scenariusz? Otwarcie przyznają się do tego tylko radykalni nacjonaliści. Ale przykład brytyjski pokazuje, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli.
Skutki PolExitu
Jakie byłyby konsekwencje wyjścia Polski z UE? Dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych, wymienia kilka z nich jednym tchem: zamknięcie granic, kryzys gospodarczy, kryzys w rolnictwie. Podobne konsekwencje dla rolnictwa widzi autor z portalu wSensie.pl.
Dr Kucharczyk widzi jeszcze jedną groźną konsekwencję: wyjście Polski z UE byłoby końcem polskiej demokracji, oddaniem jej na pastwę autorytaryzmu, który nie będzie musiał się przejmować głosem Europy. – To byłaby prosta droga do zrobienia z Polski nacjonalistyczno-katolickiego skansenu – przestrzega szef ISP.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości, prezydent Andrzej Duda i poseł Jarosław Kaczyński, stanowczo zaprzeczają, by mieli plany dotyczące PolExitu. Ale, jak zauważa posłanka Róża Thun, ich czyny przeczą słowom. PiS flirtuje z antyeuropejskim populizmem i w konsekwencji może nas wykluczyć z Unii. Karmi radykalnych nacjonalistów a potem, jak Cameron, może się obudzić z ręką w nocniku.
Flirt z populistami
Skąd się bierze rozbieżność w słowach i czynach polityków PiS ws. Unii? Zdaniem Kucharczyka PiS ma świadomość tego, że lwia część Polaków popiera nasze członkostwo w Unii.
Otwarte opowiedzenie się za wyjściem z Unii byłoby więc nieopłacalne, bo zmobilizowałoby Polki i Polaków przeciwko PiS-owi. Ale można puszczać oko do przeciwników polskiej obecności w Unii. Wycofać unijne flagi z Kancelarii Premiera i co jakiś czas wypuszczać do mediów poseł Pawłowicz, która nazwie flagę unijną szmatą. Dla każdego coś miłego.
Problem w tym, że to balansowanie na krawędzi może się skończyć w Polsce tak jak w Wielkiej Brytanii. Już teraz 42 proc. Polaków chciałoby referendum ws. PolExit (choć tylko 22 proc. głosowałoby za wyjściem Polski z UE). A w przypadku decyzji o referendum, każdy scenariusz byłby możliwy.
Dwójmyślenie
Podejście partii do Unii Europejskiej najlepiej uosabia małżeństwo Szydłów. Podczas gdy premier krzyczy z mównicy sejmowej na Unię, jej mąż Edward od lat korzysta w swojej szkole z funduszy unijnych. Z jednej strony Unia ma się do Polski nie wtrącać, ale z drugiej ma dawać Polsce pieniądze. Ale to tak nie działa.
Dr Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych, mówi, że Prawo i Sprawiedliwość chce mieć ciastko i zjeść ciastko, albo, mówiąc dosadniej, doić Unię i opluwać Unię. Przykłady? Swobodny przepływ osób i usług "tak", natomiast równość małżeńska i polityka ws. pomocy uchodźcom "nie". Czyli de facto powrót do Unii rozumianej jako traktat handlowy.
Brytyjskie ostrzeżenie
Inaczej sprawę widzi poseł Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski, który uważa, że strumień pieniędzy płynący z Unii do Polski nie powinien być zależny od tego, czy realizujemy społeczno-kulturową politykę wspólnoty. – To nie jest transakcja wiązana – mówi poseł. Choć jego zdaniem zarzuty UE wobec rządu PiS ws. Trybunału Konstytucyjnego i mediów są niesprawiedliwe, to jednak atakowanie Unii z trybuny sejmowej i nazywanie jej flagi szmatą jest niepotrzebne.
Zresztą, kontynuuje poseł, politycy zagraniczni też mieli krzywdzące, emocjonalne wypowiedzi pod adresem Polski. Z Unii poseł Cymański występować by nie chciał - jego zdaniem możliwe jest, że Brytyjczycy już wkrótce odczują na własnej skórze, że podjęli złą decyzję. Zmagania Wielkiej Brytanii mogą być ostrzeżeniem dla innych państw, które rozważają podobny krok.
W tej sprawie poseł Cymański mówi jednym głosem z europosłanką Różą Thun (PO), zdeklarowaną euroentuzjastką, bardzo rozczarowaną decyzją Brytyjczyków. Posłanka nie przebiera w słowach i nazywa Brexit samobójczą bramką. Kurs funta - podkreśla posłanka - jest teraz najniższy od 31 lat. A to dopiero początek niestabilności, której kolejnym ogniwem jest dymisja Camerona, prawdopodobnie przyspieszone wybory i możliwy rozpad Wielkiej Brytanii (np. Szkocja opowiada się bardzo silnie za obecnością w Unii).
Zdaniem Thun nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie proponował wyjścia Polski z Unii. Jej zdaniem nie ma co mówić o czymś takim jak PolExit. – Formalnie nikt nas z Unii nie wyrzuci – mówi posłanka Thun.
– Ale już sama marginalizacja Polski na unijne peryferie może mieć katastrofalne skutki – ocenia. – To proces, który już się zaczął. Arogancka, antyunijna polityka PiS doprowadziła do tego, że Polska nie liczy się teraz w rozmowach z Turcją i Rosją. Może się okazać, że państwa starej Unii będą się coraz mocniej integrować, a Polska będzie pozostawiona sama sobie. Dziś leży to w rękach rządu PIS – mówi posłanka Thun.
Skąd nastroje antyunijne? Zdaniem Thun zwłaszcza dla młodych pokój w Europie i otwarte granice nie są osiągnięciem, a czymś całkowicie normalnym. Wtóruje jej dr Jacek Kucharczyk. – Łatwo przyzwyczaić się do tego, co dobre i myśleć, że mamy to od zawsze – mówi. – Trudniej jest bronić dobrych rzeczy, bo one są nieatrakcyjne. Dlatego Brtyjczycy wybrali Brexit - konkluduje Tadeusz Cymański. – Musimy nauczyć się nowego sposobu mówienia o Europie - mówi Thun. – Bo nie wszyscy dostrzegają, jak wiele dzięki Unii zmieniło się na lepsze. Dotyczy to również Polski - zaznacza.
Wyjście z Unii Europejskiej oznacza dla nas katastrofę. Wystarczyłby jeden rok, by Polska się zawaliła. Nie mamy przecież własnej polityki gospodarczej, własnego przemysłu i własnego sektora finansowego. Nasze rolnictwo dopiero nabiera skrzydeł. Warto pamiętać też, że blisko 70 proc. polskiego długu znajduje się w zagranicznych rękach.Czytaj więcej
premier Beata Szydło
fragment wywiadu dla "Gazety Polskiej", luty 2016
Nie przestraszą mnie krzyk beneficjentów „grubej kreski”, kolejne komisje, inspekcje i działania UE. W interesie Polski jest zmiana i ona się dokona. To obiecałam wyborcom.Czytaj więcej