
Kiedyś to robili żarówki... Jedna taka świeci w remizie w Nowym Jorku nieprzerwanie od ponad 70 lat. Dziś można w sklepie kupić co najwyżej świetlówkę energooszczędną, na której pudełku jest napis informujący nabywcę, że towar będzie świecić 10 lat lub 10 tysięcy godzin. Niestety, taka informacja ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
REKLAMA
– Nikt panu nie da 10-letniej gwarancji na świetlówkę. Nie ma takiej szansy – mówi pracownik jednego z dużych sklepów z artykułami budowlanymi. To samo przyznaje sprzedawczyni ze sklepu z lampami. Twierdzi, że żarówka czy świetlówka ma świecić po wyjęciu z pudełka i wkręceniu do żyrandola. Na to, jak długo będzie działać, ma wpływ tyle czynników, że w praktyce nie ma możliwości przyznania na ten produkt gwarancji.
Pan Jan Zięba, elektryk z wieloletnim stażem, mówi, że w swojej karierze nie spotkał się ze świetlówką, która działałaby dłużej niż kilka lat. – Na pewno nie dziesięć – zaznacza. I tłumaczy, dlaczego tak się dzieje: – Jak włączamy światło, to do świetlówek w krótkim czasie idzie bardzo duże napięcie. Prąd rozruchu takiej świetlówki to 7-10 amperów. Jeszcze większy jest w przypadku żarówek LED, gdzie prąd rozruchu potrzebny do odpalenia takiej żarówki to 100-200 amperów. Dlatego lepiej włączać LED-y sekwencjami po dwie, trzy żaróweczki, w przeciwnym razie może dojść do przeciążenia instalacji elektrycznej.
Przecież i tak nikt nie pójdzie do sądu
I to dochodzimy do sedna. Większość żyrandoli w polskich domach ma miejsce na kilka żarówek. Z chwilą włączenia światła prąd chwilowy, który ma rozpalić żarówki czy świetlówki, musi być bardzo duży. – Trwa to chwilę, ale wystarczy, że jedna świetlówka już świeci, a druga jeszcze nie. Jeśli nie ma żadnych zabezpieczeń, to ta pierwsza w tym momencie padnie. Jak nie za pierwszym razem, to za drugim czy trzecim. Nie ma żarówki, która wytrzyma taki eksperyment – tłumaczy Zięba. A co z napisem na pudełku? – W świetle prawa nie ma chyba sposobu, by dostać zwrot kasy za świetlówki – kwituje.
I to dochodzimy do sedna. Większość żyrandoli w polskich domach ma miejsce na kilka żarówek. Z chwilą włączenia światła prąd chwilowy, który ma rozpalić żarówki czy świetlówki, musi być bardzo duży. – Trwa to chwilę, ale wystarczy, że jedna świetlówka już świeci, a druga jeszcze nie. Jeśli nie ma żadnych zabezpieczeń, to ta pierwsza w tym momencie padnie. Jak nie za pierwszym razem, to za drugim czy trzecim. Nie ma żarówki, która wytrzyma taki eksperyment – tłumaczy Zięba. A co z napisem na pudełku? – W świetle prawa nie ma chyba sposobu, by dostać zwrot kasy za świetlówki – kwituje.
Pracownik marketu uchylił się od odpowiedzi nas pytanie, czy można przynieść "padniętą" żarówkę i wymienić na nową. Wspomniał co prawda coś o rachunku, paragonie, gwarancji i rękojmie, ale szybko dodał – przecież i tak nikt nie udowodni, że to akurat ta świetlówka padła. Ludzie wyrzucają paragony i nikomu nie chcę się potem chodzić po sądach dla kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych.
To tylko marketing
Na pudełku jest napis mówiący o tym, że świetlówka wytrzyma 10 lat, 10 tysięcy godzin świecenia lub 50 tysięcy włączeń i wyłączeń. – I konia z rzędem temu, kto będzie potrafił udowodnić, że jego żarówka padła po 9 tysiącach godzin – śmieje się Jan Zięba. Faktycznie, nie ma żadnych liczników w świetlówkach, więc deklaracje producenta należy traktować bardzo umownie. To tylko kolorowe literki, zupełnie nic z nich nie wynika.
Na pudełku jest napis mówiący o tym, że świetlówka wytrzyma 10 lat, 10 tysięcy godzin świecenia lub 50 tysięcy włączeń i wyłączeń. – I konia z rzędem temu, kto będzie potrafił udowodnić, że jego żarówka padła po 9 tysiącach godzin – śmieje się Jan Zięba. Faktycznie, nie ma żadnych liczników w świetlówkach, więc deklaracje producenta należy traktować bardzo umownie. To tylko kolorowe literki, zupełnie nic z nich nie wynika.
A co na to producenci? Jeden z nih na swojej stronie podaje informację, że świetlówka świeci nawet do 10 tysięcy godzin. – Brzmi to trochę inaczej, niż na pudełku, prawda? – uśmiecha się sprzedawczyni w sklepie z artykułami oświetleniowymi. – Ze swojego doświadczenia wiem, że im słabsza świetlówka, tym dłużej działa. Zdarzają się reklamacje na te większe, które często są droższe. Ale wymieniamy tylko te, po których widać, że są praktycznie nowe. W innych przypadkach odrzucamy reklamację, bo producenci nie chcą od nas przyjmować tych przepalonych. Koszty tego marketingowego bełkotu na pudełkach ponosimy my – żali się.
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
