
Wkrótce 72. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego i wszystko wskazuje, że przebiegnie pod znakiem awantury o apel smoleński. Tak, jak przebiegła 60. rocznica Poznańskiego Czerwca. Bo władze chcą uczcić Lecha Kaczyńskiego i pozostałe ofiary. Powstańcy są przeciw, ale władza, która obiecywała słuchać obywateli, nie ma zamiaru uszanować ich woli.
REKLAMA
– To jest bardzo piękna decyzja, uhonorowująca tych, którzy w służbie ojczyzny ponieśli śmierć – stwierdziła Beata Szydło na konferencji prasowej w środę. Chodzi o decyzję ministra obrony, by podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego odczytać apel smoleński.
To wywołało reakcję Rady Muzeum Powstania Warszawskiego. W podjętej uchwale apeluje, by nie zmieniać wypracowanego przez lata scenariusza obchodów. W podobnym tonie wypowiadają się też indywidualni powstańcy. Boją się, że łączenie rocznicy Powstania z katastrofą smoleńską może stać się powodem incydentów.
– To oczywiste, że to tragedia, która powinna być wszędzie pokazywana – przekonuje wicepremier Piotr Gliński. A to oznacza, że apel smoleński stanie się stałym elementem państwowych uroczystości. Krytycznie oceniają to nie tylko przeciwnicy PiS – wielu komentatorów popierających władzę wskazuje, że tworzenie na siłę państwowego kultu smoleńska przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
