Dwójka znanych dziennikarzy – Amerykanka i Francuz – zginęła podczas bombardowania syryjskiego miasta Hims. Trwający już od 19 dni ostrzał bastionu opozycji zbiera krwawe żniwo – tylko wczoraj pociski zabiły tam ponad 40 osób.
Reporterka Marie Colvin z „Sunday Times” oraz tegoroczny laureat World Press Photo Remi Ochlik przebywali w zaimprowizowanym centrum prasowym, gdy budynkiem wstrząsnął wybuch. Świadkowie twierdzą, że dziennikarze przeżyli i próbowali uciec z walącego się domu. Wtedy trafiła ich kolejna rakieta.
Co najmniej trzech innych zagranicznych korespondentów zostało rannych. Syryjski rząd nie wpuszcza do kraju zachodnich mediów, jednak reporterzy coraz częściej dostają się do Syrii nielegalnie, m.in. przez granicę z Turcją.
Zielone światło dla krwawej rozprawy
Centrum mieściło się w dzielnicy Baba Amr, która od początku oblężenia znajduje się pod najcięższym ostrzałem. Oddziały prezydenta Baszara al-Assada od niemal trzech tygodni nieustannie atakują miasto, które uważa się za główny ośrodek opozycji. Sytuacja cywilów jest tam krytyczna: nie mają dostępu do elektryczności, wody, pożywienia ani leków. Czerwony Krzyż apeluje do władz, by pozwoliły na dostarczenie mieszkańcom niezbędnych zapasów. Wojsko nie pozwala nikomu opuszczać Hims.
Ofensywa przybrała na sile, gdy na początku miesiąca Rosja i Chiny zawetowały rezolucję ONZ wzywającą al-Assada do ustąpienia. Wielu ekspertów obawiało się wtedy, że syryjski rząd potraktuje to jako „zielone światło” dla rozprawienia się ze swoimi przeciwnikami.
We wtorek w Hims zginąć miało ponad 40 osób. Jedną z nich był aktywista Rami al-Sayed, który od początku walk umieszczał w internecie nagrania pokazujące skalę zniszczeń. Używały ich później media z całego świata.
Nieustraszeni korespondenci
Colvin i Ochlik przez wiele lat pracowali jako korespondenci wojenni, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. 55-letnia Amerykanka miała opinię „wyjątkowo nieustraszonej” reporterki – nie przerwała kariery nawet po tym, jak w 2001 roku straciła oko na ogarniętej konfliktem Sri Lance. Od tego czasu zakładała na twarz "piracką" opaskę.
29-letni Remi Ochlik fotografował regularnie dla New York Timesa. Kilka tygodni temu otrzymał nagrodę World Press Photo za zdjęcia libijskich partyzantów.
W tym roku w Syrii zginęło czterech zachodnich dziennikarzy. Według syryjskich aktywistów, od rozpoczęcia rewolucji w regionie Hims śmierć poniosły prawie 3 tysiące cywilów. Władze Syrii w oficjalnym oświadczeniu twierdzą, że ostatni atak "był wycelowany w grupy terrorystyczne straszące obywateli i rozkradające państwową i prywatną własność".
Dokładna liczba ofiar syryjskiego konfliktu pozostaje tajemnicą. Cytowane często przez zachodnie media Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka uważa, że zginęło już tam ponad 7,6 tys. ludzi. Organizacja ta mieści się jednak w Londynie i ma mocne powiązania z ruchem opozycyjnym, więc jej dane mogą wzbudzać pewne wątpliwości. ONZ nie podaje już własnych szacunków. Nie była w stanie zweryfikować informacji o liczbie zabitych.