Zarobki rządzących są za niskie, dlatego w rządzie i parlamencie mamy sporo ludzi o niewielkich kwalifikacjach. Więc to dobrze, że PiS je podnosi. Ale partia Kaczyńskiego doszła do władzy między innymi dzięki krytykowaniu rozpasania poprzedniej ekipy. Dlatego Beata Szydło, Andrzej Duda i posłowie PiS do końca kadencji podwyżkę powinni oddawać na cele charytatywne.
Urzędnicy zarabiają za mało. Urzędnicy, nie politycy, bo jak pokazuje praktyka naszej demokracji ci nie muszą mieć właściwie żadnych kompetencji. Przeciwnie, samodzielne myślenie to przeszkoda w karierze partyjnej. Ale urzędnik musi być fachowcem.
Byle dowalić PO
Jednak z takimi jest problem, bo wiceministrowie, na których barkach spoczywa prowadzenie merytoryczne pracy resortów, zarabiają niewiele, jak na kompetencje, którymi muszą się wykazać. Mówiła o tym Elżbieta Bieńkowska na taśmie z "Sowy i Przyjaciół".
Ale politycy PiS woleli wyrwać jej słowa z kontekstu i wmawiać Polakom (niestety skutecznie), że to odnosiło się do ogółu społeczeństwa. Tymczasem zanim pada słynne "albo idiota, albo złodziej" ówczesna wicepremier opowiada o wiceminister, która samotnie wychowuje dwójkę dzieci, a w weekendy jeździ do Trójmiasta, żeby dorobić na wykładach.
Dobra Zmiana
Teraz jednak i PiS zauważyło ten problem. Widzą, że Dobrej Zmiany nie da się realizować amatorami, którzy mają doświadczenie tylko w pokrzykiwaniu z sejmowej mównicy albo wdzięczeniu się do kamer. Że trzeba fachowców. Dlatego władza przepchnie przez Sejm podwyżki dla członków rządu, ale też prezydenta i parlamentarzystów.
Dobrym krokiem jest też przyznanie pensji Pierwszej Damie. Dotychczas żona polityka, który wygrał wybory, z niezależnej kobiety z własną karierą stawała się utrzymanką. Teraz będzie traktowana bardziej podmiotowo. Poza tym dzięki temu, że Pierwsza Dama będzie wynagradzana z naszych podatków, będziemy mogli mieć wobec niej oczekiwania.
Oddajcie kasę!
Wracając do urzędników: dobrze, że fachowcy tyrający w zaciszu gabinetów dostaną więcej. Ale więcej mają też dostać krzykacze z Sejmu, a także twarze kampanii wyborczej PiS, takie jak Andrzej Duda czy Beata Szydło. To oni przekonywali, że politycy zarabiają za dużo, a rządy PiS będą skromną i pokorną służbą.
– Najważniejsza jest uczciwość, do władzy nie idzie się dla pieniędzy – przekonywał jeszcze trzy dni przed wyborami Jarosław Kaczyński. Dlatego on i jego podwładni nie mają moralnego prawa wziąć dodatkowych pieniędzy. Niech więcej zarobią apolityczni wiceministrowie (nie ci łączący posadę z mandatem posła), a nawet ministrowie, którzy nie brali udziału w kampanii (np. Mateusz Morawiecki czy Anna Streżyńska).
Co na to prawica?
Ale wszyscy ci członkowie ekipy rządzącej, którzy pracę w administracji rządowej łączą z aktywnością polityczną, powinni do końca kadencji dodatkowe pieniądze przekazywać na cele charytatywne. Nawet niech zrobią z tego tandetne pokazówy, jak Zbigniew Ziobro, kiedy przekazywał swoje 500+.
Tak, nie mam złudzeń, że ktokolwiek tak postąpi. W końcu to politycy. Ale liczę na wsparcie mediów, które od lat walczą z rozpasaniem władzy.