Dziś mecz Polska - Rosja, czyli najważniejsze wydarzenie dnia. I chociaż można o nim napisać wszystko, to TVN rano na żółtym pasku informował widzów: "Piłkarze zjedli śniadanie". Zdjęcie przedstawiające tę jakże sensacyjną wiadomość od razu okrążyło internet. "Mam nadzieję, że to puszczanie oka w kontekście Eurogorączki" - mówi nam prof. Wiesław Godzic.
Piłkarze, zapewne, codziennie jedzą śniadanie. Dzisiaj jednak dla TVN24 fakt, że nasi żółtym pasku, zazwyczaj zarezerwowanym dla tzw. "breaking news" - czyli najważniejszych wydarzeń. Pasek służy temu, by błyskawicznie informować odbiorców, reprezentanci spożyli coś z samego rana, wydał się na tyle ważny, by o nim pisać na
zanim redakcje zdążą rozwinąć i opisać dany temat.
Żart redakcji czy wpadka?
- Taka wiadomość to coś pomiędzy histerią, a mrugnięciem okiem. Trudno do odbiorcy puścić oko, pisząc, ale znając profesjonalizm TVN-u myślę, że trochę się wygłupiają i bawią Eurogorączką - mówi nam medioznawca, prof. Wiesław Godzic. - A jeśli tak nie jest, to świadczy to o pełnej tabloidyzacji i chęci zatrzymania widza za wszelką cenę albo po prostu popełnili błąd.
Profesor, chociaż ma nadzieję, że "śniadanie piłkarzy" to tylko redakcyjny żart, przypomina o zjawisku "ekonomii uwagi". Polega ono na tym, że media, by otrzymywać jak największe kwoty od reklamodawców, za wszelką cenę starają się przykuć uwagę odbiorcy. - Jedni pokazują krwawe obrazy, inni piersi i pupy, a jeszcze inni poważne materiały - dowodzi prof. Godzic. Medioznawca podkreśla jednak, że nie wystarczy już teraz przykuć do ekranu czy gazety. - Zdobytą uwagą trzeba jeszcze umieć zarządzać, utrzymać ją, wykorzystać - tłumaczy profesor.
Skupianie się wyłącznie na zdobywaniu może być niebezpieczną pułapką dla mediów. - Trzeba na to uważać, bo jeśli odbiorca skupi na czymś swoją uwagę, a potem szybko straci zainteresowanie, już nie wróci do danego medium - wyjaśnia prof. Godzic. Nasz rozmówca zaznacza, że szczególnie dotyczy to takich firm jak TVN - które starają się kreować poważny i profesjonalny wizerunek. - Poważnych czytelników może zniechęcić taka tabloidyzacja i wybiorą inną telewizję - przestrzega medioznawca.
Nie pierwszy raz
Nawet Katarzyna Kolenda-Zaleska przyznała kiedyś, że na pasku pojawiają się rzeczy nieistotne. Z dziennikarką rozmawiał wówczas Jarosław Kuźniar, który dopytywał o propozycję zostania ministrem transportu dla Grzegorza Schetyny. Kolenda-Zaleska odpowiedziała wówczas, że to zwykła plotka. - Mam dużo takich plotek. Wrzucamy to na żółty pasek? - zakpiła wtedy publicystka. TVN jednak nie odniósł się do jej słów.
Jak więc widać, śniadanie piłkarzy to nie pierwszy raz, kiedy telewizja Mariusza Waltera popisała się "breaking news". Kiedyś na pasek trafiła "Pijana nauczycielka", która miała we krwi 3 promile alkoholu.
Spacer ważniejszy niż wypadek
Czasem żółty pasek niknie też wśród zwykłych "newsów". Tak było, kiedy TVN24 puszczał rano "relację" z porannego spaceru prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na żółtym pasku widniała wtedy informacja o wypadku busa, w którym 12 osób zostało
rannych, ale wiadomość ta praktycznie nie przebijała się przez jakże istotne doniesienia o tym jak do pracy chodzi nasza głowa państwa. Kiedyś na żółtym pasku tej telewizji pojawił się supernews: "Tusk zjadł faworka".
- Takie działanie powoduje, że "breaking news" tracą swój status i znaczenie - ocenia prof. Godzic. TVN to nie jedyne medium dotknięte "tabloidyzacją" - dotyczy to również tygodników czy gazet, a szczególnie internetu. Czyżbyśmy więc mieli oglądać schyłek poważnych informacji? - Jeszcze nie jest tak tragicznie, ale trzeba się bacznie temu przyglądać - ostrzega profesor Godzic.