
Reklama.
Postać Władysława Bartoszewskiego chcieli uhonorować radni z Nowoczesnej. Podkreślali, że były minister spraw zagranicznych był więźniem obozu w Auschwitz, żołnierzem Armii Krajowej i uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Ale to nie wystarczyło. Przewodnicząca komisji, radna Jemielita, była nieubłagana.
Jej zdaniem, musi minąć minimum pięć lat od śmierci, by móc czyimś imieniem nazwać ulicę czy rondo. Radna nie zgodziła się też na nadanie nazwy związanej z katastrofą smoleńską. Sama zgłaszała inne propozycje: Leona Kmiotka, majora Wojska Polskiego, założyciela Wielkopolskiej Organizacji Wojskowej. Ta kandydatura także nie przeszła.
Władysław Bartoszewski był politykiem, za którym w obozie Prawa i Sprawiedliwości raczej nie przepadano. Słynął z ciętych, często złośliwych wypowiedzi, a jego „dyplomatołki”, skierowane pod adresem polityków PiS, na stałe weszły do słownika języka polskiej debaty publicznej. Wielokrotnie był wygwizdywany przez tak zwanych "prawdziwych patriotów" na cmentarzu powązkowskim podczas obchodów rocznicowych Powstania Warszawskiego. Sprzeciwiał się upolitycznieniu rocznicy Powstania. Zmarł w 2015 roku.
źródło: onet.pl
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl