Przytuły to malutka wieś na Podlasiu, 30 kilometrów od Łomży, po sąsiedzku z Jedwabnem. Trochę więcej niż 200 mieszkańców. Cała gmina też do dużych nie należy, ale w rankingach zamożności znalazła się na szarym końcu w skali całego kraju. Dla obrazowego porównania – dochód na mieszkańca w najbogatszej gminie Polski jest ponad 90 razy większy niż tu. A jednak mieszkańcy żadnej biedy nie widzą. Nikt nawet na nic nie narzeka! – Szczęścia nie kupisz za pieniądze – słyszę.
Pytam delikatnie o ten szary koniec. Żeby nikogo nie urazić. Według samorządowych rankingów w Przytułach ma być w końcu najgorzej w Polsce. – Niech pani powie wprost, że jesteśmy najbiedniejsi. Przecież o to chodzi. My doskonale wiemy, że tak nas oceniają – wpada w słowo jedna z mieszkanek, nazwijmy ją Zofia. Wieś jest tak mała, że nikt nie chce rozmawiać pod nazwiskiem. Trzy sklepy, dwa rolnicze. Ale jest też i szkoła podstawowa, i gimnazjum, i ośrodek zdrowia, bank, poczta, wszystko, co potrzebne. – Cicho, spokojnie, dobrze się żyje. Typowej biedy nie ma. Ludzie są normalnie ubrani, nie mają żadnych kompleksów – mówi Zofia.
"Nigdy nie mieszkałem w bogatej gminie"
Pan Marian, rolnik z dziada pradziada, których tu większość, mówi, że się uśmiał, gdy usłyszał, że są najbiedniejsi w Polsce i nawet zastanawiał się dlaczego. Rozmawiał o tym z żoną, z sąsiadami. I przyszło mu do głowy, że może dlatego, że w Przytułach prawie sami rolnicy żyją. Tylko, że w sąsiednich gminach jest dokładnie tak samo, więc dlaczego padło akurat na nich? – Nie wiem, jak się żyje w bogatszej gminie, bo nigdy w takiej nie mieszkałem. Ale myślę, że u nas jest jak wszędzie. Może nie kolorowo, ale biedy nie ma. Żyje się zupełnie normalnie – mówi.
Gdy wspominam, że w najbogatszej gminie w Polsce, w Kleszczowie, gmina funduje dzieciom wycieczki do Francji czy Hiszpanii, finansuje obozy letnie i zimowe, słyszę tylko: – Aaaa, no tak...u nas tego nie ma. Ale mamy piękny plac zabaw, przydomowe oczyszczalnie ścieków, jest nowa droga, mają szkołę rozbudowywać. Cały czas coś się dzieje.
Pan Marian mówi to z pełnym przekonaniem, że to wystarczy. Nie ma co narzekać. Zawsze może być gorzej: - Jak ktoś pracuje, to radę sobie da. U nas bezrobocia nie widać. Dużo jest rolników. Każdy czymś się zajmuje.
"Pieniędzy u nas nie ma" Ranking, według którego Przytuły stały się najbiedniejszą gminą w kraju, jest oparty na tzw. wskaźniku gminnym Gg. To średnie wpływy z podatków w przeliczeniu na jednego mieszkańca dla wszystkich gmin w kraju oparty na prognozie Ministerstwa Finansów. W 2016 roku plasuje się on na poziomie 1 514,27 zł. W najbogatszej gminie w Polsce ten dochód wynosi 35 179,45 zł , co jest ewenementem – pozostałe gminy w czołówce wahają się w okolicach 10 tys. W Przytułach to 387,47 zł. Prawdziwa przepaść między pierwszym a ostatnim miejscem.
– Zawsze ktoś był jeszcze za nami, a w tym roku wyszło jak wyszło. Jesteśmy na końcu. Ale takie są fakty. Pieniędzy u nas nie ma. Jak możemy, staramy się jednak z tej biedy wyjść – mówi nam wójt Kazimierz Ramotowski. Aż przyjemnie słuchać – jakaś pozytywna energia bije z tego miejsca. Nikt nie narzeka. Ludzie mówią, że komfort życia naprawdę się zmienił. Wójt: – Z roku na rok jest coraz lepiej. Ludzie są szczęśliwi, a szczęścia za pieniądze się nie kupi. Oczywiście, zawsze może być lepiej, ale dziś nie jest źle. Idziemy do przodu. Dużo się u nas dzieje. Robimy, co możemy.
Analizujemy każdą złotówkę
Słowa o tym, że "zawsze może być lepiej, ale nie jest źle" wójt powtarza jeszcze kilka razy. Jak mieszkańcy. Mówią niemal jednym głosem.
– Zazdrości pan tym gminom, które mają po kilka tysięcy dochodu na mieszkańca? – pytam.
– Oczywiście. Gdyby człowiek takimi pieniędzmi dysponował, to wszystkie problemy byłyby momentalnie rozwiązane. A my musimy analizować każdą złotówkę, oglądać ją po kilka razy z każdej strony. I dopiero wtedy zdecydować, na co ją wydać, jakie są najpilniejsze potrzeby.
Na co wydałby takie pieniądze? Po chwili zastanowienia mówi, że dokończyłbym wymianę nawierzchni dróg, zmodernizował szkołę i oświetlenie uliczne. Żeby koszty były mniejsze.
Nie mają szczęścia do inwestycji
Przytuły to gmina typowo rolnicza. Jedyny dochód to podatki i opłaty lokalne. Nie ma zakładów przemysłowych poza małą piekarnią i – ja mówią – CPN-em. Wójt twierdzi, że nie mają szczęścia do inwestorów. Ratują ich tylko fundusze unijne.
W każdej wsi wymieniono już nawierzchnię dróg na bitumiczną, w ubiegłym tygodniu podpisał umowę wartą 3 mln zł na dalszą przebudowę dróg. Powstały przydomowe oczyszczalnie ścieków, powstała studnia głębinowa, znalazły się środki na agregaty prądotwórcze ("gdy są wichury, mamy zaniki prądu"), na przedszkola, boisko sportowe, nową strażnicę, teraz biorą się za szkołę. Nie wszystkie sąsiednie gminy mają wodociągi, a tu każda wieś jest "zwodociągowana". Aż strach myśleć, co by było, gdyby unijnych funduszy nie były. Jak tutaj wyglądałoby życie.
– Oj! Byłoby bardzo źle. Z własnych środków mamy tylko 500-600 tysięcy rocznie. Starczyłoby nam na zrobienie 500 metrów asfaltu w ciągu roku. I to byłoby wszystko – mówi wójt.
On widzi, że jak coś się dzieje, to życie na wsiach ożywa. – Gdy jest fajna droga, mieszkańcy bardziej dbają o obejścia. Bardziej im się chce, są bardziej zorganizowani. U nas nie widać biedy. A ten ranking? Ostatni będą pierwszymi! Byle zawsze do przodu! – mówi. Fajne podejście do życia. Żadnego marudzenia.