To było mniej więcej tak. Rosjanie są o krok od gola na 2:0, jakoś się ratujemy. Wychodzimy z kontrą, tyle że do jednej piłki biegnie … trzech naszych piłkarzy. - Co wy kur… robicie, gdzie we trzech! - krzyknęliśmy w redakcji. Chwilę potem piłkę dostał Błaszczykowski i strzelił bramkę. Cudowną, jedną z piękniejszych na Euro. I, co najważniejsze, dającą nam remis.
Przy okazji spotkań siatkarskich między Polską a Rosją komentatorzy często powtarzają, że nasza szansa pojawia się wtedy, gdy rywale się denerwują. Bo Rosjanie to taki naród, że jak nie idzie to szybko się denerwują i błyskawicznie odbija się to na ich grze. W drugiej połowie meczu na Narodowym, przy stanie 1:1, była taka scena, która idealnie to oddawała. Alan Dżagojew, który w 37. minucie strzelił na 1:0 dla Rosji, stracił łatwo piłkę. Nie mógł się z tym pogodzić i zbluzgał sędziego. Dostał żółtą kartkę. A nasi dostali sygnał, że można. Nawet nie zremisować, a wygrać.
Rosjanie najwidoczniej wyszli z założenia, że będzie jak z Czechami. Zaatakują i szybko, z łatwością, przełamią zasieki obronne rywala. Ale ten mecz był zupełnie inny. Polacy cofnęli się, dość umiejętnie rozbijali ataki Rosjan i obrzydzali im grę. Tyle tylko, że taka obrona i bieganie za przeciwnikiem duże kosztuje. Gdy tylko zabieraliśmy im piłkę, z przodu nie było nikogo. Lewandowski, nawet jak dostał piłkę, musiał poczekać na swoich kolegów.
Łatwiej było w drugiej połowie, gdy z sił opadli Rosjanie. I tych mentalnych (patrz pierwszy akapit) i tych fizycznych. Choć wcześniej to ich stawiano wszystkich za wzór jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne do meczu. Zaskoczył też Franciszek Smuda, który nie dość że zrobił zmianę, to jeszcze odważną. Ofensywną. Jak nie on. Mierzejewski za Dudkę. I efekt był szybki. Polacy stwarzali sytuacje, ale zabrakło im czasu.
Mecz, choć na wielkim poziomie nie stał, był pełen emocji. Widać było, że słaba polska obrona mierzy się ze słabą rosyjską. Perquis i Wasilewski interweniowali ofiarnie i bardzo szczęśliwie. Z kolei taktyka stoperów z Rosji była jednoznaczna: faulować Lewandowskiego. Tak żeby sędzia nie widział. Kopać, szczypać, szturchać. A mimo tego napastnik Borussii grał świetne spotkanie. Pokazał, że już teraz można go zaliczać do jednego z najlepszych środkowych napastników świata. W naszym zespole najjaśniej błyszczał on, wraz z Kubą Błaszczykowskim.
Co ten remis oznacza? Primo - jeśli wygramy z Czechami, na pewno awansujemy do ćwierćfinału. Secundo - Rosja nie jest jeszcze pewna awansu i z Grecją będzie musiała zagrać w najsilniejszym składzie.
Są remisy, po których schodzi się z boiska z wyrazem złości na twarzy. Tak jak Polacy po meczu z Grekami. Tak jak dzisiaj Rosjanie. Ale są też takie, które stanowią mentalne zwycięstwo.