
Bitwa Warszawska, uznana niegdyś za 18. przełomową bitwę w dziejach świata, mogłaby się potoczyć inaczej, gdyby nie ogromne zasługi polskiego wywiadu wojskowego. Nie sposób przecenić roli kryptologów, kierowanych przez por. Jana Kowalewskiego. Dzięki nim nasi dowódcy, planując obronę stolicy, znali niemal każdy ruch nieprzyjaciela...
Możecie sobie wyobrazić, z jakim napięciem zabraliśmy się do roboty. Szczęśliwie w niespełna godzinę szyfr zaczął się rozwiązywać. Jeszcze depesza ta nie była w pełni odczytana, gdy już wiedzieliśmy z fragmentów, że jest to wielki rozkaz o decydującym natarciu na samą Warszawę. (...) Bolszewicy byli tak pewni powodzenia, że punkt czwarty tego dramatycznego rozkazu polecał: 27 Dywizja Strzelców ma wykonać główne uderzenie, przeprawić się w rejonie przedmieścia Pragi na drugi brzeg Wisły i zająć Warszawę. Wiedzieliśmy już przedtem, że ta dywizja otrzymała świeże uzupełnienia z Rosji, była specjalnie wzmocniona i liczyła ponad 13 tysięcy strzelców.
Przed Bitwą Warszawską Oddział II znał dokładnie rozmieszczenie, liczebność i zamiary nieprzyjaciela. Siłę bojową wojsk bolszewickich szacowano na około 277 tysięcy bagnetów i szabel. Naczelne Dowództwo WP, mając pełny przegląd możliwości wroga, mogło rzucić do walki mniejsze siły. W rezultacie nie wszystkie polskie związki taktyczne wzięły udział w samej Bitwie Warszawskiej. Do działań obronnych skierowano jedynie piętnaście dywizji piechoty (około 115 tysięcy bagnetów i około 9 tysięcy szabel).
To był (por. Kowalewski - red.) niebywały talent lingwistyczny i matematyczny. Znał francuski, niemiecki, rosyjski i ukraiński. Miał niewiarygodną fotograficzną pamięć. Gdy w końcu lat 20. został attaché w Związku Radzieckim, z pamięci rysował sprzęt wojskowy widziany na defiladach na placu Czerwonym. Ze wszystkimi szczególikami. Już na emigracji w Wielkiej Brytanii w latach 60., w stulecie powstania styczniowego, odszyfrował korespondencję polskiego rządu powstańczego Romualda Traugutta. Te szyfrogramy od XIX wieku leżały w archiwum i nikt ich nie mógł odczytać, bo zostały zakodowane niebywale skomplikowanym szyfrem "nie do złamania", a klucz do niego zaginął. Czytaj więcej
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
