Na co dzień pracują w firmach, biurach, wśród ludzi, zajęci przyziemnymi sprawami. Po zmroku pakują koce, prowiant, trochę sprzętu. Mimo lata wkładają zimowe kurtki i jadą za miasto. Wybierają miejsca najbardziej odludne, do których nie docierają światła. Jednak nocy nie spędzą na Ziemi. Celem tej wyprawy jest... kosmos, a ja postanowiłam zabrać się razem z nimi.
Co roku, mniej więcej w połowie sierpnia spadają gwiazdy. Każdemu marzy się upolować choć jedną, by móc pomyśleć życzenie, zaciskając kciuki w kieszeniach. W tym roku wybrałam się na prawdziwe polowanie, z doświadczonymi łowcami gwiazd, którzy potrafią złapać je w locie w fotograficznym kadrze. Nie po to, by dać swoim życzeniom szansę na spełnienie, lecz po to, by dowiedzieć się jak poluje się na gwiazdy i czy zdobycz to coś więcej niż kilka ładnych zdjęć.
Noc z 12. na 13. sierpnia 2016 r.
Wszystko wskazuje na marne efekty. Niebo jest niemal całkowicie zachmurzone i nie ma wiatru, który dawałby nadzieję na przejaśnienie. Jedziemy za miasto , mijamy las. Łowcy gwiazd, Marcin i Krzysiek, mają upatrzoną miejscówkę – kawałek zarośniętej łąki. To pierwszy cel naszej małej wyprawy. Oni rozkładają sprzęt – aparat fotograficzny na statywie, zwykłą lustrzankę i teleskop. Słychać cykanie pasikoników, czuć ukłucia komarów pod swetrem. Jest strasznie zimno. Gwiazd nie widać.
Siadam na krzesełku turystycznym, wyjmuję notes. Zapisuję wrażenia podświetlając kartki telefonem. – Jeśli chcesz zobaczyć gwiazdy, wyłącz latarkę w telefonie. Białe światło oślepia – radzi Krzysiek. Fakt, wzrok do całkowitej ciemności przyzwyczaja się dopiero po dwudziestu minutach. Oni sami, by cokolwiek zobaczyć używają czerwonej lampki rowerowej.
Zanim tu przyjechaliśmy, sprawdzili gdzie, co, o której godzinie można będzie zaobserwować na niebie. Mają całą rozpiskę, ale na razie wędrują w ciszy w poszukiwaniu "okien", przez które można byłoby zobaczyć choć kawałek nieba. Kierują w górę obiektywy i czekają. Ja wraz z nimi. Nudzę się i zaczynam wątpić.
My tu gadu-gadu, a nad nami dzieją się cuda
– Patrząc w gwiazdy, potrafię zarwać noc w środku tygodnia. Bywa, że śpię po 2, 3 godziny na dobę, bo nie mogę oderwać oczu od teleskopu. Kiedy przez kilka nocy z rzędu w ogóle nie widać nieba zaczynam tęsknić za tym widokiem. Mam poczucie, że omija mnie coś bardzo ważnego - mówi Krzysiek. Kiedy dzieci spokojnie śpią, a pogoda nie dokucza zbyt mocno, Krzysztof pakuje się i wyjeżdża za miasto. Jednak jego stałe obserwatorium to teleskop rozstawiony na balkonie, na czwartym piętrze w bloku, na zwykłym miejskim osiedlu. – Stamtąd startuję w kosmos – śmieje się.
Naiwnie i prowokacyjnie pytam, czy to przypadkiem nie jest tak, że gwiazdy co noc wyglądają tak samo. – Obserwacja gwiazd na żywo zawsze jest ekscytująca, bo wiesz, że w każdej chwili może zdarzyć się coś niespodziewanego. To spokój, ale i oczekiwanie w napięciu. Coś dostępnego tylko dla twoich oczu. Codziennie możesz odkryć nowy punkt na niebie, nazwać go po swojemu i próbować odszukać kolejnej nocy – tłumaczy.
– My tu gadu-gadu, a nad nami się cuda dzieją, patrzcie! – słyszymy zza pleców. Marcin znalazł "okno", czyli prześwit w chmurach przez, który połyskują gwiazdy. Spoglądam w górę – cud to dla mnie za duże słowo, więc idę sprawdzić czy da się z tego zrobić jakieś fajne zdjęcie. Efekt jest spektakularny! Zdjęcia wyglądają, jakby w tafli malinowego budyniu (na zdjęciu chmury mają jasnoróżowy kolor) ktoś zrobił łyżką kilka dziur, przez które przedziera się kosmiczna czerń, a w niej jasne, wyraźne gwiazdy. Marcin widząc moją zszokowaną minę tłumaczy: – Wszystko jest kwestią czasu naświetlania, szerokości obiektywu, który wpuści w kadr światło i możliwości ręcznej regulacji przesłony. Nic więcej, takie zdjęcia zrobi każdy, kto ma przeciętną lustrzankę.
JAK FOTOGRAFOWAĆ GWIAZDY?
Wybierz miejsce z dala od miejskich świateł. Wystarczy łąka za miastem.
W Polsce dla obserwatorów nieba są specjalne obszary ciemnego nieba. To chronione od świateł miejsca, w których najlepiej widać gwiazdy. Znajdziecie je na stronie www.ciemneniebo.pl
Wybierz szerokokątny obiektyw. Dzięki temu zmieścisz w kadrze duży kawałek nieba, co zwiększy Twoje szanse na uchwycenie meteoru w locie. Pamiętaj jednak, że jeśli się uda będzie on mniej wyraźny niż gdybyś zmniejszył ogniskową.
Czas naświetlania powinien być długi, lecz nie tak bardzo, by powodować rozmazywanie się gwiazd.
Ostrość najlepiej ustawiać ręcznie.
Księżyc na żywo
Kolejne godziny spędzone na obserwacji gwiazd mijają niezauważenie. Doczekaliśmy się momentu, w którym przez chmury widać Księżyc. Choć jest naprawdę duży, trudno zatrzymać go w kadrze, zwłaszcza jeśli teleskop ma porządne przybliżenie. To jedyne okoliczności, w których zobaczycie na własne oczy, jak szybko obraca się Ziemia. Ale żeby policzyć wszystkie kratery, dokładnie przyjrzeć się cieniom i spokojnie obserwować, co tam słychać na Księżycu nie potrzebujecie teleskopu. Wystarczy lornetka. A lornetka plus aparat, nawet taki w telefonie, to naprawdę imponujące zdjęcia.
Widok Księżyca na żywo hipnotyzuje. Widzisz jego powolny ruch, smugi chmur snujących się jak mgła, przez które oglądamy go z Ziemi. Czasem przeleci przed oczami ptak. – Często patrzę na jego piękną powierzchnię, widzę jego ruch. Wygląda jak "żywy", mam wrażenie, że cienie okażą się wydeptanymi ścieżkami, po których zaraz ktoś się przespaceruje – mówi Krzysiek nie odrywając wzroku od iPhone'a złączonego z teleskopem.
Ma rację. Księżyc wygląda zjawiskowo, a jego obserwacji "z bliska" towarzyszą emocje, które przypominają podglądanie nowo poznanej sympatii przez dziurkę od klucza. To, co widzimy można nazwać relacją na żywo, bo obraz Księżyca dostrzegalny z Ziemi opóźniony jest tylko o sekundę. Jednak Słońce, ze względu na większą odległość, widzimy z opóźnieniem 8 minut, a to, co dzieje się na odleglejszych gwiazdach dociera do nas dopiero po kilkudziesięciu latach. Prędkość światła robi wrażenie wyłącznie na Ziemi. W stosunku do odległości, jakie ma do pokonania w kosmosie, można śmiało powiedzieć, że się wlecze.
– Nad naszymi głowami dzieje się historia, toczą się wojny. Planety, takie jak Ziemia przechodzą bombardowania. Patrząc "głęboko" w gwiazdy jest trochę tak, jakbyśmy oglądali film dokumentalny o tym, co działo się w kosmosie wiele lat temu. Taki zapis z monitoringu. A mimo to, kiedy zaglądam w teleskop, czuję spokój i dziwną świadomość, że oto w tej chwili tak naprawdę otwieram oczy. Patrzysz i widzisz jak mała jest nasza rzeczywistość, jaka jest skromna, jacy jesteśmy ograniczeni patrząc na świat z perspektywy konieczności wizyty na poczcie i uzupełnienia zapasów w lodówce. Jakie to ma znaczenie tak naprawdę? To brzmi banalnie i patetycznie, ale poczuć, że to nie ma żadnego znaczenia jest naprawdę trudno i naprawdę fajnie – mówi Krzysiek.
Jest zimno, jestem głodna, niebo wciąż częściowo zasłaniają chmury. Czas się zbierać, a ja czuję wielki niedosyt.
JAK OBSERWOWAĆ GWIAZDY?
Najgorszym miesiącem na obserwację gwiazd jest czerwiec. Wówczas słońce nie zachodzi za horyzont na tyle daleko, by nie zostawiać na niebie jasnej poświaty, która przeszkadza w obserwacji gwiazd.
Najlepsza pora na patrzenie w gwiazdy to zima i sierpniowe noce. Po pierwsze zimą są najdłuższe noce, więc na obserwację jest najwięcej czasu. Po drugie, niebo jest idealnie ciemne, często bezchmurne. A w sierpniu spadają Perseidy.
Na początek wybierzcie lornetkę o niedużym przybliżeniu oraz wysokim stopniu jasności. Dzięki niej obejmiecie w kadrze duży kawałek nieba, będziecie mogli się rozeznać i nie umknie Wam żaden szczegół powierzchni Księżyca.
Nie musisz znać fachowych nazw gwiazdozbiorów. Wystarczy, że rozeznasz się kiedy, które gwiazdy świecą najmocniej i gdzie ich szukać. Kilka punktów odniesienia pozwoli Ci tworzyć własne konstelacje.
Piłeczki do nieba, tweety z kosmosu
Każdy człowiek na świecie może mieć w domu rzecz, która była kiedyś w kosmosie. No, prawie, bo konkretnie w stratosferze, czyli o krok od wszechświata. PongSat to akcja organizowana przez JP Aerospace, która polega na wysyłaniu w stratosferę przedmiotów zamkniętych w piłeczkach pingpongowych. Umieszczone w gondoli balonu stratosferycznego leciały tak wysoko, jak balon mógł, po czym pękał, a piłeczki spadały na Ziemię. Akcję przeprowadzono nad pustynią w Nevadzie. Można było wysłać wszystko, cokolwiek się chciało (prócz zwierząt i przedmiotów przekraczających dozwoloną wagę). – My zdecydowaliśmy się m.in. na kilka nasion nietypowych drzew, także nasiona mięty, która teraz rośnie w moich doniczkach – opowiada Marcin – To kosmiczna mięta – śmieje się.
Przedmioty zaklęte w piłeczkach odsyłane były przez firmę pocztą do ich właścicieli. A na pustyni odnaleziono je za pomocą wmontowanego w gondolę balonu nadajnika GPS. – W tej akcji mogą brać udział wszyscy, to popularne w Stanach wśród dzieci. Nam udało się umieścić piłeczkę w polskich barwach w gondoli, była wśród kilku wyeksponowanych – opowiada Marcin.
Jednak uczestnikami prawdziwej misji poczuli biorąc udział w projekcie SkyCube. Polegał on na wysłaniu w kosmos kilku nanosatelit. Moi łowcy gwiazd nie tylko dofinansowali lot jednej z nich, lecz także, docenieni za fajne pomysły i zaangażowanie, przetłumaczyli stronę projektu na język polski i pozostali z organizatorami w stałym kontakcie. SkyCube powstał z inicjatywy kilku młodych pasjonatów z USA, którzy wkręcili w udział w projekcie ludzi z całego świata. Bez wielkich pieniędzy, instytutów naukowych i zaangażowania ważnych firm udało się zbudować, przetestować i wysłać w przestrzeń kosmiczną sześcian, który za zadanie miał puszczać "tweety" (sygnały radiowe z zakodowaną treścią), wykonywać zdjęcia, a w końcowej fazie lotu rozwinąć balon, który odbijałby promienie słońca i był widziany na nocnym niebie, jako świecący punkt. – Niestety, "naszej" nanosatelicie nie udało się "rozwinąć skrzydeł". Szkoda, choć nie mam poczucia straty. Dzięki temu przekonaliśmy się, że mając pasję i odrobinę chęci można współtworzyć naprawdę niesamowite rzeczy z ludźmi na całym świecie. Wystarczy połączyć siły! – mówi Krzysiek.
Mała wielka wyprawa
– Kiedy siedzisz całą noc w wysokiej mokrej trawie, siłą rzeczy jest ci zimno i niewygodnie. Gwiazdy to jedyny motywator, by wytrwać. Ale efekty są spotęgowane. Nie ma nic przyjemniejszego po całej nocy w chłodzie i dyskomforcie niż powrót do domu i ciepła kąpiel. Dobrze jest to docenić, bo przyzwyczajeni do wygody stajemy się leniwi i nieświadomi siebie – mówi Krzysiek. Te obserwacje potwierdza podróżnik Alabaster Humphreys. Według niego nuda swój początek ma w naszej strefie komfortu. Nie ryzykujesz = nie doświadczasz niczego nowego.
W końcu gdy wracasz z pracy masz jeszcze całą masę obowiązków, a wieczorem ci się należy to spokojny wieczór przed telewizorem. Tak oto dotarłeś do drugiego etapu nudy, który niebezpiecznie graniczy z trzecim – to, co w tym telewizorze oglądasz (talk show, wiadomości, serial tasiemcowy) zaspokaja twoją potrzebę rozrywki. Brzmi słabo?
Nic straconego, ryzykuj po zmroku! – Wielogodzinne gapienie się w gwiazdy to dla mnie sposób na złapanie nowej, świeżej perspektywy. Paradoksalnie to, co mnie od Ziemi oddala, bardzo mnie do niej zbliża. Bo kiedy wracam do ludzi, wydają mi się oni bardziej mili i ciekawi. Uważniej ich słucham i chętniej na nich patrzę. To nie jest tak, że uciekam. Chodzi raczej o to, że lubię na swój mikroświat popatrzeć z góry – opowiada Krzysiek.
Spoglądanie w rozgwieżdżone niebo jest trochę jak patrzenie w ogień. Budzi tęsknoty, przypomina marzenia. Rozczula każdego. Rok temu też leżałam na tej łące. Ale wtedy przyjechałam z innego powodu. Chłopaki zebrali spore grono zainteresowanych, organizując wydarzenie na Facebooku. Ciepła noc za miastem, pod rozgwieżdżonym niebem i deszcz spadających gwiazd. Było tu kilkanaście osób, leżeliśmy na kocach, niektórzy pili piwo. Wspominaliśmy wakacje, narzekaliśmy na komary i wybuchaliśmy głośnym "ojaaa" jak tylko udało nam się zobaczyć lśniącą smugę. Po kilku godzinach chciało się spać, wygodnie rozłożyć w swoim łóżku.
Prawdziwe polowanie na gwiazdy to zupełnie inna bajka, to wielka przygoda. Doświadczenie nieporównywalne z niczym. Mające w sobie sporo magii, piękna i wielką tajemnicę.
Krzysiek: – Ten tajemniczy nieznany świat stoi przed nami otworem. Wystarczy odchylić głowę, zamiast trzymać ją nisko przy ziemi przejmując się tym co za kilka lat, a może nawet dni nie będzie miało żadnego znaczenia. Co czuję po całej nocy patrzenia w gwiazdy? Kiedy budzą się dzieciaki, nie zawsze w świetnym humorze, moja żona, nie zawsze wyspana, zaczyna krzątać się po mieszkaniu, w którym nie zawsze jest porządek, patrzę na nich i nie mogę się nadziwić jacy są piękni. Myślę: "wow, człowiek na planecie. Jest idealny!"
napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl