Google wciąż sili się na innowacje, wciąż stara się być nowatorską firmą pełną wigoru. Rzeczywistość pokazuje jednak, że wciąż uznawać musi po raz kolejny wyższość małych start-up'ów. Nie może też zdobyć pozycji lidera w żadnej z istotnych i rokujących na przyszłość płaszczyznach. Niedawne badania pokazują, że użytkownicy Google+ spędzają na nim coraz mniej czasu. Wielu wskazuje palcem na Microsoft twierdząc, że scenariusz się powtarza.
Przykład Microsoftu pokazuje, że można zdominować rynek, stać się legalnym monopolistą, zmieść konkurencję i ugrzęznąć w bezproduktywnej stagnacji. Od wielu lat firma z Redmond uważana jest za kompletnie nieinnowacyjną, pozbawioną wizji i skostniałą korporację.
Od lat produkty Microsoftu krytykowane są za każdym razem, kiedy na rynku pojawia się jakaś nowość od nich. Tak było w przypadku kolejnych iteracji Windowsa od 1998 roku, tak było w przypadku odtwarzaczy Zune, wybieranych tylko ze względu na niską cenę, tak jest w przypadku kolejnych wersji systemów do urządzeń mobilnych. Nudne, mdłe i zupełnie pozbawione elementu ekscytacji. Powszechnie nazywane jest to chorobą wieku dojrzałego. Duże korporacje z definicji nie mogą zdobyć się na więcej niż nadążanie za trendami i utrzymywanie dominacji.
Monumenty nie potrafią zachwycić
Od kilku lat ten sam trend zaczął być zauważalny u znacznie młodszego giganta technologicznego - Google. I chociaż firma miała ambicje, żeby pozostać źródłem konkurencyjnej innowacji, tak się nie stało.
Zaczęło się jak w przypadku każdego nowatorskiego przedsięwzięcia. Rok 1997 i bezkonkurencyjna wyszukiwarka internetowa Larry'ego Page'a i Siergieja Brina. Później było tylko lepiej. Doskonała skrzynka pocztowa, pierwsze funkcjonalne mapy internetowe.
Google usilnie chce wciąż stworzyć wokół siebie nastrój przyjaznej firmy, kierowanej względami humanistycznymi a nie bezduszną ekonomią. Stąd hasło przewodnie firmy "Don't be evil" ("Nie bądź zły/diabelski"), stąd sporadyczne żarty kierowane do o użytkowników (Google Maps zapytany o drogę z Ameryki Północnej do Australii sugeruje przepłynięcie Oceanu Spokojnego kajakiem), stąd też legendarny już luźny styl pracy w oddziałach firmy na całym świecie. Wszystko aby uciec od wizerunku skostniałej korporacji.
Na nic starania?
Pomimo wysiłków i świadomych starań założycieli, aby pozostać nie tylko źródłem innowacji, ale firmą kreatywną i nowatorską, Google powoli zdaje się podzielać los Microsoftu. Przestaje już być pierwszym oferującym usługi a zaczyna gonić nowych graczy na rynku. Częściej aby nadążać za zmianami wykupuje po prostu konkurencję. Tak było chociażby w przypadku YouTube, wobec którego skapitulował wcześniej Google Video.
Dzisiaj firma zmaga się, wciąż bez skutku, z nowym projektem portalu społecznego, Facebookiem. Tu również pomimo prób, i to wielokrotnych (między innymi Kręgi oraz niedawno uruchomiony Google+), firma z Mountain View wciąż musi uznać wyższość portalu Marka Zuckenberga. Niedawno opublikowano dane, które pokazują, że przeciętny użytkownik Google+ spędza na witrynie jedynie 3 minuty w miesiącu. Facebook to 7 godzin w tym samym okresie na każdego zarejestrowanego użytkownika.
Dzisiaj pojawia się względem firmy wiele pytań, na które nie znamy jeszcze odpowiedzi. Czy firmie uda się przełamać fatum dojrzałości? Czy Google jest w stanie zachować ducha innowacji i nowatorskości, utrzymując za razem pozycję lidera? Pytanie powinno brzmieć chyba inaczej. Czy firma jest w stanie być molochem, zachowując wszystkie walory prężnego i innowacyjnego start-up'u?