Roman Gabrowski (PiS) prowadził samochód mimo, że policja zabrała mu prawo jazdy za ponaddwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości.
Roman Gabrowski (PiS) prowadził samochód mimo, że policja zabrała mu prawo jazdy za ponaddwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości. fot. Tauron

Dla policjantów sprawa była jasna. W połowie lipca zabrali prawo jazdy kierowcy, który w Jeleniej Górze jechał ponad dwa razy szybciej (103 km/h), niż pozwalały przepisy (50 km/h). Kierowcą okazał się radny PiS, biegły sądowy i prezes Tauronu Ekoenergii w jednym. I nie byłoby tematu gdyby nie to, że dziennikarze nagrali go jak prowadzi samochód 1 sierpnia, czuli już po odebraniu mu prawa jazdy.

REKLAMA
– Przyjechałem autem, bo nie dostałem jeszcze decyzji o zabraniu prawa jazdy – powiedział "Wyborczej" radny PiS, szef struktur partii w powiecie dzierżoniowskim. Jednak to nie znaczy, że może prowadzić bez dokumentu. – Zostałem wmanewrowany – tłumaczy biegły sądowy, który przekonuje, że tak naprawdę na odcinku którym jechał prędkość była ograniczona do 80 km/h, a nie 50 km/h. Gabrowski zamierza interweniować w tej sprawie w Komendzie Głównej Policji.
logo
Biogram Romana Gabrowskiego na stronie Tauronu. screen tauron-ekoenergia.pl
Niedawno Włodzimierz Szczepański apelował w naTemat, by PiS włączył fotoradary. – Wbrew własnemu mniemaniu Polacy są fatalnymi kierowcami. Co gorsza, poprzednie władze PO-PSL chcąc się przed wyborami podchlebić właścicielom aut, zabrały gminom fotoradary. Poplecznicy Kaczyńskiego zapowiadali, że zmienią przepisy swych poprzedników. I jak na razie cisza. Tymczasem badania pokazują, że kierowcy czują się bezkarni, docisnęli gaz do dechy. I zabijają – pisał Szczepański.