
Reklama.
Radomir Szumełda, Mateusz Kijowski i kilkunastu innych przedstawicieli KOD zostali pobici przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku. Tam odbywał się długo oczekiwany pochówek Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza i tam członkowie ONR wyrwali KOD-owcom flagi i przypinki.
Szefowa gabinetu politycznego Beaty Szydło w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim zaprzeczyła jakoby słyszała o incydencie. – Nawet jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to zastanawiam się, co tam KOD robił? – oświadczyła Witek. – Czy przyjechał tam po to, żeby zakłócić imprezę, uroczystość, czy żeby złożyć hołd? – pytała. Jej zdaniem, przybycie działaczy komitetu nie było podyktowane szczerymi intencjami, ale chęcią zademonstrowania czegoś. – Bo - jak rozumiem - musiał być napis, że są to KOD-owcy – uznała.
– Były przepychanki, w czasie których nas zwyzywano. Usłyszeliśmy, że jesteśmy komunistami, SB-kami, zdrajcami, czerwonymi świniami i pedałami – tak o zajściu mówił naTemat Szumełda. Policja wyprosiła jego i pozostałych działaczy z Bazyliki, uznając, że to oni zaczęli bójkę.
źródło: tvn24.pl