Manipulacji było tyle, że aż nie wiadomo od czego zacząć. Dzień po państwowym pogrzebie w Gdańsku "Wiadomości" skupiły się na robieniu z niego politycznego użytku. Niezawodna Ewa Bugała zaserwowała widzom niemal cztery minuty manipulacji na temat ataku na przedstawicieli Komitetu Obrony Demokracji.
Po odejściu Klaudiusza Pobudzina na stanowisko szefa "Teleexpressu" to Ewa Bugała dzierży palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o manipulacje TVP. Udowodniła to przygotowując materiał o "prowokacji na pogrzebie bohaterów" (bo tak opisano napaść na przedstawicieli KOD). Sprawie poświęcono niemal cztery minuty – to, jak na standardy dzienników informacyjnych, bardzo dużo.
Bugała usilnie przekonuje, że członkowie KOD przyszli na pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" żeby sprowokować jego uczestników. Tezę podpiera wypowiedzią Miłosza Lodowskiego z "Do Rzeczy", którego ja pamiętam jako rzecznika kampanii prezydenckiej Pawła Kukiza.
Jednak takie stawianie sprawy jest przyzwoleniem na to, by narodowcy ustawiali życie publiczne w Polsce, by decydowali, kto może brać udział w uroczystościach państwowych, a kto nie. Nawet jeśli przedstawiciele KOD zachowaliby się niestosownie do okoliczności, a nic na to nie wskazuje, nie powinni być atakowani.
Absurdalny jest też zarzut, że prowokacją były flagi i przypinki z symbolami KOD. Przecież mieli je też przedstawiciele innych organizacji politycznych. A ONR czy Młodzieży Wszechpolskiej nikt nie chciał wyrzucać ze mszy.
– Były okrzyki i wyzwiska, także ze strony ONR – mówi Ewa Bugała, wzbijając się na szczyt manipulacji. Bo to "także ze strony ONR" sugeruje, że to członkowie KOD byli głównymi autorami wyzwisk, na co nie ma żadnych dowodów.
Niesamowity jest też wątek poświęcony konferencji prasowej, którą liderzy KOD zwołali po incydencie. A raczej briefingu, czyli naprędce zorganizowanej wypowiedzi dla mediów. Tymczasem Bugała, przy pomocy Marcina Wikło z "w Sieci", tworzy wrażenie, jakby spotkanie z mediami było przygotowane już przed incydentem.
Bugała powiela też internetowe teorie spiskowe mówiące, że lider KOD na Pomorzu Radomir Szumełda już wcześniej miał zabandażowaną rękę. Tezę podpiera wypowiedzią rzeczniczki gdańskiej policji, która mówi, że nie zgłoszono popełnienia przestępstwa. Nie, ale śledząc Twittera Szumełdy pewnie natknęła się na wpis z informacją, że działacz KOD zamierza takie doniesienie złożyć.
Przykładem krótkiej pamięci Bugały jest narzekanie na to, że PO (w materiale: "opozycja uczestnicząca w demonstracjach KOD") krytykuje (w materiale: "atakuje") działania policji. Wszak politycy PiS wielokrotnie publicznie krytykowali działania policjantów. Ba, niedawno robił to minister odpowiedzialny za nadzór nad nimi – Mariusz Błaszczak krytycznie ocenił zatrzymanie córki gdańskiej radnej PiS. To też był "atak na policjantów"?
"Działacze KOD znani są z tego, że lubią prowokować i zakłócać uroczystości" – mówi Bugała. Takich słów po prostu nie da się obronić. Podobnie jak ostatniego zdania materiału: "Nie od dziś wiadomo, że uroczystości związane z patriotyczną historią Polski są dla KOD okazją do agresywnych zachowań".