Prawo i Sprawiedliwość weszło w symbiozę z narodowcami. ONR i reszta gnębią politycznych przeciwników PiS, a rządzący nie gnębią ich i dają możliwość "lansu" mediach. Ale to karmienie potwora, który za jakiś czas może się Kaczyńskiemu wyrwać spod kontroli.
Prawu i Sprawiedliwości jako partii rządzącej nie do końca wypada wdawać się w ostre w formie partyjne walki. Ale znalazło na to sposób – daje przestrzeń życiową różnej maści skrajnym prawicowcom, którzy nie mają oporów przed atakowaniem opozycji. I nie muszą się przy tym hamować, więc ataki są coraz bardziej niewybredne.
Na krótką metę to dla PiS bardzo wygodne – opozycja dostaje kolejne ciosy, a oni nie brudzą sobie rąk. Jednak to niebezpieczna zabawa. Dzisiaj narodowcy to środowisko bardzo żarliwe, ale wciąż niewielkie. Jednak to się może zmienić. Bo dzięki szklarniowym warunkom zapewnionym przez PiS narodowcy mogą nie tylko rozrosnąć się liczebnie, ale przede wszystkim się zradykalizować.
Dzisiaj wiedzą, że wszelkie próby użycia przemocy skończą się sądem. Ale kiedy zobaczą, że na sucho uchodzą im łagodniejsze występki, ścigane dotąd przez państwo, mogą się ośmielić i zacząć ostrzej dokazywać. A wtedy może być już za późno i PiS nie będzie w stanie poskromić potwora, którego samo wyhodowało. A robi to od dawna, choć oczywiście od objęcia rządów to przybrało na sile.
1. ONR i Policja
Obóz Narodowo-Radykalny wielokrotnie dawał dowody na to, że ma ciągoty ku faszyzmowi. W sieci łatwo znaleźć zdjęcia z uroczystości organizowanych przez to stowarzyszenie, na których widać "hajlowanie". Do tego ONR wciąż posługuje się symboliką wykorzystywaną przez nazistów.
Mimo tego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji usunęło ją z informatorów dla policjantów. Tym samym rządzący przyznali, choć oczywiście nie wprost, że falanga to nic złego i powinna być ona tolerowana w przestrzeni publicznej. Takie samo wrażenie pozostawia historia człowieka, który chciał zgłosić propagowanie faszyzmu podczas marszu zorganizowanego przez narodowców w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
2. Bohater Marian
Kierowana przez polityka z obozu PiS Telewizja Polska promuje Mariana Kowalskiego, jedną z brzydszych twarzy polskiego życia publicznego. Za ostro? Wystarczy spojrzeć na jego wypowiedzi z ostatnich kilku dni. Pojawiają się one codziennie dzięki audycjom prowadzonym przez pastora (sic!) Pawła Chojeckiego.
Każdego dnia Kowalski prowadzi akcję oczerniania, obrażania i odczłowieczania przeciwników politycznych. I dopóki robi to w niszowym programie internetowym, trzeba się tylko martwić. Kiedy robi to na ogólnopolskiej antenie państwowej telewizji, trzeba się bać.
3. W obronie rozbójników
Z roku na rok policja była coraz lepiej przygotowana na Marsze Niepodległości i jeśli dochodziło do zamieszek, miały one coraz mniejszą skalę. Ale jeszcze kilka lat temu po 11 listopada na trasie marszu zostawały rozbite szyby i wyrwana kostka brukowa.
Jak reagowali na to politycy Prawa i Sprawiedliwości? Bronili zadymiarzy, przekonywali, że to policja ich sprowokowała, a poza tym to mieli prawo wyrazić swój negatywny stosunek do władzy. Ciekawe, że po ataku na KOD "Wiadomości" tak alergicznie zareagowały na całkiem stonowaną krytykę policji ze strony PO.
4. KOD? A, to można bić
Po niedzielnym ataku na przedstawicieli KOD politycy PiS zaczęli usprawiedliwiać narodowców. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, czyli bliski współpracownik prezydenta Paweł Soloch stwierdził w TOK FM, że KOD kojarzy się ze środowiskiem, które maszerowało za trumną gen. Jaruzelskiego. "KOJARZY SIĘ". Teraz, by odebrać komuś prawo do uczestniczenia w życiu publicznym, wystarczą skojarzenia.
5. Prowokacja
– Nawet jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to zastanawiam się, co tam KOD robił? – mówiła w TVN24 Elżbieta Witek, szefowa gabinetu Beaty Szydło.
– Czy przyjechał tam po to, żeby zakłócić imprezę, uroczystość, czy żeby złożyć hołd? – mówiła. Podobnie wypowiadał się zresztą jej szefowa, która zarzuciła KOD-owi prowokację.
To tylko kilka przykładów z niebezpiecznej gry, w którą bawią się rządzący. Na krótką metę pewnie na tym skorzystają. Na dłuższą – konsekwencje mogą być opłakane.