Bieszczady już parę lat temu stały się synonimem spokojnego, prostego życia w szczęściu i harmonii ze światem. Każdy zmęczony mieszczuch, w chwilach kryzysu, chociaż raz wpadł w zadumę nad memem znalezionym w sieci: "A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady"... Wygląda na to, że wybór miejsca, by urzeczywistnić tęsknoty zmęczonego mieszczucha, nie był przypadkowy. Według znawców regionu, Bieszczady to stan umysłu, nie obszar na mapie.
Tak przedstawiane są w filmach, zdjęciach i opisach. Jako miejsce tajemnicze, nieodkryte, wciągające i hipnotyzujące. Tutaj powietrze mocniej pachnie, gwiazdy mocniej świecą, jedzenie bardziej smakuje, a historie bardziej łapią za serce. Dlaczego? To tajemnica, choć faktem jest, że każdą z nich wypełnia miłość do tego miejsca…
Dlatego jeśli macie w planach jesienny urlop, poznajcie Bieszczady bliżej. Oto kilka bieszczadzkich miejsc, których nie zapomnicie nigdy.
Bieszczady dzikie
"Najbardziej fascynująca w bieszczadzkiej przyrodzie jest jej niezwykła żywotność. Czasami mam wrażenie jakby była tak dzika, że zupełnie niezniszczalna" – pisze o Bieszczadach Adam Wajrak, pisarz, dziennikarz, miłośnik i obrońca przyrody. Według niego są dwa symbole tych gór – buki i wilki. Buki to główny składnik bieszczadzkich lasów. To drzewa, którym Bieszczady zawdzięczają żywy zielony kolor latem i wiosną, a złocisty jesienią. Są nieśmiertelne. Potrafią przetrwać najtrudniejsze warunki, mają bardzo twarde drewno i strzelistą, monumentalną posturę. To prawdziwi twardziele w atlasie drzew. Dzięki ich mocarności Bieszczady są zielone nawet tam, gdzie wydawałoby się, że nie wyrośnie żadne drzewo. Na kamiennych zboczach, urwiskach, w dolinach – poskręcane, zniekształcone walką o przetrwanie – nadają górom niepowtarzalnego charakteru. Są też domem dla sów, o których Wajrak pisze: „sowy są prawdziwymi duchami bieszczadzkich lasów. Jest coś niesamowitego w widoku wielkiego ptaka, który – jak to przystało na sowę – bezszelestnie lata między wielkimi drzewami.”
Buki kończą się dopiero tam, gdzie zaczynają połoniny, za które wszyscy kochamy Bieszczady. Alpejskie łąki, pełne kolorów i zapachów. Najpopularniejsze to Połonina Caryńska oraz Połonina Wetlińska, a wśród najpiękniejszych wymieniane są również Bukowe Berdo, czyli Połonina Dźwiniacka oraz Połonina Bukowska. To one gwarantują bajeczne krajobrazy, kiedy zawędrujemy już naprawdę wysoko. I dają okazję, by wylegiwać się chwilę w górskim słońcu, którego w Bieszczadach nie brakuje. „Gdy w całym kraju – bywa – plucha, tu można liczyć na śnieg i słońce” – pisze o Bieszczadach podróżniczka, Elżbieta Dzikowska.
W bieszczadzkich lasach spotkać można wiele drapieżników, nawet niedźwiedzie, które tutaj nie są jednak zbyt agresywne. Żywią się głównie owocami i roślinami, które znajdą w lesie. Na szczególną uwagę zasługują wilki. To one są wizytówką lasu. Adam Wajrak zwraca uwagę na fakt, że wilki nie potrafią przetrwać bez… rodziny. Tworzą watahy, które umożliwiają im sprawne i skuteczne polowania. „Wataha ma swoje dowództwo, czyli samicę i samca alfa. To od ich doświadczenia zależy sukces watahy. Ma swoje terytorium, którego broni i które w polskich warunkach może mieć nawet 300 km kw. Wreszcie wataha ma strategię działania i polowania. Wilki nie gonią zwierzyny, w szczególności jeleni, ot tak bez sensu. Ich polowanie to strategiczna gra.” – pisze Wajrak.
Rola wilków dla równowagi ekosystemu jest kluczowa. Jednak ludzie nie zawsze potrafili to dostrzec i docenić. Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku zdarzały się polowania. „Wilki, szczególnie te z Bieszczadów, dobrze pamiętają, co zrobił im człowiek i unikają nas jak ognia. Tylko prawdziwi szczęściarze je widzieli, ale może, choć nigdy ich nie zobaczycie oko w oko, to na pewno poczujecie ich obecność, gdy na błotnistej ścieżce zobaczycie odcisk wielkiej niby psiej łapy, albo w mroźną, księżycową zimową noc usłyszycie ich wycie idące od zalesionych szczytów w doliny. To członkowie watahy dodają sobie otuchy przed polowaniem. Usłyszycie to raz, nie zapomnicie nigdy. Takie są Bieszczady i ich przyroda.” – pisze Wajrak.
Bieszczady choć tajemnicze i dzikie, są dostępne dla każdego. To łagodne góry, których szczyty zdobyć można bez większego problemu i przygotowania. Najwyższym szczytem Bieszczad jest Tarnica – trasa z Ustrzyk Górnych w dwie strony zajmie wam ok. 5-6 godzin. Warto, bo z samej góry rozciąga się widok na Tatry. Przepięknym widokiem nacieszycie oczy zdobywając Korbanię. To dość niska góra, mierzy niecałe 900 m n.p.m. Na jej szczycie znajduje się drewniana wieża widokowa oraz urocza, stara, wkomponowana w las bacówka. Traficie tu z Łopieńki dwiema ścieżkami: przez Hyrczę i łąki nad Tyskową oraz ścieżką Baligórd, a także z Bukowca ścieżką oznakowaną kolorem zielonym.
Gdzie nocować?
Jeśli chcecie, by wasz jesienny wypoczynek w Bieszczadach nabrał charakteru prawdziwego survivalu, wybierzcie na nocleg schronisko w Łupkowie, czyli Chatę na Końcu Świata. Jej nazwa nie jest przesadzona - nie ma tu prądu, a do łazienki trzeba się przejść. Jest za to rozgwieżdżone niebo i odgłosy lasu. Ekstremalne przeżycia gwarantowane!
Jeśli wolicie komfort, dobrą obsługę, bezproblemowy dojazd, ale nie chcecie rezygnować z obłędnych bieszczadzkich widoków i wolicie ciszę zamiast pensjonatu w miasteczku, kierujcie się do hotelu Carpatia w Wetlinie. Położony na uboczu to hotel z prawdziwego zdarzenia, choć niczym nie przypomina miejskich molochów. To noclegowa perełka – wokół same pensjonaty, a trafić na taki, który nas nie rozczaruje czasem jest ciężko. Dookoła zielono, jest miejsce na ognisko i pole do popisu dla dzieciaków. W pokojach nie uświadczycie uniwersalnego, chłodnego designu, lecz wystrój rodem z góralskich chat. No i jedzenie – regionalne, z lokalnych produktów.
A jeśli chcecie wypośrodkować swój wybór, kierujcie się do Bojkowej Chaty. To piękny pensjonat pośrodku zielonej łąki i lasów, dziczy i cudnych krajobrazów. Nietypowy ze względu na wysoki standard, oferuje coś, o czym marzy każdy miłośnik tych gór – ogromne balkony z widokiem na góry, na których jest wszystko, by zjeść śniadanie i delektować się poranną kawą. Bojkowa Chata znajduje się we wsi Smerek położonej na granicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Za domem leży góra Smerek, która jest początkiem pasma Połoniny Wetlińskiej.
Bieszczady kultowe
W każdym regionie są takie miejsca, których po prostu nie można przegapić. Popularne, wyjątkowe, kultowe. Miejsca-legendy, z których słynie region. Zazwyczaj omijane przez poszukiwaczy spokoju, a niesłusznie. W Bieszczadach nie zginiecie w tłumie.
Zalew Soliński
Tafla kryształowo czystej wody pośród gór i lasów. O poranku wygląda wręcz egzotycznie – snująca się tuż nad wodą mgła, przebijające się przez nią maszty żaglówek, piętrzące się wokół góry robią wrażenie. Można się kąpać, ale wyłącznie w wyznaczonych miejscach – Solina ma niebezpieczne dno. Na terenie całego Zalewu obowiązuje strefa ciszy, więc zakamarki zbiornika zwiedzicie w kajaku lub zwykłej łódce. Popularny jest też windsurfing, choć nieco bardziej niebezpieczny niż np. na Mazurach. Jesteśmy w górach, wiec wiatr bywa nieprzewidywalny.
Cerkwie
Krajobraz Bieszczad to nie tylko góry i połoniny – widoki zdobią cerkwie, które w tych okolicach wyglądają jak nie z tego świata. Ich wygląd i historia powodują, że zwykły spacer po bieszczadzkich ścieżkach zamienia się w filmową przygodę. Duża, znana i bardzo efektowna stoi w Komańczy, ale tych małych, zagubionych gdzieś w wioskach i lasach jest w Bieszczadach naprawdę dużo. Ich lekko orientalny wygląd, stare drewno i ten zapach – nie znajdziecie tego nigdzie inaczej.
Wystawa prac Beksińskiego
Skoro jesteście w Bieszczadach nie możecie przegapić wystawy prac wielkiego artysty – Zdzisława Beksińskiego. To kolejny element historii i kultury Bieszczad, który składa się na nieuchwytny charakter tych miejsc. Beksiński pochodzi z Sanoka, tu mieszkał z rodziną. Choć jego sztuka nie nawiązuje bezpośrednio do miejsca swojego pochodzenia to zdaje się być z klimatem tych miejsc – tajemniczych i nieodgadnionych – nierozerwalna. Prace mistrza oglądać można w Muzeum na Zamku w Sanoku. Przerażają i wciągają, budzą skrajne emocje – strach i zachwyt jednocześnie.
Ludzie z pasją w Bieszczadach
Jak się okazuje, wspominany już mem skierowany do zmęczonych mieszczuchów, jest nie tylko wynikiem tęsknot i fantazji. Tu naprawdę jest wielu ludzi, którzy wybrali Bieszczady na miejsce realizowania swoich pasji. Bieszczady zaczarują każdego. Nawet tych, którzy górskich wędrówek nie zaliczają do ulubionych zajęć. Przekonacie, odwiedzając te 4 miejsca, które musicie odwiedzić będąc w Bieszczadach.
Chata Wędrowca
Maszerując po górach nie możecie jej ominąć. Rozpisują się o niej wszyscy, którzy odwiedzili te rejony i spróbowali miejscowego jedzenia. Największą sławą i poważaniem cieszy się Naleśnik Gigant ze śmietaną i jagodami. To nie byle naleśnik! To zdobywca certyfikatu MADE IN BIESZCZADY Bieszczadzkiego Produktu Lokalnego. Jego nazwa, wygląd i receptura podlegają ochronie prawnej, więc nie zjecie go nigdzie indziej! Kosztuje prawie 40 zł, ale podobno najedzą się nim dwie dorosłe osoby. Ale nie tylko jedzenie przyciąga do Chaty. Niezwykła jest jej historia – prowadzą ją państwo Żechowscy od 2003 roku. Ona – młoda z miasta, on starszy, miejscowy postanowili ułożyć sobie życie właśnie w Bieszczadach, a ich domem i wspólnym biznesem jest właśnie Chata Wędrowca. To, że jest wyjątkowa wynika właśnie z faktu, że to ich dom – tworzą to miejsce z sercem i goszczą wszystkich wędrowców jak rodzinę. Wystrój jak za dawnych lat, ocienione tarasy, konfitury własnej roboty, zielono, kameralnie, choć to knajpa dla 130 osób. Must have jeśli tylko odwiedzicie Wetlinę. W chacie jest Sklepik, również Wędrowca, a także pijalnia piw czeskich i słowackich.
Zagroda Magija
Nocleg, twórcze zajęcia i pyszne jedzenie. Jak piszą właściciele na swojej stronie internetowej zagrodę charakteryzują trzy słowa: kultura, natura, święty spokój. Dwie drewniane chaty na ogromnym zielonym podwórku. To miejsce idealne, by schować się przed światem i zrobić coś pożytecznego. W Zagrodzie prowadzone są warsztaty: fotograficzne, malowania na szkle, garncarstwa, warsztaty wypieku w wiejskim piecu. Ponadto spróbujecie nalewek domowej roboty, popływacie w stawie i wykąpiecie się w ruskiej bani, a wieczór spędzicie przy ognisku. 3 km dalej jest stadnina koni z kryta ujeżdżalnią. Zagroda znajduje się w miejscowości Orelec na trasie nad niedaleki Zalew Soliński.
Ursa Maior
Jeśli na piwo to tylko tu. Nie znam nikogo, kto nie lubi regionalnego piwa, a jeśli tworzy się je z pasją – efekt murowany. W tym wypadku to młode małżeństwo, ale piwowarskimi czynnościami zajmuje się nie on, a ona.
W logo niedźwiedź z kuflem piwa, w menu nazwy, które wywołują uśmiech: Royzbawiony, Megaloman, Deszcz w Cisnej. Do tego firmowe precle z sezamem, kminkiem, chili lub makiem. To miejsce mogłoby być wszędzie, i tak by zachwycało. W środku murale nawiązujące do historii Bieszczad, obrazy i możliwość podglądania procesu produkcji piwa. Na deser koncert lub wystawa – zależy jak trafimy – lub czekolada z chmielem i słodem, którą dostaniecie w sklepiku. Browar znajduje się w miejscowości Uherce Mineralne. Droga nie jest prosta, ale z pewnością warto.
Skąd niedźwiedź w logo, skąd nazwa? Skąd w menu piwo promujące niebo wolne od sztucznego światła? To już osobna historia, równie wyjątkowa i zarezerwowana dla gór, jakimi są Bieszczady… Nazwa browaru nawiązuje do Wielkiej Niedźwiedzicy, którą szczególnie dobrze w Bieszczadach widać.
Park Gwiezdnego Nieba
Bieszczady to najciemniejsze góry w Polsce. W gminie Lutowiska mieszkają raptem cztery osoby na kilometr kwadratowy! A tam gdzie jest mało ludzi, widać dużo gwiazd. Dlatego powstał tu Park Gwiezdnego Nieba. W miejscowości Dwernik w Dolinie Sanu działa gospodarstwo agroturystyczne Dolistowie. Gdy tylko noc jest pogodna można położyć się na leżaku i popijając herbatę z imbirem słuchać opowieści o gwiazdozbiorach oraz podziwiać prawdziwy spektakl gwiazd. Jest tu tak ciemno, że dostrzegalne są nawet obiekty z tzw. głębokiego nieba. Wystarczy odrobina sztucznego światła w okolicy, by poznikały. To kolejne na liście bieszczadzkich atrakcji miejsce, które powstaje z pasji i z powodów innych niż czysty biznes. W Dolistowiu jest również Czajownia w Przestrzeni – to minimalna kawiarnia, wśród drzew i ogrodu, który tarasami dochodzi do samego Sanu. Można tu wylegiwać się na hamaku, ale jest tak pięknie, że aż żal zamknąć oczy choć na chwilę.
Czy Bieszczady zmieniają się z biegiem lat? Krzysztof Potaczała, od urodzenia mieszkaniec Ustrzyk Dolnych, dziennikarz, reporter pisze: „Współczesne Bieszczady są inne niż te sprzed pół- czy nawet ćwierćwiecza. Zniknęły parki konne i wozacy, odeszli z owcami górale, coraz mniej wypalaczy węgla drzewnego, jak na lekarstwo żyjących ze zbieractwa wolnych ludzi. Nie ma już pegeerów, półotwartych zakładów karnych ani przyklejonych do górskich zboczy robotniczych baraków. Ale pozostał jeszcze bieszczadzki duch, oddane naturze wielokilometrowe przestrzenie, pamięć zaklęta w starych cmentarzach, sacrum bijące z ocalałych cerkwi. Chociaż tyle i aż tyle.” Wygląda więc na to, że używane we wszystkich opisach bieszczadzkich miejsc określenie „magiczne”, w tym wypadku nie jest pustosłowiem.
napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl