Gdzie szukać wolności wypowiedzi, jak nie w ONZ – forum użyczającym głosu przedstawicielom 193 państw? Niestety ze świata dochodzą sygnały, że „moda” dzielenia ludzi na lepszych i gorszych zawitała również pod dach organizacji mieniącej się stróżem międzynarodowego bezpieczeństwa i pokoju. Takie wnioski wyciągają ci, którzy wnikliwie wczytali się w dokumenty związane ze zbliżającym się listopadowym szczytem antynikotynowym w Indiach.
Konferencja poświęcona globalnej kontroli nad przemysłem tytoniowym to przedsięwzięcie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Powołana do dbania o zdrowie publiczne agenda ONZ organizuje ją co dwa lata za pośrednictwem wydzielonej w swojej strukturze jednostki, która wciela w życie zapisy przyjętej w 2003 roku Konwencji Ramowej dla ograniczenia zdrowotnych następstw palenia tytoniu (FCTC).
Na zaplanowanym na 7-12 listopada w Nowym Dehli szczycie o kolejnych podatkach obciążających przemysł tytoniowy i regulacjach trzymających w ryzach koncerny tytoniowe mają teoretycznie dyskutować delegaci z ponad 180 krajów. Teoretycznie, ponieważ jak wynika z dokumentu autorstwa FCTC organizatorzy wydarzenia myślą nad wykluczeniem z debaty dygnitarzy z państw powiązanych z produkcją tytoniu.
Kto w takim razie może trafić na czarną listę? Nie ma reguły. Mogą to być ministrowie finansów, przedstawiciele publicznego sektora zdrowia, a nawet premierzy czy prezydenci, jeśli tylko będą reprezentowali kraje, które mają monopol na produkcję wyrobów tytoniowych albo czerpią dochody z państwowych zakładów tytoniowych, albo też angażują się w promocję lub dystrybucję cygar i papierosów.
Na najbliższym zjeździe pod szyldem FCTC może więc dojść do takiej kuriozalnej sytuacji, że zgody na uczestnictwo w konferencji nie tylko nie otrzymają wysłannicy z Chin czy Kuby. Niewykluczone, że również Indie, a więc gospodarz antynikotynowego szczytu, będzie miał kłopot z udziałem w debacie i głosowaniach rodzących konsekwencje bezpośrednio dla istotnej gałęzi niektórych krajowych gospodarek, a pośrednio dla zdrowia i życia obywateli tych krajów.
Szacuje się, że w skali świata rządy odpowiedzialne są za ponad 40% światowej produkcji tytoniu. Wiele państw może jednak zostać skreślonych z listy uczestników za znacznie mniejsze „przewinienia”, np. wsparcie eksportu wyrobów tytoniowych, który z pewnego punktu widzenia można zaklasyfikować jako „związki z branżą tytoniową”.
Stanowcza i pryncypialna polityka organizatora szczytu ma swoje źródło w interpretacji artykułu 5.3 konwencji FCTC. Szkopuł w tym, że ten fragment traktatu nie nakłada na sygnatariuszy całkowitego zakazu kontaktów między instytucjami rządowymi a branżą tytoniową. Co ciekawe, przyznał to sam wysoki przedstawiciel organizacji monitorującej przestrzeganie postanowień tej konwencji.
– Konwencja zwraca się do wszystkich stron z apelem o ograniczenie relacji z producentami tytoniu jak tylko jest to możliwe, ale nie domaga się całkowitego zerwania takich kontaktów. FCTC wzywa jednak do pełnej transparentności w tych powiązaniach – precyzuje cytowany przez portal Politico.eu Tibor Szilágyi z Sekretariatu FCTC w Genewie.
W podobnym tonie wypowiada się Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich. – Konwencja obejmuje rządy i choć postuluje ograniczenie powiązań sektora publicznego z przemysłem tytoniowym do minimum, nie zabrania ich w całości. Przemysł ten pozostaje jednym z ważniejszych elementów gospodarek i w związku z tym nie może być ignorowany przez władze poszczególnych państw – oświadczyła pełniąca tę funkcję Emily O'Reilly.
W ocenie niektórych komentatorów FCTC nadinterpretuje ten konkretny zapis konwencji, posługując się nim jako straszakiem. Ofiarą tej nagonki padają nie wpływowe koncerny tytoniowe, ale wybrani w demokratycznych wyborach rządzący, państwowe instytucje, organizacje obywatelskie, a nawet media, które na ogół są wypraszane z kluczowych posiedzeń i głosowań odbywających się na konferencji.
Jest też inna kwestia. W listopadowej konferencji FCTC, co oczywiste, nie wezmą udziału producenci tytoniu. Oczywiste, jeśli pod pojęciem „producenci” rozumiemy tylko wielkie amerykańskie koncerny tytoniowe, dla których rzeczywiście nie ma i nie powinno być tam miejsca. Od samego początku FCTC nie zgadza się jednak na obecność szeregowych pracowników tej branży, w tym ubogich farmerów, przez co ciężki los ogromnej rzeszy ludzi nie wybrzmiewa dość mocno na międzynarodowym forum.
Konferencję Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie tytoniu w New Dehli poprzedził szczyt antynikotynowy, jaki odbył się pod koniec kwietnia tego roku w Turkmenistanie – kraju słynącym z całkowitego zakazu palenia. O kontrowersjach związanych z tamtym wydarzeniem informowały wcześniej serwisy należące do Grupyna:Temat.