Mężczyzna nie chciał opuścić konferencji PiS.
Mężczyzna nie chciał opuścić konferencji PiS. fot. Kadr z nagrania TVN24

Wicemarszałek Sejmu i jednocześnie szef klubu PiS Ryszard Terlecki stanął w obronie swojego pracownika, który siłą próbował odciągnąć człowieka, który na konferencji prasowej chciał zadać mu pytanie.

REKLAMA
– Zachował się właściwie i profesjonalnie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy chciał stanąć blisko mnie, żeby zadać pytanie, czy na przykład wyciągnąć nóż – stwierdził Terlecki. Marszałek zapomniał chyba, że wszyscy wchodzący do Sejmu są kontrolowani detektorem metali. Dodał także, że faktycznym problemem był czas trwania zajścia i brak profesjonalnej ochrony, która powinna interweniować.
Krzysztof Wilamowski, pracownik biura prasowego Prawa i Sprawiedliwości, który jest głównym bohaterem całej sprawy, również uważa, że wszystko przebiegło poprawnie. Uważa, że w ten sposób dbał o bezpieczeństwo własne, Terleckiego i dziennikarzy.
– Moje działania polegały tylko i wyłącznie na odciągnięciu tej osoby na bok i oczekiwaniu na interwencję Straży Marszałkowskiej. W mojej ocenie bezpieczeństwo było zagrożone – przekonuje.
Przypomnijmy, że podczas konferencji zamieszanie wywołał Paweł Bednarz prezes zarządu Fundacji im. Dobrego Pasterza, który był gościem klubu Kukiz’15. Mężczyzna nagle wpadł przed kamery i zaczął wykrzykiwać. Apelował o zainteresowanie się dziećmi z domów dziecka, które mają być rozdzielane z rodzeństwem i wywożone za granicę.
Ten wywód postanowił przerwać jeden z pracowników biura prasowego Prawa i Sprawiedliwości. Siłą chciał on odciągnąć awanturnika na bok, ale ten stanowczo nie dawał za wygraną. Po chwili wszystkie kamery zamiast Ryszarda Terleckiego pokazywały bójkę na sejmowym korytarzu. Dopiero wówczas na miejscu pojawiła się straż marszałkowska, która usunęła agresywnego mężczyznę.
Szarpanina stała się pretekstem dla PiS do zaostrzenia zasad bezpieczeństwa w Sejmie. Terlecki zapowiedział przyspieszenie prac nad poprawą bezpieczeństwa i podniesieniem bezpieczeństwa pracy dziennikarzy w Sejmie. Tak naprawdę to ograniczenie możliwości pracy przedstawicielom mediów.
Już w styczniu Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało, że ograniczy dziennikarzom dostęp do Sejmu. „Rzeczpospolita” opisywała projekt, zgodnie z którym wprowadzony zostałby zakaz używania kamer na korytarzu marszałkowskim oraz całkowity zakaz wstępu mediów do korytarza obok gabinetów marszałkowskich. Dzisiejszy incydent może być koronnym argumentem, do zamknięcia reporterów w jednym pomieszczeniu centrum prasowego. W efekcie praca dziennikarzy zostałaby sparaliżowana, a straciliby na tym głównie odbiorcy.