To nie będzie tak, jak jest teraz w Boże Narodzenie, Wielkanoc, Nowy Rok, czy 1 i 3 maja. W te dni handel zamiera w wielkich galeriach, supermarketach, czy dyskontach, ale zawsze na zakupy można wpaść do Żabki, Groszka, Delikatesów Centrum czy innego sklepu należącego do sieci franczyzowej, jeśli za ladą stoi właściciel lub osoba pracująca na umowę zlecenie. No i oczywiście handlują osiedlowe sklepiki spoza sieci. Jednak projekt "Solidarności" dzieli małe sklepy na franczyzowe i inne.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Albo zakaz handlu w niedziele obejmie wszystkich, albo powinno pozostać tak jak jest – usłyszeliśmy w sklepie sieci ABC w niedużym mieście pod Warszawą. Jego właścicielka nie rozumie, skąd ten podział: dlaczego jej sklep miałby zostać potraktowany inaczej, niż sklep osoby, która nie weszła we franczyzę.
– Uważa się, że franczyzobiorcy mają lepiej, a to jest totalna głupota. Ja działam tak samo, jak inni prowadzący działalność i jeszcze oddaję opłatę marketingową za markę. Dzięki temu mam lepsze ceny hurtowe – wyjaśnia właścicielka niewielkiego sklepiku i obawia się o przyszłość.
Projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele
Art. 3
1. Handel w niedziele w placówkach handlowych jest zakazany (...)
7. Przepisy niniejszej Ustawy obejmują franczyzobiorców oraz przedsiębiorców prowadzących działalność w oparciu o umowę agencji z wyłączeniem stacji paliw płynnych (...)
Art. 4
1.Odstępstwa od zasad, o których mowa w art. 3 (...) stanowią handel i wykonywanie innych czynności sprzedażowych:(...)
7) w placówkach handlowych, gdzie handel prowadzony jest wyłącznie przez przedsiębiorcę będącego osobą fizyczną wykonującą we własnym imieniu działalność gospodarczą z wyłączeniem przedsiębiorców wykonujących we własnym imieniu działalność gospodarczą w oparciu o umowę franczyzy lub umowę agencji Czytaj więcej
wolnaniedziela.pl
Zdaniem właścicielki sklepu w sieci ABC, gdyby zakaz objął wszystkie sklepy, to ludzie przyzwyczailiby się do tego, że zakupy trzeba zrobić na zapas w sobotę. A jeśli pozostawi się część sklepów otwartych w niedziele, to powstanie nieuczciwa konkurencja.
Są też tacy, którzy nie muszą się dostosowywać do zmian. Już wiedzą, że ich obroty poszybują w górę. To właściciele niedużych sklepów nie związanych franczyzą. – Teraz niedziela to dla nas najgorszy dzień w tygodniu – opowiada właścicielka sklepiku w samym centrum Warszawy. Jej zdaniem warszawiacy niedziele spędzają albo poza miastem, albo w galeriach handlowych i to tam są potężne obroty. Co innego, gdy jest święto z ustawowym zakazem.
Dlaczego jedne sklepy w niedzielę będą mogły handlować, a inne nie? Jaka jest różnica między franczyzobiorcami a tymi spoza sieci? Związkowcy z "Solidarności" tłumaczą, że taki zapis w projekcie znalazł się właśnie na prośbę właścicieli sklepów we franczyzie. – Dostajemy mnóstwo skarg od takich osób. Np. franczyzobiorcy z Żabki mówią nam, że jeśli nie otworzą sklepu w święta, stracą premię. Wskazują, że bez tej premii, ich działalność znalazłaby się poniżej progu opłacalności i musieliby dokładać do interesu – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Alfred Bujara, szef Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność".
Przedstawiciele władz Żabki już przed laty tłumaczyli, że premia to nie jest przymus, a zachęta do tego, by sklepy były dostępne dla klientów. Choć sami handlujący często mówią inaczej. Właścicielka sklepu Żabka w Rzeszowie przyznała nam, że gdyby nie premia, prowadzenie interesu zupełnie by się nie opłaciło. Tylko dlatego otwiera sklep w święta, choć wolałaby mieć dzień wolny.
Od wiosny po nowemu?
Bujara przyznaje, że z innych sieci franczyzowych związek nie otrzymał sygnałów o nakłanianiu przedsiębiorców do otwierania sklepów w święta. A jednak projekt obejmie też i pozostałe nieduże sklepiki. Związkowiec uspokaja. – Jest jeszcze możliwość zmian. Prace w sejmowych komisjach dopiero przed nami – mówi lider handlowców w "Solidarności". Według jego informacji posłowie w październiku zajmą się projektem o zakazie handlu w niedziele. Realny termin wejścia w życie tej ustawy to wiosna przyszłego roku.
Bo to, że wejdzie, to właściwie pewne. Ma bowiem poparcie wszystkich, którzy dziś w kraju mają coś do powiedzenia. Za opowiedział prezes PiS, prezydent, premier oraz biskupi. W projekcie mowa jest m.in. o karze do 2 lat więzienia za handel w dzień świąteczny. – Chcemy wolnych niedziel, zakazu handlu w niedzielę. Dla Boga i rodziny – wyjaśniał szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda podczas obchodów 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Parę dni później projekt trafił do Sejmu wraz z 350 tysiącami podpisów poparcia.
Ale w społeczeństwie o masowym poparciu mowy nie ma. "Rzeczpospolita" opublikowała sondaż, z którego wynika, iż Polacy są mocno podzieleni. Za zakazem handlu w niedziele jest 46 procent badanych, za sklepami otwartymi także w dni świąteczne 50 procent. Natomiast aż 93 procent uważa, że karanie więzieniem za handel w niedzielę to już przesada.
Dni, kiedy zamknięte są centra handlowe, to dla nas zazwyczaj dużo lepszy utarg (150-200%). Jeśli każdy tydzień da nam przynajmniej jeden taki dzień, to dla nas finansowo dobre rozwiązanie. Drugą stroną medalu jest jednak kwestia czasu dla rodziny. Zdarza się, że mąż przez trzy dni nie widzi dzieci.