
Reklama.
Ostatni weekend dla aktywnych na Facebooku kojarzy się z jednym - kolejnym, celebryckim ślubem roku. Przewijali tablicę i co chwilę widzieli uśmiechniętą "Perfekcyjną Panią Domu", nową żonę Radosława Majdana. Wyglądała na szczęśliwą, pozując u boku ukochanego. Na pomoście, przy samochodzie i w łóżku. Długo nie musiała czekać, aż pojawi się komentarz, że jedno mówi, a drugie robi. Przecież miało być "intymnie". A tu coś takiego.
Komentujący "sprzedaż" żartowali, że za ekskluzywną sesję zainkasowali ledwie 30 tys. złotych, co z pieniędzmi od 100 zaproszonych na ślub gości, daje "ledwo" 90 tys. Banknoty dostali w kopertach. A jest druga strona medalu. Majdanowie mieli cel. Ten oczywisty: promować siebie, ten bardziej zaskakujący: pomóc. Uzyskaną sumę przeznaczą na rehabilitację Rafała Kośca, sparaliżowanego piłkarza Polonii i działania fundacji TVN "Nie jesteś sam". Gwiazda stacji chce jeszcze zlicytować suknie projektu Ewy Minge, by wesprzeć podopiecznych jej fundacji. Dla komentujących to i tak za mało.
W takiej sytuacji łatwo spodziewać się lawiny komentarzy. Różnych. "Tyle samo dają zwykli ludzie z wiosek i miasteczek, a nie pseudo gwiazdy z Pudelka" – brzmi jeden. Inny: "To się szarpnęli... Na wypełnienie policzków nie starczy". Prawda jest taka, że ktoś uwierzy w bezinteresowność pani Rozenek, a potem włączy odcinek "Azja Express". Antyfan uzna, że gest celebrytki ogłaszającej się polską "Victorią Beckham" to marne ocieplanie wizerunku. Nie odmówi jej natomiast jednego - żona "Davida in Poland" zna się na autokreacji jak mało kto.
źródło: se.pl