Joanna Schmidt z Nowoczesnej dzwoni do szkół i namawia, by dyrektorzy nie wysyłali swoich uczniów na film "Smoleńsk".
Joanna Schmidt z Nowoczesnej dzwoni do szkół i namawia, by dyrektorzy nie wysyłali swoich uczniów na film "Smoleńsk". Fot. Anna Kowalik / AG

Posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt dzwoni do dyrektorów szkół i namawia ich, by nie wysyłali swoich uczniów na film "Smoleńsk". – Ci dyrektorzy, z którymi rozmawiałam zapewniali, że nie mają w planach wysyłać swoich uczniów na "Smoleńsk" – mówi Schmidt w rozmowie z naTemat.

REKLAMA
Od kilku dni dzwoni pani do szkół i ostrzega przed "Smoleńskiem". Jaki jest odzew?
Zacznę od tego, że jakiś czas temu dowiedziałam, się że w szkołach dystrybuowane są czasopisma "w Sieci" i "Do Rzeczy Historia" finansowane przez fundacje spółek skarbu państwa. Zaalarmowałam o tym rodziców i tak samo postanowiłam zrobić ze "Smoleńskiem". Oczywiście najpierw sama poszłam na film. I miałam świadomość, że to początek indoktrynacji.
A my jako Nowoczesna chcemy, żeby szkoły trzymały się z dala od sporów politycznych, żeby były wolne od indoktrynacji, bo wiemy jak to wyglądało w PRL-u. Jeśli ktoś czuje potrzebę, to może pójść obejrzeć ten film w weekend, a później debatować, dyskutować, wytłumaczyć dzieciom co było prawdą, a co nie.
Tymczasem nie mamy pewności, że w szkołach po seansie będzie debata i przedstawienie drugiej strony medalu. Uważamy, że film jest niebezpieczny. I tylko o tym chciałam mówić. Nie chciałam, żeby dyrektorzy odczuwali presję, że tu nagle dzwoni posłanka Nowoczesnej i czegoś się domaga. Chciałam po prosu namówić dyrektorów do refleksji.
I jakie są efekty?
Dzwoniłam na razie przez dwa dni. Udało mi się dodzwonić do ośmiu dyrektorów szkół, bo pozostali byli na zajęciach albo na spotkaniach. Zostawiałam numer telefonu, wysyłałam też maile. Ci, z którymi rozmawiałam zapewniali, że nie mają w planach wysyłać swoich uczniów na "Smoleńsk". Ale wiemy, że w województwie wielkopolskim samorząd powiatu jarocińskiego kupił bilety dla wszystkich szkół, którymi zarządza.
Uważam, że te telefony to moja praca, muszę działać profilaktycznie. Poza tym to świetna okazja do rozmowy z dyrektorami, bo rozmowa o filmie "Smoleńsk" zajmowała dwie minuty, a pozostałe dziesięć dyrektorzy opowiadali o problemach związanych z reformą minister Zalewskiej, o chaosie, o zagadkach, strachu, niewiadomej.
Ma pani zamiar jeszcze kontynuować telefony?
Tak, założyłam sobie, że do końca przyszłego tygodnia będę temu poświęcała godzinę dziennie. Moi asystenci przygotowali mi listę szkół, zabiorę ją ze sobą do Warszawy, bo w środę zaczyna się posiedzenie Sejmu. Ale tę godzinę dziennie znajdę. Uważam, że ten cel jest tego wart.
A poza tym dużo dowiaduję się o zmianach min. Zalewskiej. Uważam, że zmiany programowe są tylko pretekstem do tego, by Prawo i Sprawiedliwość wcisnęło swoje treści do szkół. Chodzi o ten dziwnie rozumiany patriotyzm. Musimy się temu przyglądać.
Próbowała pani namówić swoje koleżanki i swoich kolegów z Nowoczesnej, żeby przenieśli pani pomysł do swoich okręgów?
Tak, wymieniamy się w klubie pomysłami. Przekazałam chętnym treść maila, którego wysyłam do dyrektorów, skrypt rozmowy i sześć osób zadeklarowało, że też będą dzwonić. Wiem, że dzwoni poseł Krzysztof Truskolaski z Białegostoku, posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz zadzwoniła dwa dni temu, że od poniedziałku zaczyna.
Ale najważniejsze, że o tym się mówi i pisze, a rodzice wiedzą, że ich dziecko może być bez ich wiedzy zaprowadzone na film i że powinni tego pilnować. Podobnie było z dystrybucją "w Sieci" i "Do Rzeczy"" w szkołach – mało kto o tym wiedział. Dlatego przygotowałam nowelizację ustawy w tej sprawie i na najbliższym posiedzeniu Sejmu będę ją referowała na komisji.
To argument za odwołaniem minister Zalewskiej?
Minister Zalewska nie sprawdza się w roli minister edukacji. Początek jej rządów to wprowadzanie zmian na szybko, przejmowanie ministerstwa. Argumentacja pani minister jest słaba, a arogancja wobec innych argumentów porażająca. Pani Zalewska nie powinna sprawować tej funkcji.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl