Jego hasła brzmią inaczej, nieideologicznie i sensownie. Lepsza jakość, większa renoma, mniej biurokracji, żadnej masówki. O polskich uczelniach wyższych ma być głośno na świecie, mają kształcić najlepszych i mają trzymać najwyższy poziom. Jarosław Gowin chce też więcej pieniędzy z budżetu na naukę, a swoje pomysły konsultuje z opozycją. Działa spokojnie, może nawet aż za bardzo. Ale na pewno w innym stylu niż min. Anna Zalewska. Można w tym samym rządzie?
Katarzyna Lubnauer, posłanka Nowoczesnej i wiceszefowa sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, od razu zastrzega, że bardzo często nie zgadza się z Jarosławem Gowinen jako politykiem. Ale z ministrem nauki, który zgłasza propozycje, jak zreformować uczelnie wyższe, i w dodatku omawia je z opozycją, jest w stanie dyskutować. – Na razie minister Gowin robi wrażenie, że działa w sposób przemyślany i z sensem. Zupełnie inaczej niż minister Zalewska – mówi.
Niektóre jego pomysły nawet już jej się podobają. Jak ta z utworzeniem jednej uczelni, która mogłaby konkurować z najlepszymi w Europie: – Taka uczelnia byłaby szkołą marzeń, aspiracji. Młodzież licealna musiałaby włożyć sporo wysiłku w to, żeby na taką uczelnię się dostać. Dziś bez wysiłku może dostać się na wiele kierunków w całej Polsce. Ta reforma naprawdę jest potrzebna.
Spotkał się z opozycją Jarosław Gowin robi dobre wrażenie, bo nie sieje chaosu, jak pani minister ze swoimi zmianami. Zmiany są rozłożone w czasie i nie wiadomo, kiedy się zakończą. Złośliwcy mówią, że tempo jest tak żółwie, że może niektórych z nich w ogóle się nie doczekamy?
Kilka miesięcy temu rozpisano konkurs, powstały trzy niezależne zespoły ekspertów, które mają pracować nad reformą. Pierwszy etap, tzw. ustawa deregulacyjna, wchodzi w życie od października. Poparła ją również opozycja, która tak bardzo krytykuje reformę min. Zalewskiej.
Inne pomysły mają być dyskutowane przez cały najbliższy rok akademicki, a ich efekt ogłoszony we wrześniu 2017 roku. Ale widać tu tę fazę przygotowań i konsultacji, czego – w powszechnym odbiorze nie było widać w siostrzanym Ministerstwie Edukacji.
– Minister Gowin już dwa razy się z nami spotkał i mówił, jakie są jego zamiary. On próbuje z nami rozmawiać, przekonywać, pokazywać dobre strony swoich rozwiązań. Dzięki temu mamy szanse je poznać i przedyskutować je, a dopiero potem będą one wprowadzane w życie. Minister Zalewska działa zupełnie odwrotnie – słyszę. Jak działa, wiemy wszyscy. Wszechobecne zamieszanie, które wywołała, zdaje się nie mieć końca. Krytykują ją rodzice, nauczyciele, samorządowcy i nic. Nic nie dociera.
– Ona nas zaskakuje. Nie chce odpowiadać na pytania, wprowadza na szybko reformę, która jest zła. Co więcej, bardzo często mija się z prawdą. Ona obraża naszą inteligencję – wylicza Katarzyna Lubnauer. W tym kontekście minister nauki i szkolnictwa wyższego jawi się niczym oaza spokoju. Lata świetlne dalej, kompletnie na drugim biegunie. – Jawi się jako człowiek, który nie obraża naszej inteligencji – mówi wprost posłanka Nowoczesnej.
Lepsi studenci, wyższy poziom
Co proponuje Gowin? Przede wszystkim chce zmienić sposób finansowania uczelni tak, by dofinansowanie nie zależało od liczby studentów. Dziś opłaca się przyjmować ich jak najwięcej, bo z tego są pieniądze. Uczelnie zmieniły się w masówki, obniżył się poziom nauki, a chodzi o to, by przyjmować najlepszych maturzystów, a nie wszystkich.
– Nadeszła pora, by głównym kryterium w szkolnictwie wyższym nie była "masowość" nauczania, lecz jego jakość i poziom – tłumaczy swoje założenia.
Nowy system ma działać tak, aby szkołom wyższym opłacało się przyjmować mniej studentów, ale za to lepszych. – Chcemy też, aby opłacało im się zatrudniać jak najlepszą kadrę naukową – zapowiedział Gowin. I aby naukowcy mogli prowadzić badania naukowe, a nie – jak dotychczas – z racji tak dużej liczby studentów – zajmowali się głównie działalnością dydaktyczną
"Brawo! Już dawno trzeba było to zrobić" – takich komentarzy znajdziemy w sieci dużo, również po stronie opozycji. – Świetnie. My też się z tym zgadzamy – mówi Lubanuer.
Zlikwidować niektóre uczelnie
Najlepsze polskie uniwersytety spadły w międzynarodowych rankingach i trzeba to zmienić. Dlatego Gowin mówi o konsolidacji szkół. I stworzeniu jednej takiej, która mogłaby konkurować z najlepszymi w Europie.
Dopiero co, podczas wizyty Gowina we Wrocławiu, pojawił się pomysł, by za 100 milionów połączyć tamtejsze uczelnie. Te mniejsze, mało znaczące i nieopłacalne, mają być zlikwidowane. Pod nóż już ma iść pierwsza – Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Sandomierzu, która kształci raptem 100 studentów. "Uczelnia jak szkoła wiejska" – miał powiedzieć minister.
Inne pomysły? Żeby tytuły naukowe nie były przyznawane tylko za prace teoretyczne. Żeby odbudować pozycję polskiej humanistyki. Zmniejszyć biurokrację, co ma nastąpić już od października. – Polscy uczeni tracą na niepotrzebną papierologię setki tysięcy godzin. Obiecuję, że od 1 października będzie jej zdecydowanie mniej – mówił kilka miesięcy temu.
Inne plany
"Powstanie Narodowa Agencja Współpracy Akademickiej. Agencja ma zapewnić skuteczne prowadzenie międzynarodowej polityki naukowej i wzmocnić potencjał badawczy naszego kraju. Jej zadaniem będzie m.in. promocja polskiego szkolnictwa wyższego i zachęcanie wybitnych naukowców i studentów cudzoziemców do podjęcia studiów lub badań w Polsce". Czytaj więcej
W jednej z uczelni wyższych na Pomorzu słyszę nawet, że Gowin mówił o dofinansowaniu uniwersytetów dziecięcych i Trzeciego Wieku. – To dobra inicjatywa. Dziś organizujemy takie zajęcia społecznie, a zainteresowanie jest ogromne. Przyjmujemy nawet przedszkola, organizujemy dla nich zajęcia, teatrzyki. Wsparcie finansowe bardzo się przypada – mówi kmdr por. Wojciech Mundt z Akademii Marynarki Wojennej.
Czy tylko zarobią uczelnie prywatne
Brzmi sensownie? Oczywiście, są wątpliwości. Wiele uczelni podchodzi do tych planów, zwłaszcza dotyczących finansowania, z rezerwą. Pojawiają się również głosy, że jak uczelnie publiczne nie będą przyjmować wszystkich studentów, to tylko zarobią na tym uczelnie prywatne. Tego dziś nie wie nikt, podobnie jak nikt nie wie, jaki będzie ostateczny kształt tej reformy.
– Obawiam się tylko tego, czy politycy PiS nie będą chcieli ograniczać autonomii uczelni, ale minister Gowin nic o tym nie mówi. Gdy wypowiada się w kwestiach dotyczących nauki i swojego resortu, nie słychać w jego wystąpieniach ideologii – przyznaje Lubauer. Tym różni się od minister Zalewskiej. – On traktuje zmiany, które powinny zajść na uczelniach wyższych, jako zadanie, które ma zmienić ich jakość. A pani minister Zalewska chce pokazać, że zrealizowany został program wyborczy. I z ideologicznych pobudek robi coś, co nie ma sensu i jest szkodliwe – mówi posłanka. I póki co, na tym etapie, taką różnicę właśnie widać.
Ustawa deregulacyjna znosi część obowiązków sprawozdawczych i informacyjnych nałożonych na uczelnie, eliminuje limity przyjęć na drugi kierunek studiów oraz obowiązkowe konkursy na stanowiska dla pracowników, którzy zdobyli nowy stopień naukowy i poprawia sytuację doktorantów (co najmniej połowa z nich będzie mogła liczyć na stypendia, które pozwolą im na prowadzenie działalności naukowej bez konieczności podejmowania pracy).Czytaj więcej
Jarosław Gowin
w Łodzi
Obecny system nie potrzebuje rewolucji i takiej nie będzie, ale trzeba systematycznie wprowadzać w nim korekty.(...) Co roku rzesze maturzystów wyjeżdżają na studia w całej Europie. To dobrze, bo żyjemy w otwartym świecie, ale zależy nam, aby najlepsi z nich zasilali prestiżowe polskie szkoły wyższe. Dlatego muszą one konkurować o nich pod względem jakości kształcenia. Czytaj więcej