Ledwo podkomisja Macierewicza ogłosiła, że jednak nie będzie przywiązywać brzozy do samochodu, a na Twitterze już objawił się kolejny fizyk smoleński. Z wykształcenia jest sędzią, przez lata był związany z PSL-em, a ostatnio z PiS-em. Janusz Wojciechowski zawzięcie lansuje tezę "tajemniczego błota" - nikt i nic nie może go przekonać, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
Można powiedzieć, że nastąpił postęp. Jeszcze dwa lata temu poseł Wojciechowski utrzymywał, że nie było żadnej brzozy. Teraz polityk związany z PiS nie neguje już jej istnienia (może dopiero teraz zobaczył zdjęcia?), ale za to rozwija teorię "tajemniczego błota". Zdaniem posła zabłocenie kół samolotu, który wbił się w ziemię gdy leciał "na plecach", świadczy o tym, że tak naprawdę Tupolew wylądował w prawidłowej pozycji. A poza tym stracił "tylko" 1/3 skrzydła, więc nic takiego poważnego się mu nie stało.
Prościej się nie da
Z prośbą o skomentowanie tej wielowątkowej dyskusji z Twittera dzwonię do Macieja Laska - szefa zespołu popularyzującego wiedzę o przyczynach katastrofy smoleńskiej, a poza tym również użytkownika tego serwisu. Gdy przytaczam mu tweety Janusza Wojciechowskiego, wzdycha ciężko - pan poseł często zwracał się do jego zespołu o wyjaśnianie teorii spiskowych, ale nie przyjmował do wiadomości naukowych odpowiedzi.
– Na podmokłym, smoleńskim gruncie, błoto, w którym ciężki samolot rył z dużą prędkością, mogło znaleźć się na wszystkich częściach samolotu, nie tylko tych, które miały bezpośredni kontakt z ziemią – mówi Maciej Lasek. – To naprawdę proste - wystarczy popatrzeć na samochody terenowe jadące po błocie z większą prędkością. Mają błoto wszędzie, nie tylko na tych częściach, które bezpośrednio stykają się z ziemią – tłumaczy.
– Proszę wybaczyć, ale prościej już się nie da. Podejrzewam zresztą, że pan Wojciechowski jest w stanie zrozumieć racjonalne argumenty i podstawowe prawa fizyki, ale ma interes w zaciemnianiu prawdy o katastrofie. Co chwila prezentuje nowe rewelacje, niech się przynajmniej na coś zdecyduje raz, a dobrze – żartuje Lasek.
Ogromna niewiedza
Takiej pewności co do predyspozycji naukowych posła Wojciechowskiego nie ma nauczycielka fizyki z warszawskiego liceum, którą proszę o opinię na temat "tajemniczego błota". Na początku wybucha szczerym śmiechem i nie chce uwierzyć, że taką koncepcję lansuje sędzia. Nie ma Twittera, więc to jej pierwsze zetknięcie z wywodami polityka.
– Przecież to podstawowa zasada oddziaływania wzajemnego. Samolot zarył z dużą prędkością w grząską ziemię. Gdyby pan poseł uważał w podstawówce na lekcjach fizyki, to teraz nie pisałby takich bzdur – mówi nauczycielka.
Gdy przytaczam jej kolejny wpis posła, w którym utrzymuje, że utrata 1/3 skrzydła nie powinna uniemożliwić spokojnego lotu Tupolewa, fizyczka poważnieje. – Pani mnie nabiera, prawda? Wykształcony człowiek nie może prezentować tak ogromnej niewiedzy. To podstawowe zasady aerodynamiki! – konkluduje.
Siadaj, pała
Pytam Macieja Laska, jaką lekturę poleciłby Januszowi Wojciechowskiemu. – "Dlaczego samoloty latają" – odpowiada od razu Lasek. – Oczywiście jeśli zakładamy, że on naprawdę tego nie rozumie – podkreśla.
Nauczycielkę fizyki pytam z kolei, jaką ocenę postawiłaby politykowi, gdyby był jej uczniem. – Niedostateczną – odpowiada. – I to nawet nie za to, że nie ma podstawowej wiedzy, ale za to, że nie potrafi logicznie myśleć i argumentować - mówi fizyczka.
emerytowany kapitan i pilot, instruktor samolotowy
Minęło sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.Czytaj więcej