
Wiosna ludów odsunęła od władzy kilku arabskich prezydentów w zeszłym roku. Były egipski dyktator wpadł w tym tygodniu w śpiączkę. Zaskakuje paralelizm z śpiączką byłego tunezyjskiego dyktatora sprzed roku. Czy to jest przypadek?
REKLAMA
Muammar Kadafi przez całe swoje dorosłe życie grabił Libię. Jako przywódca tego kraju zgromadził, według nieoficjalnych źródeł, majątek o wartości 200 mld dolarów. Wydawało się, że kumulując w ten sposób dobra chce się odseparować od „ciemnego ludu” i zabezpieczyć na czarną godzinę. Jednak gdy wybuchła rewolucja w lutym 2011 roku, okazało się, że pieniądze nic mu nie dały – jego aktywa zostały zamrożone, a on został zlinczowany.
Tuż przed Kadafim władzę utracili inni dyktatorzy w Północnej Afryce – Ben Ali w Tunezji i Mubarak w Egipcie. Co prawda oni mieli prawo do sprawiedliwego procesu. Ba, nawet nie zostali skazani na karę śmierci – jedynie na dożywocie. Ale de facto samo odsunięcie od władzy było dla nich wyrokiem śmierci.
Z salonów na samo dno. Mubarak uniknął stryczka, ale resztę życia spędzi w więzieniu
Z salonów na samo dno. Mubarak uniknął stryczka, ale resztę życia spędzi w więzieniu
Ben Ali już kilka tygodni po tym, jak przestał być prezydentem, podupadł poważnie na zdrowiu. Media donosiły, że zapadł w śpiączkę, chociaż tunezyjski rząd nigdy tego nie potwierdził. Mubarak trzymał się dłużej – zapadł w śpiączkę dopiero cztery dni temu, czyli ponad rok po jego odejściu. I choć Ben Ali ma 75 lat, a Mubarak 84, co oznacza, że są w wieku, w którym takie rzeczy się zdarzają, jest zastanawiające, że przez tyle lat sprawowali władzę bez większych problemów, a teraz nagle ich stan zdrowia się pogorszył. Obaj wydawali się nieśmiertelni. Egipski „Rais” utrzymywał się przecież przy władzy przez 29 lat, a tunezyjski prezydent przez 23 lata. A zatem, jak utrata władzy wpłynęła na ich zdrowie?
Narcyzm arabskich dyktatorów
Jeżeli spojrzymy na to od drugiej strony, nie ma w tym nic dziwnego. Arabscy dyktatorzy z biegiem czasu zaczęli się przyzwyczajać do sytuacji, w której ogromna przepaść dzieli ich od społeczeństwa w sferze materialnej. Poza tym, byli już zupełnie uzależnieni od tego, że na co dzień pojawiają się w telewizji jako zbawcy narodu, sami podejmują decyzje najważniejsze dla kraju i wszyscy się przed nimi płaszczą.
Zaczynali dość skromnie. Kadafi przykładowo zapowiadał, że w Libii nie będzie wyzysku, w podejmowaniu decyzji będzie uczestniczył każdy obywatel, a on pozostanie tylko pułkownikiem i będzie mieszkał pod namiotem. Ale z czasem przyznawał sobie coraz więcej przywilejów. Jego rządza władzy i kontrolowania wszystkiego osiągnęła takich rozmiarów, że uznawał obywateli libijskich za swoich podwładnych, którzy do niego należą. Gdy w 2004 roku grupa 15-letnich uczennic z jego rodzinnej Syrty wręczyła mu bukiet kwiatów zażądał, aby najładniejsza z nich stała się jego niewolnicą i zaspokajała jego potrzeby seksualne. W rezultacie zabrał ją do jednego ze swoich pałaców i gwałcił przez 5 lat.
Klan Ben Ali-Trabelsi stworzył system mafijny, w którym przy każdej poważniejszej transakcji w Tunezji rodzina się wzbogacała. Do rodziny należały liczne firmy w sektorach takich jak media, nieruchomości czy transport ropy, którym prezydent znacząco ułatwiał prowadzenie interesów.
Mubarak z kolei wpadł w taką megalomanię, że paski na jego garniturze były ciągiem liter, które powtarzały jego imię i nazwisko. Niektórzy nazywali go faraonem, co na pewno utwierdzało go w przekonaniu o własnej doskonałości.
Megalomania uzależnia od władzy
Gdyby nie to, że Ben Ali i Mubarak wiele lat temu doszli do władzy, prawdopodobnie czuliby się teraz dobrze. Byliby zwykłymi ludźmi, jak my wszyscy. Zresztą to nie samo dojście do władzy jest tutaj problemem: jeszcze przed wyborami prezydenckimi, w których okazało się, że nie będzie prezydentem Francji na drugą kadencję Nicolas Sarkozy stwierdził, że wycofa się z polityki i „wreszcie sobie odpocznie”, jeżeli przegra wybory. Na pewno przeżywa to, że nie jest już w świetle reflektorów jak do nie dawna. Przeżywa to każdy były prominentny polityk w państwie demokratycznym, ale jest to pigułka do przełknięcia.
"Kadafi wyłożył 50 mln euro na kampanię Sarkozy'ego"
"Kadafi wyłożył 50 mln euro na kampanię Sarkozy'ego"
Problemem dyktatorów jest kult jednostki, jaki stworzyli w swoich krajach. Sami stali się jego ofiarami, ponieważ nie potrafią bez niego żyć i dlatego tak kurczowo trzymali się władzy. O ile można podejrzewać, że Ben Ali i Mubarak byli już megalomanami jeszcze przed dojściem do władzy, to na pewno ich prezydentura ją spotęgowała.
Mało tego, tylko będąc u władzy mogli spełniać swoje zachcianki związane z własnym samouwielbieniem. Wpadli więc w pułapkę, w której utrata władzy musiała się wiązać z bardzo poważnymi skutkami dla ich zdrowia psychicznego. Tak poważnymi, że odbiły się znacząco na ich zdrowiu fizycznym. Nie dziwi więc, że Baszar al-Assad również robi, co może, aby pozostać prezydentem Syrii. Używa dzieci jako żywe tarcze i podpala całe wioski, bo nie ulega wątpliwości, że też zapadłby w śpiączkę, gdyby musiał odejść.