
"Mecz o wszystko" usunięty przez TVP. Polskie Radio walczy o wyłączność komentarzy Tomasza Zimocha. Nastąpiła swoista reakcja łańcuchowa. Kto nie pozwalają internautom kibicować?
Jakby tego było mało, Polskie Radio zapowiedziało walkę o wyłączność na komentarze ich komentatora Tomasza Zimocha.
Trzeba zrozumieć, że komentarze Tomasza Zimocha to nasz produkt. Ale w żaden sposób nie chcemy ograniczać dostępu do niego. Będziemy domagać się tego, by wszystkie materiały, które wykorzystują komentarz naszego wybitnego dziennikarze, zawierały odesłanie na strony Polskiego Radia - mówi rzecznik PR Radosław Kazimierski. CZYTAJ WIĘCEJ
- To przez interwencję UEFA - tłumaczy nam rzecznik TVP Joanna Stepmień-Rogalińska. Wydaje się być bardzo zniecierpliwiona aferą, jak wybuchła wokół filmiku. - Nasi specjaliści uznali, że filmik naruszył nasze prawa jako wyłącznego nadawcy Euro 2012. Naruszył naszą licencję na wyłączność. Rozumiem niezadowolenie kibiców. Ale nam też udziela się entuzjazm, w redakcji nie ma nikogo, kto nie oglądałby meczy Polaków - przekonuje. Zapewnia nas, że to nie akt złej woli, tylko konieczność.
PR chce linkować
Polskie Radio także zapowiedziało wojnę z You Tube. Rzecznik sugeruje, że wszystko związane z Euro jest na ich portalu. Ale zapisów komentarzy Zimocha umieszczonych na ich stronie odsłuchuje kilka tysięcy osób. Te internetowe ogląda po kilkaset tysięcy. Nie boicie się internautów? - pytam rzecznika Polskiego Radia. - Nie, bo nie robimy im nic złego. Nikomu nie bronimy komentarzy Zimocha, chcemy jedynie by te materiały były podlinkowane do naszej strony internetowej. Ucywilizować takie podejście You Tube'a i internautów - mówi Radosław Kazimierski.
Dozwolony użytek - użytkownik może nieodpłatnie skorzystać z cudzej twórczości, bez zgody autora, we własnym zakresie. Może także udostępnić taki utwór osobie, z którą ma bliskie relacje CZYTAJ WIĘCEJ
Kodowana transmisja
To nie pierwszy przypadek awantury o prawa autorskie podczas imprez sportowych. Żeby daleko nie szukać, wystarczy przypomnieć sobie. Wystarczy przypomnieć sobie walkę Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką. Zamieszanie zaczęło się od tego, że telewizja RTL transmitowała pojedynek za darmo. Polacy używający platform płatnej telewizji musieli zapłacić za jej obejrzenie około 40 złotych. Organizatorzy gali wymogli na telewizjach, żeby te zakodowały sygnał stacji RTL. Ta miała licencję na transmisję, mimo to jej sygnał "kablówki" zakłóciły. Oburzyło to kibiców. Interweniować musiała KRRiT, która stwierdziła, że polscy operatorzy nie mieli prawa ingerować w ramówkę RTL oraz kodować ich programu.