Fotoreporter zrobił zdjęcie posłanki Lidii Gądek, gdy ta siedziała na ławce w Sejmie bez butów i przygotowywała się do wystąpienia. Miesiąc po publikacji fotografii reporter usłyszał, że naruszył powagę Sejmu i cofnięto mu akredytację na rok. Posłanka w rozmowie z naTemat podkreśla, że ukaranie Pawła Dąbrowskiego to absolutna bzdura i paranoja.
Słyszała pani, że zdjęcie pewnej stopy stało się przyczyną cofnięcia sejmowej akredytacji jednemu z fotoreporterów?
Słyszałam. Można powiedzieć, że jestem teraz gwiazdą. Moja stopa jest gwiazdą. Dobrze, że była czysta.
Czuje się pani urażona w jakiś sposób publikacją tego zdjęcia?
No chyba pan żartuje. To było miesiąc temu. Najpierw się faktycznie trochę zdenerwowałam, ale potem śmiałam się z tego. Zwłaszcza, że komentarze były najczęściej pozytywne. Później sprawa zupełnie zanikła. To, co się teraz stało, to jakaś paranoja. Fakt, zdjęcie mi się specjalnie nie podobało, ale to nie ma znaczenia.
Samo takie porównanie już mnie obraża. Tak w ogóle...
Zadzwonił do mnie redaktor z redakcji "Super Expressu". To od niego dowiedziałam się o całej tej aferze. Zostało mi to przedstawione tak, jakoby to ja sama poczułam się urażona publikacją tej fotografii i to ja wystąpiłam do marszałka o cofnięcie akredytacji dla tego fotografa. To jest absolutną bzdurą, z nikim nie rozmawiałam.
To kto za tym stoi?
Ktoś mi w klubie nawet powiedział, żebym się nie tłumaczyła, tylko garbaty się tłumaczy, że natura go takim stworzyła. Ale narosło już tyle mitów wokół tej sprawy że ja muszę to powiedzieć: to zostało zrobione specjalnie w kancelarii.
Nie wiem, czy pan wie, ale zbiegło się to z nową szefową kancelarii, która jest od trzech dni. Dla mnie to wszystko się ułożyło w całość.
Porządki nowego szefa?
PiS dał ciała tak bardzo w ostatnim czasie, więc żeby nie tłuczono ciągle tego samego o ich nieudolności, wycofywania się z aborcji, o tej strasznej hipokryzji, znaleźli ten temat. Chodzi o to, żeby taką przykrywkę wrzucić, że niby ja albo Platforma Obywatelska sprawiamy, że dziennikarzy wyrzuca się z Sejmu.
Wczoraj rozmawiałam z naszym rzecznikiem. Mówił mi to samo zresztą, co w rozmowie przekazał mi już ten redaktor "Super Expressu". Obaj opowiadali o tym, że ograniczenia dotyczące przedstawicieli mediów są coraz większe i coraz bardziej rygorystycznie przestrzegane.
Dbają o powagę Parlamentu?
To ja się pana zapytam, dlaczego nie ukarano fotoreportera, który zrobił zdjęcie posła Pyzika, który wiadomo jaki gest pokazywał w Sejmie. Albo dlaczego nie ukarano reporterów za nieprzyzwoite zdjęcia innych posłów? Tylko nagle wyszukano moje zdjęcie w czasie pracy sprzed miesiąca? Dobrze, może nie było najelegantsze, ale jakiejś obyczajności nie łamie.
Buty były niewygodne?
Tego dnia miałam sześć wystąpień, wcześniej pół nocy jechałam do Warszawy. Cały dzień w butach, kiedy się siedzi, i siedzi, i siedzi, i pisze... No dobrze, tak zrobiłam i wcale się tego nie wstydzę. Ale kara, a właściwie pretekst do tego, żeby ukarać fotografa za to zdjęcie wydaje mi się niewspółmierna do tego wszystkiego. Jeszcze, żeby mu dano jakieś upomnienie, może karę jednego wejścia czy dwóch, ale rok? To jest jakiś kosmos!
Pretekst?
Ja myślę, że on już wcześniej był niemile widziany przez Kancelarię Sejmu i to tylko był taki pretekst. Ona dostanie po uszach, no bo wiadomo, a przy okazji będziemy mieć taki świetny dowód na to, że bronimy dobrego image Sejmu. A jego ukażemy, niech sobie nie myśli...
Często się pani zdarza zdejmować buty w Sejmie?
Ja w ogóle mam problemy z krążeniem, ale większość z nas powinna dbać o to, żeby nogi nie pozostawały zbyt długo w ucisku, szczególnie w czasie upałów. A wtedy były upały. Nie zdejmuję ich jakoś bardzo często, ale zdarza się.
Mamy nowy regulamin pracy dziennikarzy w polskim Sejmie. We Włoszech poszli jeszcze dalej, jest cała lista zachowań zabronionych. Czy pani zdaniem są jakieś zdjęcia, które nie powinny być publikowane?
Nie zastanawiałam się na tym.
Wielu uważa, że skoro jesteście wybrańcami narodu, to suweren ma prawo wiedzieć, co też takiego wybrańcy mówią i robią.
I mają rację. Skoro to jest zdjęcie z sali sejmowej, gdzie jednak byłam w pracy. Nie mogę mieć pretensji do reportera, bo byłam w pracy. Może powinnam zachować się inaczej. Nie mogę obwiniać nikogo, przecież media mają różne używki. Gdyby takie zdjęcie zrobiono w parku, a ja bardzo lubię chodzić boso, to może byłabym zbulwersowana czy wściekła. Ale skoro fotografię wykonano w Sejmie, to nie mam prawa powiedzieć „nie wolno wam”.
Będziecie bronić tego fotoreportera?
Oczywiście! Przewodniczący miał dziś przygotować pismo. Przede wszystkim chcemy sprostować, że ukaranie tego dziennikarza nie było naszą inicjatywą. W drugiej części ma być zawarta prośba o cofnięcie zakazy wstępu na Wiejską.
Myśli pani, że to pismo coś pomoże?
Jakoś nie jestem w stanie na chwilę obecną uwierzyć, że pan Marszałek Sejmu przychyli się do mojej prośby czy do prośby klubu.
Zdarza się pani obserwować szykanowanie dziennikarzy w Sejmie, utrudnianie im pracy przez polityków PiS?
Ja akurat się nie spotkałam. Wiem, że problemy spotykają osoby spoza mediów, tak zwanych „gości”. Nie pozwalają nam ich wprowadzać. Są odmowy dotyczące przyprowadzania grup.
W jaki sposób uzasadnia się te odmowy?
Nijak! Nikt nam tego nie uzasadnia. Nie i już. Ja nawet żartowałam, że teraz będę go wprowadzać jako mojego gościa, ale pewnie i to zablokują.