
Jest guru polityki gospodarczej rządu Beaty Szydło, wprowadził podatek dla banków, a później hipermarketów. Teraz nadzoruje wprowadzenie podatku jednolitego – największej reformy systemu podatkowego od wielu lat. Niestety minister Henryk Kowalczyk tłumacząc jej sens zalicza serię wpadek, zdradzających jego niewiedzę
Wprowadzenie jednolitego podatku będzie oznaczało likwidację liniowego 19-proc. PIT dla prowadzących działalność gospodarczą. Nie ma powodu, by prezes spółki zarabiający milion rocznie płacił 19 proc., a ktoś zarabiający wielokrotnie mniej 60 proc.
Zabieranie ludziom 40 proc. z uczciwie zarobionych pieniędzy tylko dlatego że wg szanownego Pana zarabiają za dużo, to jest zwykłe świństwo! Ciekaw jestem ile Pan Kowalczyk w swoim życiu zapłacił podatków. Bo wg życiorysu nigdy nie prowadził żadnej działalności gospodarczej. Cały czas w budżetówce, na garnuszku państwa. Niech się Pan zastanowi dobrze co robi i co proponuje bo przyjdzie czas, że Wyborcy przypomną Pańskie jakże rozwojowe pomysły. Czytaj więcej
To nie pierwszy przykład amatorskich działań ministra, szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, który koordynuje każdą z ważnych ustaw dla gospodarki. Pamiętacie ustawę o podatku od hipermarketów? W pierwszym projekcie, tym którym wymachiwali politycy PiS idąc do wyborów, znalazł się zapis, że opodatkowane miały być podmioty prowadzące działalność handlową w sklepach o powierzchni sprzedaży powyżej 250 metrów kwadratowych. A skąd autorzy wzięli owe 250 metrów? Aż trudno w to uwierzyć… z Wikipedii.
Kowalczyk mylił się, że podatek handlowy nie odbije się dostawcach, czyli polskich firmach współpracujących z sieciami handlowymi. Gdy tylko uchwalono przepisy, sieć kiosków Ruchu (należy do amerykańskiego funduszu inwestycyjnego ) zażądała rabatów od współpracujących dostawców.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
