Jest guru polityki gospodarczej rządu Beaty Szydło, wprowadził podatek dla banków, a później hipermarketów. Teraz nadzoruje wprowadzenie podatku jednolitego – największej reformy systemu podatkowego od wielu lat. Niestety minister Henryk Kowalczyk tłumacząc jej sens zalicza serię wpadek, zdradzających jego niewiedzę
Dlaczego prawie 500 tys. przedsiębiorców musi stracić przywilej rozliczania liniowego podatku ze stawką 19 procent? Według zapowiadanych zmian zapłacą 40 procent jednolitego podatku. Aby usprawiedliwić podwyżkę, Henryk Kowalczyk postanowił powołać się na gorszące przywileje pazernych i bogatych prezesów firm. W wywiadzie dla PAP powiedział tak:
Zgadnijcie ilu milionerów płaci podatek liniowy? Ani jeden, bo ten temat już dawno załatwiła ustawa o podatku PIT. Podatek liniowy mogą płacić tylko i wyłącznie osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą. Tymczasem zarządzanie firmą, kontrakty menedżerskie, wszelkie dochody z tego rodzaju umów zawieranych w ramach prowadzonej przez podatnika działalności gospodarczej to tak zwana "działalność prowadzona osobiście" i według ustawy o podatku PIT nie może być opodatkowana liniowo.
– To wynika wprost z przepisów, a wypowiedź ta świadczy o tym, że pan minister Kowalczyk, nie ma pojęcia o obowiązujących przepisach podatkowych. Jest to przerażające, jeżeli się weźmie pod uwagę, że nadzoruje przełomową reformę podatków – ocenia Antoni Głowiński, radca prawny z Sopotu.
Może to sprawdzić każdy. Sprawdziłem i ja. Wykręcając numer 801055055, czyli infolinii Krajowej Informacji Podatkowej. Wybrałem tonowo 1, a potem 2 – czyli podatek dochodowy od osób fizycznych. – Dzień dobry, jestem prezesem spółki, a jednocześnie prowadzę działalność gospodarczą, czy mogę rozliczać się liniowo i płacić 19 proc? – zapytałem. Konsultant odpowiedział od razu: "Prezesi spółek płacą podatek PIT wedle skali podatkowej, czyli do 32 proc."
Oznacza to, że Kowalczyk ściga podatkami kogoś, kto nie istnieje. A za mityczną walkę z bogaczami, muszą zapłacić ci zarabiający średnio.
Założenia ustaw z Wikipedii
To nie pierwszy przykład amatorskich działań ministra, szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, który koordynuje każdą z ważnych ustaw dla gospodarki. Pamiętacie ustawę o podatku od hipermarketów? W pierwszym projekcie, tym którym wymachiwali politycy PiS idąc do wyborów, znalazł się zapis, że opodatkowane miały być podmioty prowadzące działalność handlową w sklepach o powierzchni sprzedaży powyżej 250 metrów kwadratowych. A skąd autorzy wzięli owe 250 metrów? Aż trudno w to uwierzyć… z Wikipedii.
– Znaleźli tam definicję supermarketu, podzielili dla bezpieczeństwa przez 10 i tak wyszło im, że "przeciętny polski osiedlowy sklep liczy 250 metrów" – relacjonuje uczestnik negocjacji w sprawie podatku handlowego.
To bujda na resorach, bo według precyzyjnych badań GfK Polonia 91 procent prywatnych polskich sklepów liczy mniej niż 100 metrów (to również docelowy format Żabki) W 2012 roku było ich dokładnie 325 171, w przeciwieństwie do zagranicznych hipermarketów - 572 obiektów. Posłowie PiS i Henryk Kowalczyk (bronił tej ustawy do upadłego) bez trudu mogliby odnaleźć badania i liczne prace naukowe na ten temat. Zdaje się, że jednak woleli liczyć po swojemu.
– Kiedy rozpoczęły się rozmowy z branżą handlową, minister Kowalczyk nie potrafił obronić tez ustawy. Atakowany, oświadczył w końcu, że chciałby tak ustalić podatek handlowy, aby przedsiębiorcy zapłacili go bez protestu, bo jakiś musi być – relacjonuje dalej rozmówca naTemat.
Zmieniono kryteria podatku handlowego. Stawki podatku zależą teraz nie od powierzchni, ale od obrotów sieci handlowych. Kowalczyk brnął dalej, chociaż sami "eksperci" PiS twierdzili w uzasadnieniu projektu, że taki podatek od obrotu zostanie oprotestowany przez urzędników Komisji Europejskiej. We wrześniu stało się to faktem i pobór podatku zawieszono.
Wpadki ministra
Kowalczyk mylił się, że podatek handlowy nie odbije się dostawcach, czyli polskich firmach współpracujących z sieciami handlowymi. Gdy tylko uchwalono przepisy, sieć kiosków Ruchu (należy do amerykańskiego funduszu inwestycyjnego ) zażądała rabatów od współpracujących dostawców.
O ile wojna o opodatkowanie marketów i banków toczyła się za zamkniętymi drzwiami gabinetów i mało kto żałował korporacji, to teraz – ogłaszając podwyżkę podatków dla samozatrudnionych – Kowalczyk nadepnął na odcisk tysiącom przedsiębiorczych obywateli. Profil ministra na Facebooku został zasypany komentarzami. Zarzuca mu się, że nigdy nie pracował w prywatnej firmie, że nie jest fachowcem w sprawie tak ważnych reform.
Wprowadzenie jednolitego podatku będzie oznaczało likwidację liniowego 19-proc. PIT dla prowadzących działalność gospodarczą. Nie ma powodu, by prezes spółki zarabiający milion rocznie płacił 19 proc., a ktoś zarabiający wielokrotnie mniej 60 proc.
Mirek Dojka, Facebook
Zabieranie ludziom 40 proc. z uczciwie zarobionych pieniędzy tylko dlatego że wg szanownego Pana zarabiają za dużo, to jest zwykłe świństwo! Ciekaw jestem ile Pan Kowalczyk w swoim życiu zapłacił podatków. Bo wg życiorysu nigdy nie prowadził żadnej działalności gospodarczej. Cały czas w budżetówce, na garnuszku państwa. Niech się Pan zastanowi dobrze co robi i co proponuje bo przyjdzie czas, że Wyborcy przypomną Pańskie jakże rozwojowe pomysły.Czytaj więcej