
– Tym pomysłem zmusicie do emigracji z kraju ostatnich specjalistów, którzy tu zostali. A kiedy ostatni programista wyjedzie za granicę, nawet strona PiS.org będzie wyglądała jak wsiowy blog. Niech sobie ją prezes albo jego młodzieżówka sami ustawiają – mówi szef kilkuosobowego zespołu programistów, który pracuje dla banków, linii lotniczych i wielkich biznesów handlowych.
Jak tłumaczył to poseł PiS Adam Abramowicz rozwiązanie przyniesie korzyść osobom zarabiając mniej niż 5000 miesięcznie. To skromne biznesy kwiaciarek, fryzjerek, ale też także sprzątaczki, czy pracownicy ochrony są często armiami samozatrudnianionych przedsiębiorców, a ich i tak niskie wynagrodzenie pomniejsza jeszcze 1121 zł ryczałtu dla ZUSu. Oni zyskają około 500 złotych miesięcznie. Wszystko to dobrze.
Mam 34 lata i pracuję z Polski na zlecenie dużych klientów z całego świata, ostatnio dla Goldman Sachs. Poza mieszkaniem i sentymentem nic mnie w tym kraju nie trzyma. To, czym dysponuje programista to uniwersalny fach, na który jest zapotrzebowanie na całym świecie. To naprawdę wolny zawód. Mogę spakować manatki i wyjechać do Pragi, Hongkongu, a może nawet na Mauritius (wszędzie liniowe 15%) Albo Rosja, czemu nie, w końcu u nich jest 13 proc.
Cezary Kaźmierczak, szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców przewiduje że liczba firm działających w szarej strefie z 700 tysięcy (wg GUS) wzrośnie do miliona. Kolejne 500 tysięcy młodych ludzi ucieknie nam zagranicę.
Na pewno też przedsiębiorcy uruchomią owe mityczne 270 mld, ktore mają na kontach (uha, ha, ha) - to jedna z osi Planu Morawieckiego. Myślę, że po ostatnich wieściach zaczynają myśleć jak je wywieźć za granicę. To ostatecznie pogrąży jakiekolwiek zaufanie - nawet nie do tego rządu - do państwa polskiego w ogóle.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
