
"Teleexpress" skończył się w dniu, kiedy z TVP odszedł Maciej Orłoś. W redakcji zostało jednak kilku dziennikarzy ze starej ekipy. Teraz okazuje się, że nawet Krzysztof Nakonieczny i Tomasz Frankowski stracili pracę. Wbrew pozorom to właśnie ich rozstanie z "Teleexpressem" mówi więcej o redakcji prowadzonej przez Klaudiusza Pobudzina, niż odejście Orłosia.
To dziennikarz bardzo pracowity i bez wątpienia o szerokiej wiedzy.
Nie wiem, na jakiej podstawie pan Pobudzin zwolnił chłopaków. Włączyłem ostatnio "Teleexpress" i nie byłem w stanie obejrzeć go do końca. W dłuższych programach Telewizji Polskiej ostra propaganda też jest widoczna, ale jednak trochę bardziej rozproszona. Tu zaś jest ona bardzo intensywna ze względu na dużą skrótowość materiałów. Mam wrażenie, jakbym oglądał biuletyn rządowy, a nie program informacyjny.
Już teraz "Teleexpress" upodabnia się do "Wiadomości", z których przyszedł Pobudzin (a do TVP trafił wprost z rydzykowskiej TV Trwam). Wczorajsza "jedynka" nie była niczym innymi, jak pociskiem wymierzonym przez redakcję w Trybunał Konstytucyjny i jego prezesa. Nie dziwi smutna mina prowadzącej Beaty Chmielowskiej-Olech, która prowadziła ostatnie wydanie. Niedawno i ona życzyła sobie.... wytrwałości:
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
