
Reklama.
Bartłomiej Sebastian Misiewicz nie musiał długo męczyć się na banicji. Trafił tam, kiedy kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości uznało, że koszty wizerunkowe utrzymywaniu współpracownika Antoniego Macierewicza na licznych stanowiskach są zbyt wysokie dla obozu władzy.
Dlatego Misiewicz przestał być rzecznikiem MON (jego następczyni jest jeszcze gorsza), szefem gabinetu politycznego ministra, a także członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Później w tabloidzie opowiadał, że tęskni za Antonim Macierewiczem.
Okazało się, że minister obrony ma dobre serce i nie pozwolił swojemu młodemu kompanowi długo cierpieć. – Misiewicz is back – ogłosił na Twitterze Jacek Czarnecki z Radia ZET. Jak poinformował dziennikarz, 26-latek poprowadził odprawę dla oficerów, która była poświęcona szkoleniom Obrony Terytorialnej – oczka w głowie ministra Macierewicza.
MON na Twitterze potwierdziło, że były pracownik apteki wciąż pracuje w ministerstwie.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl