Kora wygrała z nowotworem m.in dzięki błyskawicznej reakcji na jej apel o pomoc. Artystce udało się zebrać ponad 160 tys. złotych na kuracje, która miesięcznie kosztuje 24 tys. złotych. Od września, także dzięki kampanii medialnej, Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się zrefundować lek. Niedawno Kora pojawiła się w Sopocie wraz z mężem Kamilem Sipowiczem. W drogim samochodzie i w dobrej formie, przez co wywołała falę niepochlebnych komentarzy.
"Super Express" sfotografował artystkę w nowym BMW, skrupulatnie wyliczając, ile samochód kosztował. Gazeta sugeruje, że Kora opływa w luksusy wykorzystując pieniądze pochodzące z funduszy przekazanych na fundacje "Alivia". – Przekażemy 100 tys złotych na kuracje chłopca, który choruje na czerniaka. – odpowiada w rozmowie z naTemat Kamil Sipowicz.
– To smutne, że taki tekst w ogóle powstał. Regulamin programu "Skarbonka" jest bardzo jasno określony i na każdym etapie kontrolujemy przepływ pieniędzy, które były przekazywane na Olgę Sipowicz, podopieczną naszej fundacji – mówi w rozmowie z nami Wojciech Wiśniewski, rzecznik fundacji "Alivia" – Program działa w następujący sposób: nasi podopieczni przekazują nam rachunki i my zwracamy pieniądze, albo wypłacamy na określone leki, które są konsultowane z lekarzem .
Fundacja "Alivia" jest oburzona tezą postawioną przez "SE"i przygotowują oświadczenie w tej sprawie. – Bardzo źle się stało, że takie oskarżenia się pojawiły. To złe przede wszystkim dla idei dobroczynności. Rozumiem, że media bardziej przyglądają się osobom popularnym – mówi nasz rozmówca.
Rzeczywiście, artykuł spowodował lawinę nieprzychylnych komentarzy pod adresem artystki: "A tak rozpaczała... Powinna teraz wszystko zwrócić", " Samochód to też jest forma terapii", " Tak właśnie pomaga się ubogim gwiazdom.. bo przecież są tak biedni, że mają tylko 2 mieszkania, dom, nowy samochód i kasę zainwestowaną w różne projekty..." – to tylko niektóre opinie internautów, które pojawiły się w sieci.
Nie pierwszy raz okazuje się, że mimo popularności, celebryci są traktowani o wiele bardziej surowo, kiedy proszą o wsparcie. Przykład Kory jest na to najlepszym dowodem. Artystka zachorowała trzy lata temu na nowotwór jajnika. Powiedziała wtedy publicznie:
"Przeszłam trzy poważne operacja oraz dwa kursy chemii. Od kilku dni biorę lek, który jest skuteczny w walce z tym nowotworem w jego czwartej fazie. Niestety nie jest jeszcze w Polsce refundowany. Mam nadzieję, że to się zmieni. Miesięczna dawka leku kosztuje 24 tys. zł. Powinnam go brać do końca życia".
Dzięki kampanii, także z udziałem mediów, Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się od 1 września wpisać Olaparib na listę leków refundowanych. – To wspaniała wiadomość! Będzie nam lżej, z ufnością patrzymy w przyszłość. Dziękujemy Konstantemu Radziwiłłowi, ministrowi zdrowia – mówiła Kora, kiedy okazało się, że NFZ zrefunduje lek.
Kora i Kamil Sipowicz są zasmuceni podejrzeniami "Super Expressu". W rozmowie z naTemat, Sipowicz zdecydował się wyjaśnić, skąd wziął się luksusowy samochód oraz pieniądze na nocleg w drogim hotelu w Sopocie, gdzie – jak podkreśla "SE" – doba kosztuje tysiąc złotych. – Byliśmy z Olgą zaproszeni na "EFNi, forum nowych idei", organizator zapewnił nam hotel oraz samochód. BMW było właśnie głównym sponsorem tej imprezy. Oprócz nas był także m.in Tomasz Stańko – tłumaczy mąż artystki. Czy to wystarczy, żeby powstrzymać falę hejtu?