Deficyt budżetowy będzie jeszcze większy. Jednak zostanie zamaskowany przez jednolity podatek, bo pieniądze, które wpływały do tej pory do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, będą przychodem Skarbu Państwa – a nie jak do tej pory przychodem ZUS-u. Możemy spodziewać się zatem gwałtownego wzrostu przychodów budżetu państwa, dzięki wpływom pobieranym w tej chwili przez ZUS.
Dokładniej chodzi o rozliczenia budżetowe z Funduszem Ubezpieczeń Społecznych (zbiera składki, a z nich ZUS wypłaca emerytury i renty). Od lat ich zasady były przedmiotem kreatywnej księgowości. Fundusz wypłaca emerytom i rencistom wszystkie składki zebrane na bieżąco od pracujących. Ale i tak brakuje ponad 40 miliardów. Fundusz pożycza pieniądze z budżetu. Potem po cichu się te pożyczki umarza i jakoś to będzie. W tym roku specjalną ustawą okołobudżetową skasowano 37 miliardów niespłaconych długów FUS.
Rekordowa 60-miliardowa dziura w budżecie planowana na 2017 rok to dopiero wstęp do problemów finansowych. Balon długów rośnie. Z podatków od marketów, banków i uszczelniania VAT nie udaje się zebrać 23 miliardów na dzieci w programie 500Plus. A to właśnie comiesięczny przelew na konto wyborców utrzymuje na fali popularności PiS.
PiS powinien trzymać się zasady, że wydaje się gdy wpierw się zarobi, a nie wydaje się pieniędzy, których się nie posiada. Na pierwszym miejscu jest wydawanie środków z budżetu, a nie pozyskiwanie pieniędzy. Obecnie koncentrujemy się na pozytywnych informacjach przekazywanych przez media, dotyczących poprawienia sytuacji budżetu np. przez uszczelnienie systemu podatkowego, czy o wpłynięciu większej – nie wiadomo skąd – kwoty do budżetu. Jeżeli budżet nie zostanie uzupełniony, może okazać się, że podatki zostaną znacznie podniesione. Można powiedzieć, że ten proces już się zaczął.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl