Wchodząc na bramkę w meczu z Grecją Przemysław Tytoń nie spodziewał się, że wywoła taką lawinę komentarzy. Bloger serwisu newsweek.pl ostro skrytykował zawodnika, który stwierdził, że to Bóg pomógł mu obronić karnego. Teraz Erwin Wencel twierdzi, że to przez Boga odpadliśmy z Euro. "Nie można bez Jego parafki tak okrutnie skrzywdzić katolickiego (w 99 proc.) narodu".
Bloger i scenarzysta jest zdania, że skoro za zasługę Boga uznano obronienie rzutu karnego w meczu otwarcia mistrzostw, to również Jego należy obwiniać za nasze niepowodzenie na turnieju.
Zdaniem Wencla, to Bóg wyznaczył bramkarza na wczorajszy mecz, by "osobiście strzelić mu gola". Według autora, powody naszej przegranej są pozasportowe. Zastanawia się on, czy to z powodu niedokończenia budowy Świątyni Opatrzności Bożej, nieudostępnienia TV Trwam miejsca w multipleksie czy też "za namaszczenie przez Polaków na czele państwa – Komorowskiego i Tuska, morderców Lecha Kaczyńskiego?".
Jednak w ocenie bloger przyczyna jest jedna. "Katolicki Bóg dał do zrozumienia katolickiej większości, że już zbyt bezczelnie panoszy się i rozpiera w tym państwie, razem z coraz bardziej nierozumnym i pazernym klerem". W ocenie bloger Bóg ma dość wszczynania wojen politycznych w Jego imieniu i apelowaniem o wolność "którą już podarował Polsce i Polakom w 1989 roku".
Zachowanie Przemysława Tytonia bloger nazywa "niesportowym", twierdzi też, że był to "religijny faul". Twierdzi, że wynik zmagań polskiej reprezentacji jest dowodem na to, że Bóg się z nim zgadza. "Boisko jest do grania, a dupa do srania" - zaznacza dobitnie Wencel.
I domaga się skomentowania wyniku przez kardynała Stanisława Dziwisza, który przyznał przed meczem z Rosją, że do zwycięstwa będzie nam potrzeba "nie tylko siły, waleczności, ale i chyba Opatrzności Bożej". Po przegranej z Czechami Wencel zastanawia się: "Jakim to cudem ateiści pokonali na TEJ ZIEMI polskich katolików, wspomaganych przez Ojca Świętego i Opatrzność Bożą".
No bo [odpadliśmy - przyp. naTemat] chyba nie z winy Smudy, Błaszczykowskiego, Lewandowskiego i Piszczka? Oni się przecież po ludzku starali, to katolicki Bóg celowo wysyłał na aut piłki, celnie przez nich strzelane do czeskiej bramki. CZYTAJ WIĘCEJ