Widzowie kontrolowanych przez PiS "Wiadomości" otrzymali jasny przekaz: Róża Rzeplińska, córka tego Rzeplińskiego, w 2015 roku ustawiła debatę kandydatów na prezydenta. W tym celu odpowiednio wyszkoliła dziennikarzy TVP, a może nawet ułożyła im pytania do polityków.
Miała jej w tym pomóc Zofia Komorowska, córka tego Komorowskiego, która razem z nią pracowała z Stowarzyszeniu 61, sprawdzającym poglądy polityków. Co prawda ich szczwany plan ewidentnie się nie powiódł, bo zarówno debatę jak i prezydenturę wygrał Andrzej Duda z PiS, a jednym ze szkolonych był obecny prezenter "Wiadomości" Krzysztof Ziemiec, ale mgła podejrzeń pozostaje - przynajmniej na korytarzach przy Woronicza.
Przyzwyczaiła się pani już do tego, że "Wiadomości" poświęcają jej tyle uwagi?
Nadal mnie to dziwi. Wygląda na to, że dla TVP jestem ważniejsza niż CETA, bo materiał o mnie został wyemitowany jako pierwszy. Tak nie powinno być. Stawianie tezy, że ja i Zofia Komorowska trzęsiemy polską sceną polityczną to jakiś żart i ogłupianie widzów.
Czy układała pani pytania Ziemcowi przed debatą Dudy i Komorowskiego, tak by Komorowski wygrał?
Ależ skąd. Nikomu nie układałam żadnych pytań. Spotkaliśmy się z dziennikarzami na prośbę TVP, by przekazać im wiedzę o tym, jakie wyzwania stoją przed Polską.
"My" czyli kto?
Stowarzyszenie 61, które od lat przy pomocy ekspertów o różnych światopoglądach układa obszerny kwestionariusz Mam Prawo Wiedzieć i za jego pomocą bada poglądy kandydatów w wyborach.
Po co było to spotkanie? Dziennikarze nie wiedzą, jakie wyzwania stoją przed Polską?
Powiem tak: przed wyborami Parlamentu Europejskiego część dziennikarzy wiedziała o Unii Europejskiej tylko tyle, że kiedyś podobno uregulowała dozwoloną krzywiznę banana. Podobnie powierzchowną wiedzę część z nich ma o polityce wewnętrznej. Dlatego TVP zwracała się do nas o spotkanie, by jej pracownicy wiedzieli jakie kwestie będą politycznie istotne w nadchodzących wyborach.
Brzmi to trochę strasznie.
Nie chcę tego oceniać. W interesie społeczeństwa leży, by dziennikarze wiedzieli, że mogą zapytać polityków o inne kwestie niż kształt banana. I temu właśnie służy nasz kwestionariusz Mam Prawo Wiedzieć. Układamy go w zróżnicowanym gronie ekspertów. Jednym z nich był zresztą pracujący dla rządu PiS wiceminister finansów Leszek Skiba. Z drugiej strony nad kwestionariuszem pracowała Polska Zielona Sieć. W Stowarzyszeniu 61 dbamy o to, by ułożyć obiektywny kwestionariusz, który wyciągnie z kandydatów jak najwięcej informacji o ich poglądach.
Kandydaci nie mówią tego w czasie kampanii wyborczej?
Politycy najchętniej poprzestaliby na sloganach, a rządzenie polega na podejmowaniu konkretnych decyzji z konkretnych kwestiach. Dlatego przed każdymi wyborami tworzymy ankietę, która odzwierciedla aktualne wyzwania polityczne. I dlatego TVP wielokrotnie zapraszała nas, byśmy się podzielili naszą wiedzą.
Kiedy Stowarzyszenie 61 spotykało się z TVP?
W 2011 roku przed wyborami parlamentarnymi, w 2014 przed wyborami samorządowymi i europejskimi, a także przed wyborami w 2015.
Nie żałuje pani teraz, że przyjęliście zaproszenie?
Nie. To był nasz obowiązek. Pracujemy na rzecz przejrzystości życia publicznego. Zależy nam na tym, by wiedza o poglądach kandydatów na wyzwania polityczne była szeroko rozpowszechniona. Dlatego gdy telewizja publiczna zwróciła się do nas o pomoc, nie mogliśmy odmówić. To byłoby wbrew naszym zasadom.
Czy "Wiadomości" TVP zwróciły się do pani o komentarz w czasie przygotowywania tego materiału?
Nie. W sumie to ciekawa kwestia - na jakiej podstawie chłopcy zatrudnieni niedawno w TVP robią materiały? Muszą mieć kiepskich analityków, skoro manipulację na mój temat emitują przed materiałem o premierze Kanady i CETA.
Nie czuje się pani połechtana tym, że TVP przejęta przez PiS robi z pani czarny charakter?
Trochę mnie to bawi, ale jednocześnie wkurza mnie to, że muszę odpierać absurdalne zarzuty i tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Jednocześnie dobrze wiem, że to nie jest atak na mnie.
Tak, przecież to mechanizm szukania wroga znany z czasów najgorszej propagandy lat 50-tych. Ale chodzi o coś więcej. To atak na wszystkie organizacje pozarządowe w Polsce, na społeczeństwo obywatelskie jako takie. "Wiadomości" sieją nieufność do wszystkich 100 tysięcy organizacji i ich działaczy. Do obrońców okolicznego jeziora i przyjaciół ziemi nowosądeckiej. Tworzą atmosferę podejrzeń, której celem jest zniszczenie możliwości społeczeństwa do samoorganizacji. Ludzie będą się bać konsekwencji swojego zaangażowania.
Pani się nie boi?
Nie. Nadal będę robić to co dotychczas, choć niektórzy woleliby mnie pewnie widzieć w "Tańcu z gwiazdami", jako celebrytkę. Każdy sam decyduje jak chce żyć, a ja się zdecydowałam na to. Nie cofnę się, nawet jeśli "Wiadomości" będą robić o mnie materiał każdego dnia.
A jak się pani czuje z tym, że materiał o pani rzekomo podejrzanej działalności zapowiada Krzysztof Ziemiec, który sam korzystał z wiedzy Stowarzyszenia 61?
Powstrzymam się od komentarza. Nie będę kopać leżącego.