O ironio, picie alkoholu w Polsce, mimo iż tak popularne, jest z roku na rok coraz bardziej spychane do podziemia. Od 2001 roku nie możemy legalnie napić się piwa pod przysłowiową chmurką. W tym roku poszliśmy jeszcze dalej. W wakacje nie napijemy się ani na rowerze wodnym, ani na kajaku. Tylko na czas Euro w miastach gospodarzach obowiązuje nieoficjalna amnestia na spożywanie alkoholu w miejscach publicznych.
Ustawa zakazująca picia alkoholu w wybranych miejscach publicznych działa już od jedenastu lat. O ile przyzwyczailiśmy się już nieco do faktu, że piwo na ławce w parku jest już tylko wspomnieniem, nadal trudno jest się z tym faktem pogodzić. Stuzłotowy mandat za kulturalnie spożyte piwko z przyjaciółmi w pobliżu domu nadal boli.
Przepisy, które miały przeciwdziałać alkoholizmowi i wychowywać młodych ludzi w trzeźwości uderzają przede wszystkim w zwykłych obywateli. Nikogo nie dziwi widok młodych dżentelmenów w sportowych strojach z butelką wódki w dłoni, gdyż ich prawo wydaje się nie dotyczyć. Ci, w grupie o, delikatnie mówiąc, negatywnym nastawieniu do stróżów prawa, nie przejmują się przepisami. Mandatu i tak zapewne nie zapłacą, o ile go w ogóle dostaną.
Do Polski na Euro przyjechało wielu kibiców, którzy mogą u siebie pić piwko na świeżym powietrzu. To między innymi Belgowie, Hiszpanie, Portugalczycy. Naiwnym byłoby oczekiwanie, że zapoznają się z restrykcyjnymi przepisami obowiązującymi w naszym kraju, a tym bardziej że się do nich zastosują. Tym razem władze zachowały się prospołecznie.
Od rozpoczęcia Euro 2012 obowiązuje w Polsce nieoficjalne "przymrużenie oka" na przepisy zakazujące picia alkoholu w wybranych miejscach publicznych. – Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy kibice potrafią się bawić – ocenia Monika Niżniak z warszawskiej Straży Miejskiej. Kibice spożywający alkohol otrzymywali przede wszystkim upomnienia. Większość z nich pomimo spożywanego alkoholu zachowywała się kulturalnie.
Monika Niżniak uważa jednak, że przymykanie oka na pijących piwo nie zdałoby egzaminu na co dzień. – Nie widzę potrzeby wprowadzania łagodniejszych przepisów. Alkohol jest główną przyczyną zdarzeń w których musimy interweniować – twierdzi rzeczniczka Straży Miejskiej.
Według Moniki Niżniak nie jest prawdą, że przepisy uderzają głównie w studentów i spokojnych ludzi. – Od czasu do czasu jeden student wpadnie w nasze ręce, a później wyżywa się nas straży miejskiej w internecie. My traktujemy wszystkich jednakowo. Jesteśmy szczególnie czujni na "dresiarzy", którzy jak może się niektórym wydawać, mają "gdzieś" przepisy.
Rzeczniczka Straży Miejskiej zauważa, że przymykanie oka dotyczyło jedynie spożywających alkohol w normalny sposób i w normalnej ilości. Osoby będące w stanie upojenia alkoholowego były przewożone na izbę wytrzeźwień. Podczas ostatniego meczy spotkało to kilkadziesiąt osób.
Czy jednak miłośnikom piwa pod chmurką nie chodzi właśnie o to? Aby restrykcyjnie traktowano osoby pijane i zakłócające spokój, a osoby spokojnie pijący piwo na ławce mogły robić to tak ja dawniej? W końcu nie każdego stać na chodzenie do pubu, a zaszywanie się w domach z pewnością nie stworzy obrazu społeczeństwa, jaki oglądamy choćby na ulicach Hiszpanii czy Belgii.
Piwo nie dla kajakarzy
Na pewno zimnym piwem nie będą mogli cieszyć się miłośnicy sportów wodnych. Od tego roku jednak urlopowicze będą musieli mieć się na baczności, jeśli będą chcieli popływać kajakiem, rowerem wodnym lub pontonem.
Do tej pory policja mogła kontrolować motorówki bądź żaglówki wyposażone w silnik. Jeśli wypłyniemy na spływ kajakowy w te wakacje, musimy zatem liczyć się z możliwością policyjnej kontroli. Policjant, który ściągnie nasz rower wodny na brzeg będzie mógł ukarać nas mandatem w wysokości 500 zł lub grzywną nawet do 2000 zł.
– Na kajakach zdarzają się cuda – alarmuje Tadeusz Wróblewski z Polskiego Związku Kajakarstwa. Według niego, zapowiadane kontrole policyjne są zapowiadane od bardzo dawna i są oczekiwane przez środowisko. – Jestem kajakarzem od wielu lat. Mijałem często grupki pływające na kajakach i rowerach wodnych pod wpływem alkoholu. Zachowują się głośno, wariują, stają na baniakach – zauważa Wróblewski.
Według miłośników kajaków nie może być przyzwolenia nawet na jedno piwko dla urlopowiczów. – Nieraz człowieka złość bierze, gdy się obserwuje co ludzie wyczyniają na wodzie. Na wodzie trzeba zachować szczególną ostrożność. Człowiek nawet po jednym, pozornie niewinnym piwku traci umiejętności pozwalające mu uratować życie w przypadku zagrożenia – uważa Tadeusz Wróblewski.
Choć zapaleni kajakarze przyznają, że sami lubią złocisty napój podczas swoich podróży, to jego picie zostawiają na wieczorne ogniska, przy dźwiękach gitary.